33. Kim Tak Naprawdę Jest Bóg

140 15 12
                                    

Staliśmy jak wryci. Nikt nie wiedział jak ma zareagować. Cóż przynajmniej wszyscy oprócz Mantusa, ponieważ ten zareagował trochę zbyt szybko. Uniósł siekierę gotowy aby rzucić nią w dziewczynę, więc jestem dumny z mojej błyskawicznej reakcji, trochę mniej z rany na dłoni, kiedy ostrze się z nią zetknęło.

- KIM TY JESTEŚ CIENISTA WYWŁOKO!? - krzyknął w jej stronę na co tylko powiększyły jej się oczy. Wzrok spuściła ze mnie i teraz przeszywała Mantusa swoim szmaragdowym spojrzeniem.

- Przepraszam bardzo ale przydałyby Ci się wysokie obcasy żeby wyrównać się z moim poziomem, dlatego z łaski swojej zamknij się i puść mojego, do niedawna, zaginionego przyjaciela - czułem jak jej złośliwy wyraz twarzy przeszywa duszę białowłosego ale wciąż byłem zbyt zamroczony jej nagłym pojawieniem się żeby jakkolwiek zareagować.

- Chwila, Ty go widzisz? - niespodziewanie odezwał się Axel. Zostawił swoją herbatę na stoliku i zbliżył się do Annalise. Dziewczyna zmarszczyła brwi i wyciągnęła rękę przed siebie próbując go tym powstrzymać.

- Ani kroku dalej Ty zapijaczona pało! Oczywiście, że go widzę - znowu spojrzała na mnie - To robiłeś przez ten cały czas? Znalazłeś sobie niby przyjaciół i teraz z nimi bierzesz narkotyki i pijesz alkohol? Myślałam, że nie żyjesz do cholery!

Otworzyłem usta, chcąc powiedzieć jej wszystko. Nawet nie miała pojęcia ile moje serce poczuło, gdy mogłem ją zobaczyć, usłyszeć jej głos. Tylko co ja mogłem? Zdradzić jej co się dzieje po śmierci? Wytłumaczyć co się ze mną działo przez cały ten czas?

- No powiedz coś do cholery! - krzyknęła a z jej oczy zaczęły lecieć łzy. Wtedy wszystko we mnie pękło. Wyrwałem się z objęć Mantusa i pognałem prosto w ramiona dziewczyny. Była dużo niższa z czego zawsze miałem przywilej śmiania się. Czekałem aż odda uścisk i nawet nie trzymała mnie długo w niepewności. Objęła mnie rękami i zaczęła płakać prosto w moją klatkę piersiową.

W tle słyszałem jak Axel siłą próbuje wyciągnąć Mantusa z domku. Otworzyłem oczy, nieświadomy, że były nawet zamknięte i spojrzałem na Axel'a, który stał już w drzwiach wypychając demona na zewnątrz. Uśmiechnął się do mnie tym swoim szczerym uśmiechem, dającym te śmieszne uczucia budzące się w każdej cząsteczce mojego ciała, po czym wyszedł zamykając za sobą szczelnie drzwi.

- Krwawisz - usłyszałem pod sobą. Dziewczyna trzymała w ręce moją dłoń i przyglądała jej się z niepokojem. Wypuściła mnie całkowicie z objęć i przetarła oczy rękawem bluzy - Musimy...musimy to opatrzeć.

- Wcale nie - próbowałem się wymigać, w końcu to tylko lekkie nacięcie. Miałem o wiele poważniejsze obrażenia.

- No chodź - ponagliła ciągnąć mnie za nadgarstek, więc poszedłem w jej ślady prosto na kanapę. Spojrzała z obrzydzeniem na stolik na którym walały się rozbite szkła i ślady błota po butach. Będzie to trzeba posprzątać.

Wyszła na chwilę do łazienki w poszukiwaniu apteczki a kiedy wróciła wiedziałem, że zaczną się pytania.

- Więc gdzie byłeś przez ten cały czas? - zadała pytanie i gdy tylko miałem skłamać, wyręczyła mnie - I nawet nie mów, że tutaj bo przygodę tu regularnie żeby podlewać kwiatki.

Zmarszczyłem brwi, przypominając sobie martwą roślinę na tarasie.

- Czyżby? - zacząłem a Annalise zaczęła bawić się palcami - Matrwy kwiatek chyba nie otrzymał należytej atencji..

- No dobra! - dziewczyna wstała ze swojego miejsca i zaczęła nerwowo chodzić w te i z powrotem - Miałam nadzieję, że się tu pojawisz, okej? Twoja mama cały czas wierzyła, że żyjesz. Mówiła, że Bóg nie dałby Ci umrzeć, więc przychodziłam tutaj mając nadzieję, że jeśli miałbyś wrócić to wrócisz w to miejsce. Miałam rację ale..

ꜱʜᴀᴅᴏᴡ ᴡɪᴛʜɪɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz