Noc była naprawdę długa, kiedy po opuszczeniu przez wszystkich studia, udałem się wraz z przyjaciółmi do domu Zayna, który znajdował się najbliżej. Mój przyjaciel mieszkał w kamieniczce, zajmując dwa piętra prawdziwego nieba. Wszędzie plątały się zielone roślinki, książki i obrazy albo puste płótna, między nogami chodził rudy kocur, który od razu spodobał się Harry'emu, którego podtrzymywałem ramieniem, kiedy prowadziłem go na kanapę w salonie Zayna. Pokręciłem głową, kiedy zapytał mnie, czy możemy takiego mieć, twierdząc, że Cliff to zdecydowanie za mało. Ułożyłem go na miękkich poduszkach i stanąłem na równe nogi, zerkając za siebie na Liama, który wcale nie trzymał się lepiej. Zayn, najbardziej trzeźwy z nas wszystkich, pojawił się przy nim w idealnym momencie chwilę przed stłuczeniem malowanego dzbana.
-Okej, nigdy więcej picia z wami - stwierdza, a ja unoszę brwi, ponieważ Malik mówi tak za każdym razem po naszym wspólnym wieczorze z alkoholem. -Zaprowadzę go do sypialni gościnnej, Niallowi udało się już tam na szczęście dostać samemu.
-Pieprzona, Irlandzka, dobra głowa - jęczę pod nosem, opadając na fotel. -Pieprzę to, że jest moim szefem, jak to możliwe, że jest lepszy w piciu?
Zayn nie od razu rusza z Liamem, zamiast tego posyła mi wszechwiedzące spojrzenie.
-Niall może pić bez zahamowań, ale ciesze się, że ty wciąż trzymasz swoje - jego słowa pływają w zmartwieniu. Wiem, że Zayn wciąż uważa na mnie kiedy razem pijemy, tak samo z resztą Liam. Ale dobrze, że Payne mógł tym razem dobrze się zabawić, a na pewno na takiego wygląda.
-Tak, wiem. Dziękuje, Zee - uśmiecham się, uważając za słodkie to, że mój przyjaciel wciąż się martwi i potrafi być dumny z moich działań.
-Idź spać, rano będziesz musiał zmierzyć się z rzeczywistością.
-Straszną, okropną i szarą rzeczywistością.
-Jestem pewny, że nie będzie szaro - Zayn śmieje się, idąc w stronę schodów - teraz w twoim życiu będzie sporo tęczy, Tommo.
-W to nie wątpię - prycham, obserwując jak Malik męczy się po schodach z półprzytomnym Liamem -Pomógłbym ci, ale jak wstanę to sam się przewrócę.
-Dziękuje za szczerość. Dacie sobie radę?
Zerkam na Harry'ego, który śpi już z głową na pstrokatej poduszce.
-Pewnie. Dobranoc Zayn.
Mulat odchodzi na górę i znika na piętrze. W salonie świeci się jedynie mapka postawiona obok kanapy, słabo oświetlając twarz Harry'ego. Szturcham jego ramię, mając nadzieję, że może rozbudzi się i sam postanowi rozebrać się z butów lub spodni, ale śpi mocno i zbyt uroczo, abym mógĺ przystąpić do gorszych czynów. Kucam, sięgając do jego stóp i odwiązuje obuwie, ustawiam je przy stoliku przed kanapą. Harry ma na sobie prawdopodobnie jedne ze swoich najciemniejszych jeansów, poniewaz długo zmagam się z ich ściągnięciem. Czuję się dziwnie rozbierając chłopaka w salonie mojego przyjaciela, zwłaszcza, kiedy Harry mruczy kilka razy przez sen. W końcu pozbywam się materiału spodni i składam je na fotelu. Sam rozbieram się i zostaje jedynie koszulce i bokserkach, układając rzeczy w jedno miejsce. Zerkam na Harry'ego rozłożonego na kanapie, smacznie śpiącego. Właściwie powinienem rozłożyć mebel, aby spanie w dwójkę było faktycznie na nim wygodne, ale nie wyobrażam sobie teraz kombinowania ze śpiącym brunetem. Sięgam więc po koce, które zostawił nam Zayn. Zastanawiam się chwilę i odkładam jeden z nich. Przykrywam Harry'ego i wciągam jego nogi na kanapę, przechodzę nad nim i wpycham się w przestrzeń między nim a oparciem, naciągając jedną ręką koc na swoje ciało. Wyciągam się aby zgasić lampkę i w całkowitej ciemności wciskam nos w jego włosy, rękę przerzucam przez ciało i przyciągam do swojej klatki piersiowej. Odnajduję jego dłoń i wsuwam palce między te jego, zatrzymuje je tak w uścisku. Uśmiecham się, kiedy czuję jak Harry ściska moją rękę przez sen, mamrocze coś pod nosem, a potem sam odpływam.
CZYTASZ
Solo Song | Larry
Fanfic"Pozwolę sobie przejść do kwestii osób znanych na całym świecie. Gwiazdy sceny, kamery, wybiegu czy boisk i torów. Czemu tak mało osób wśród tak ogromnej społeczności ludzi znanych przyznało się do swojej orientacji. Może kiedyś mówiło się o tym mni...