Przemierzałem korytarz, samotnie zatracony w swoich myślach. Rozstałem się z aniołem jakiś czas temu, bez słowa, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Było to oczywiście świadomym kłamstwem a nad prawdą zastanawiałem się obserwując coraz to ciemniejsze chmury na horyzoncie. Moje nogi same wybierały drogę, nie uzgadniając tego ze świadomością, która całościowo była pochłonięta rozmyślaniem i w ten sposób ponownie byłem na podłodze w wielkiej bibliotece. Na samym środku wielkiego pomieszczenia czułem się niczym robak, zagubiony wśród olbrzymów w świecie nie stworzonym dla mnie. Było w tym dużo odniesień do realizmu w jakim zostałem umieszczony. Piekło, świat olbrzymów? Wszędzie byłem robakiem. Teraz stałem jednak przed wyborem, mogłem uciekać z kąta w kąt, starając się być niezauważalny, znosić wszystkie doczepki i każde ostrze do wyczyszczenia. Nauczyć się nie wymiotować po zobaczeniu takiej ilości krwi. Z drugiej strony mogę zostać kimś kim zawsze byłem, osobą nie chodzącą ślepo za przeznaczeniem, które zostało dla mnie wybrane.
Zabił mnie ktoś? Coś? Zemsta go nie ominie.
Muszę nauczyć się słuchać tego motta, ponieważ za często ucieka z mojej głowy, staczając wszystko na drugi plan. Teraz pora działać, udawać, kłamać i cokolwiek jeszcze.
Wstałem z miejsca, lekko zakręciło mi się w głowie i aż uśmiechnąłem się do siebie. Mój poziom żelaza zawsze był niski za życia, często towarzyszyło to takim sytuacją i dlatego tak mała rzecz sprawiła, że tęsknota zawładnęła moim ciałem. Czułem łzy a chęć płaczu nigdy nie była tak duża, kusiła swoimi obietnicami o ujściu emocji. Zignorowałem podstępny głosik z tyłu głowy, odłożyłem na bok rozterki, które drażniły moje ciało. Chciałem stąd wyjść. MUSIAŁEM STĄD WYJŚĆ.
Przed oczami zaczęło mi migać, gniew rósł na sile. Niesprawiedliwość mojego losu uderzała coraz bardziej, atakując mur postawiony wiele lat temu. Oczy zaczynały mi się szklić przez co czułem ogromną frustrację. Olbrzymia dawka emocji kumulowała się coraz bardziej, chcąc uciec z mojego ciała, które powoli przestawało im wystarczać. Zacząłem biec.
Mijałem demony, te mniej i bardziej znane. Nie obchodzili mnie w najmniejszym stopniu, obrałem cel i ich zdziwione spojrzenia nie były w stanie mnie powstrzymać. Palące płuca wołały o litość, naiwnie myśląc, że się zatrzymam. Ignorowałem także je. Moment w którym dotarłem do miejsca gdzie przesiadywałem ostatnio tak wiele czasu, do dość pokaźnej zbrojowni, był tym co dało mi kolejną dawkę motywacji. Wszystko było dokładnie takie samo jak zostawiłem, szmatka leżąca na ziemi przyciągnęła moją uwagę tylko na parę chwil. Wziąłem do ręki ostrze, doskonale znając jego właściciela i ostrość samego miecza.
Przebiło mnie w końcu już parę razy.
Zacisnąłem dłoń, czując ciężkość rękojeści. Broń nie była jedynie rzeczą ani zwykłym przedmiotem, który co jakiś czas zamieniał się w zabójcze narzędzie. Było w tym coś jeszcze, niema historia, która jest w stanie przemówić dopiero jak wystarczająco dobrze się wsłuchamy. Ten miecz miał dużo do powiedzenia, przetarcia na rękojeści oraz lekko ukruszone ostrzę w niektórych miejscach mówiło wiele. Pokazywało, że nie jest tylko czymś co można rzucić w kąt i zapomnieć.
Pokręciłem głową i przestałem wpatrywać się w broń. Parę wdechów na uspokojenie nie pomogło tym razem, wciąż buzowało w moim wnętrzu, więc po co tyle zwlekać?
Już wolniej ruszyłem do przodu, otworzyłem ciężkie drzwi i wyszedłem na korytarz. Kierowałem się z automatu, wiedząc dokładnie gdzie zmierzam. Nie jestem pewien kiedy i jak ale zanim znowu odzyskałem świadomość nad swoimi czynami, już byłem przed wielką Areną. Ludzi na około było prawie tyle samo co jeszcze godzinę temu. Najwyraźniej walki nie są tutaj tak rzadkie jak pomyślałem po słowach Treachera. Podszedłem bliżej do krat, tym razem decydując się na zejście na sam dół. Musiałem się w pewnych miejscach przepychać aż straciłem równowagę parę razy.
CZYTASZ
ꜱʜᴀᴅᴏᴡ ᴡɪᴛʜɪɴ
FantasyWaylan Hux to dziewiętnastoletni chłopak, który nigdy nie nauczył się zamykać buzi na kłódkę. Nawet wtedy kiedy sytuacja, chociażby z grzeczności, tego wymagała. Jest fanem starych zespołów i jeszcze starszych strasznych filmów. Mimo tego nawet prz...