30. Wspomnienie

129 18 1
                                    

Płacz małego dziecka rozniósł się po mojej czaszce. Nie byłem pewien czy jest to nawet prawdziwy dźwięk, nic nie miało sensu. Gdzie byłem?

Odwróciłem się dążąc za rwącą potrzebą, która kierowała mną jak marionetką. Najpierw widziałem tylko mgłę, lekko migoczącą na różne kolory. Dopiero później widok zaczął się wyostrzać aż w końcu uformował się w kształty, które przypominały ludzi i...blok operacyjny?

- No dalej! Przyj! Właśnie tak, już prawie!

Porodówka?

- Nie poddawaj się kochana!

Jedna z pielęgniarek, zasłaniająca widok na rodzącą kobietę, ściskała mocno jej rękę głaskając po spoconych włosach. Podszedłem bliżej, omamiony widzianym wydarzeniem. Krzyki kobiety rozchodziły się po całej sali pomieszane ze słowami otuchy pielęgniarki i lekarza, który odbierał poród. Starałem się nie zwracać uwagi na krew, której było okropnie dużo. Cała moja uwaga poświęcona została kobiecie.

- Musisz mi pomóc!

Stanąłem w pół kroku rozpoznając głos. Pielęgniarka w tym czasie spojrzała smutno na lekarza, który odpowiedział jej tym samym. Trzymał już dziecko w rękach, całe we krwi i śluzie. Było blade niczym pierwszy śnieg a jego czarne włosy układały się na różne strony.

Nie płakało.

Spojrzałem na kobietę, która pełna wykończenia na twarzy i młodsza o paręnaście lat, patrzyła z lekkim uśmiechem na pielęgniarkę. Zawiorowało mi w głowie, kiedy zrozumiałem co tu się właściwie dzieje.

To było moje wspomnienie.

Pielęgniarka wciąż odmawiała wzroku mojej mamie, która ubłaganie prosiła o swoje dziecko. Martwe dziecko.

Mój wzrok przeniósł się w jego stronę. Lekarz wciąż próbował przywrócić mu...mi tak właściwie, akcje serca. Wszyscy czekali na tej jeden dźwięk, płacz, który mówiłby, że wszystko jest dobrze. Jednak skoro przeżyłem tyle lat to chyba znaczy, że mu się udało? Prawda?

Lekarz po wielu próbach zwrócił się do mojej mamy, przekazał jej martwe dziecko i przeprosił za wszystko czego nie był w stanie zrobić. Później ją zostawili, świat jakby działał innym czasem, widziałem urywki płaczu mojej mamy i jej smutnego, wręcz załamanego wzroku.

- Obiecałeś, że mi pomożesz.

Po tych słowach świat znieruchomiał. Łza kobiety zatrzymała się w miejscu a jasne światło rozbłysło pomieszczenie. Przymknąłem oczy, sam będąc oślepiony nagłym światłem.

- Moje dziecko..

Chciałem spojrzeć na intruza, jednak jego osoba nie była wykonana z materii przyjemnej dla oka, wydawałoby się jakby samo patrzenie na niego wypalało duszę.

- Nie pozwolę mu umrzeć.

===***===

Otworzylem oczy, oddychając jakbym przebiegł maraton. Nie wiedziałem co się dzieje a jasne światło powodowało jedynie moje rozdrażnienie. Próbowałem się rozglądnąć aż w końcu czyjeś zimne ręce chwyciły mnie za policzki.

- Co tam widzieliście? - spojrzałem prosto w jej czarne oczy przysłonięte niesfornymi kosmykami białych włosów i mój oddech automatycznie się uspokoił. Odetchnąłem z ulgą.

- Gdzie jest ten chuj? - spytałem a Mania od razu wiedziała o kogo mi chodzi. Przewróciła oczami i odsunęła się ode mnie dając mi możliwość spojrzenia na Księcia Piekła, który leżał głową na stoliku i wyglądał na nieprzytomnego - Dlaczego jest nieprzytomny skoro to ja miałem jego rękę w piersi?!

ꜱʜᴀᴅᴏᴡ ᴡɪᴛʜɪɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz