19.Kim jest tajemnicza piękność u boku lidera Crowstorm?

244 20 224
                                    

Styczeń był tego roku wyjątkowo mroźny. Faktycznie zapowiadało się na to, że nadchodzi zima dekady, a śnieg który spadł jeszcze przed świętami twardo zalegał na ulicach. Wszyscy powoli wydawali się być zmęczeni wszechobecną bielą, mrozem i wieczną koniecznością odśnieżania samochodów. No, może prawie wszyscy. Ja byłam zachwycona. 

-Chyba odmroziłem sobie palce! A co jak mi odpadną?! Waleria! - panikował Alexy, prawie wylewając gorącą czekoladę z ogromnego kubka.

Siedzieliśmy w uroczej góralskiej knajpce w małej Tyrolskiej miejscowości. Wszędzie, gdzie tylko okiem sięgnąć góry i śnieg, śnieg i góry, coś cudownego. Lokal był niewielki, a w środku królowało drewno i ludowe ornamenty. Znaleźliśmy sobie miejsce przy kominku, ogrzewając zmarznięte od całodziennego jeżdżenia na nartach stopy. Drewno wesoło strzelało, relaksując mnie jeszcze bardziej, przez co nawet narzekanie Alexego nie było w stanie zmącić mojego dobrego nastroju.

-Uspokój się, marudo - rzuciłam w jego stronę, przewracając oczami. - Nic ci nie odpadnie! Chodź, wystaw te przeszczepy bliżej kominka i zaraz się ogrzejesz. Kassi przysuń go bliżej bo zaraz nie wytrzymam.

Szarooki zaśmiał się pod nosem i chwytając za nogę fotela Alexego przyciągnął go bliżej kominka, żeby mógł w pełni korzystać z ciepła, które dawał.

-Przeszczepy! No nie wierzę, słyszeliście ją?! - Naburmuszył się, ale nie dało się nie zauważyć, że było mu teraz lepiej. Umościł się w fotelu jak kocur, dodatkowo opatulając się kocem, który przyniosła obsługa.  Jęknął cicho w zadowoleniu, a wszyscy zaśmialiśmy się z jego nagłej zmiany nastroju. Typowy Alexy.

Do naszego stolika podeszła długonoga blondynka, ubrana w tradycyjny dirndl. Sukienka w kolorze butelkowej zieleni sięgała jej przed kolano, a kwieciste ornamenty przyciągały wzrok. Wyglądała uroczo, jasne włosy miała spięte w długie do pasa warkocze, które poruszały się przy każdym jej ruchu. Wszystkie dziewczyny należące do obsługi miały na sobie podobny strój. Zazdrościłam im, że mogą nosić w pracy taki piękny uniform, przy nim mój fartuszek z Cosy Bear Cafe wyglądał jak łachmany kopciuszka.

-Kto z Państwa zamawiał karmelowe latte? - Zapytała po angielsku z silnym austriackim akcentem. Roza uniosła dłoń.

-To dla mnie - uśmiechnęła się do dziewczyny i wzięła od niej pokaźnych rozmiarów filiżankę. - Danke schön.

Uniosłam lekko brew patrząc na białowłosą przyjaciółkę.

-Nie wiedziałam, że mówisz po niemiecku - odparłam z uznaniem, a Rozalia zaśmiała się dźwięcznie.

-Bo nie mówię, też byście potrafili powiedzieć kilka słówek gdybyście zerknęli do słownika rozmówek francusko-niemieckich, który wam przesłałam - wszyscy jednogłośnie wydaliśmy z siebie cierpiętniczy jęk.

-Znowu atakuje! Ratuj się kto może - Zawyła Chani, doprowadzając wszystkich do dzikiego wybuchu śmiechu. Każdy z nas przez ostatni tydzień przeżył napad rozszalałej Rozalii, planującej każdy najmniejszy detal naszego kilkudniowego wyjazdu.

Zanim zdążyliśmy się spostrzec znalazła dla nas hotel, transport oraz wypełniła nasz grafik po brzegi zwiedzaniem, jazdą na nartach i setką innych atrakcji, które miała do zaoferowania okolica. Nie mówię, że to źle kiedy ktoś odwala za ciebie całą brudną robotę, ale zdecydowanie brakowało jej trochę spontanu.

-Powinniście się cieszyć, że wszystko zaplanowałam. Gdybym zostawiła to wam to szukalibyście hotelu dzień przed wyjazdem i skończylibyśmy w jakiejś melinie, albo odmrażając tyłek na dworcu - fuknęła urażona, a Leo wziął ją w ramiona, składając delikatny pocałunek na jej skroni.

Troublemakers - [NATANIEL SŁODKI FLIRT]/[KASTIEL SŁODKI FLIRT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz