18. Zdrada

257 21 40
                                    

- To jest chujowy pomysł.

- Ty się nawet nie odzywaj, popisałeś się już intelektem.

Prychnąłem w stronę chłopaka, krzyżując ręce na piersi. Jego to nawet nie wzruszyło, prawdopodobnie mógłbym się nawet przywiązać do podłogi, jakkolwiek byłoby to możliwe, a on dalej wciągnąłby mnie siłą do pomieszczenia.

- Chce tylko powiedzieć, że..

- Skończ, Waylan - jego głos był szorstki. Wcale mu się nie dziwię w sumie, złamałem jakieś tam prawo, musiał cały sufit rozwalić żeby mnie ratować i pokłócił się z jednym z potężnych demonów. Mimo wszystko w sumie żadnej rzeczy mu nie kazałem robić, więc nie biorę odpowiedzialności za jego wkurzenie ale posłuchałem tego co mówił. Niech mu przez chwilę będzie miło, że robię co kazał. Jednak wcale nie popieram tego pomysłu na który wpadł - Mogę tam wejść z Tobą jeśli to coś da.

- Podziękuję.

Stanąłem przed drzwiami prowadzącymi do celu. Patrzyłem na nie a w żołądku powoli zaczynało mi wrzeć. Denerwowałem się okropnie ale nie zamierzałem wyjść na pizde, więc otworzyłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia.

Było jasno, zupełnie jak w jakimś pokoju przesłuchań. Na samym środku stało krzesło a tuż pod ścianą przykuty łańcuchami Cień, a bardziej staruszek, który został...opętany? Tak to działa?

- Witaj, chłopcze - zachrypnięty głos starca odbił się od ścian pomieszczenia, robiąc tym samym echo. Skrzywiłem się ale mimo to podszedłem bliżej aż w końcu stałem za krzesłem. Oparłem ręce o jego tył i wpatrywałem się w mężczyznę.

Wyglądał zupełnie tak samo ale tym razem wiedziałem ile zła w nim było tak naprawdę, powłoka, która ukazywał w świetle dziennym była dla mnie tylko iluzją, która już nigdy więcej mnie nie zmyli.

Grube łańcuchy otaczały jego nadgarstki a ich koniec był wbity w ścianę. Na podłodze widniał jakiś symbol, którego nie było mi dane rozpoznać. Wyglądało to niczym scena z Supernatural, gdy więzili demona.

- Dlaczego mnie zabiłeś? - pytanie opuściło w końcu moje podświadome scenariusze, gdy wiele razy wyobrażałem sobie tą scenę w myślach.

Cień spojrzał na mnie a jego wzrok przeszywał aż do kości.

- Muszę Cię rozczarować - zaczął. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu a mnie przeszedł zimny dreszcz - Pojawiłeś się w złym miejscu o złym czasie.

No chyba go kurwa coś popierdoliło.

- Mówisz, że tak sobie stwierdziłeś, że posiedzisz jakąś ilość czasu na osiedlu po czym zabijesz przypadkowego człowieka, który przejdzie? - zapytałem. Nie wiem skąd mam opanowanie, które właśnie przemawia przez moje ciało, kiedy rozmawiam z moim zabójcą o mojej własnej śmierci. Możliwe, że już nic mnie bardziej nie ruszy niż ostatnie wydarzenia.

- Mówię, że nie jesteś taki ważny jak myślałeś, że jesteś.

- Ciekawe..

- Masz kompleks głównego bohatera, chłopcze?

- Główny bohater ma kompleks mnie - prychnąłem.

Ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzała, jedynie wkurzała mnie niemiłosiernie jak musiałem słuchać jego głupiego głosu. Do tego cały czas mi coś nie pasowało, czułem dziwne uczucie gdzieś w środku i nie miałem pojęcia czy chce mi się srać, co w sumie nie jest możliwe w piekle, więc zostaje po prostu niepokój. Taki niepokojący za bardzo.

Wyszedłem prędko z pomieszczenia, zupełnie nic nie mówiąc. Złapałem za rękę zdziwionego Axel'a i zaciągnąłem go kawałek dalej od drzwi. Nikogo tutaj nie było oprócz straży w pokoju obok, więc przynajmniej nikt nam nie przeszkodzi.

ꜱʜᴀᴅᴏᴡ ᴡɪᴛʜɪɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz