Uwielbiałam jarmarki świąteczne. Odkąd przestałam być dzieckiem coraz rzadziej dopadał mnie prawdziwy duch świąt. Praca, studia i prędkość z jaką mijał mi czas, często sprawiał, że nie miałam nawet czasu zarejestrować zbliżającego się Bożego Narodzenia, a co dopiero odpowiednio wsiąknąć w atmosferę i nacieszyć się nią. Dlatego zawsze chadzałam na jarmarki świąteczne i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Jasne, było zimno, ciasno, a grzaniec kosztował tyle, że siwiałam na całą myśl, ale właśnie o to chodziło!
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, kiedy tylko otoczyła mnie cała gama kolorów, migoczących światełek i zapachów. Tegoroczny jarmark był naprawdę ogromny. Poza stoiskami z jedzeniem, biżuterią, ręcznymi wyrobami i innego typu bibelotami, znalazło się również miejsce na scenę, gdzie lokalny zespół śpiewał świąteczne przeboje. Dzieci jeździły na łyżwach, dorośli popijali grzane wino i gorącą czekoladę, a zakochane pary przechadzały się pomiędzy alejkami przeglądając wszystko co mieli do zaoferowania sprzedawcy.
Chwyciłam swojego chłopaka pod ramię i pociągnęłam go w stronę całego tego majdanu.
-Nigdy nie byłem na jarmarku świątecznym - prawdopodobnie gdyby powiedział mi, że jest przybyszem z innej planety byłabym mniej zaskoczona. Właściwie gdyby okazało się to prawdą to sporo rzeczy nabrałoby sensu.
-Chyba żartujesz? Czy ty nie miałeś dzieciństwa czy co?
-Moi rodzice nie byli specjalnie chętni na tego typu rozrywki. Woleli spędzać święta w samolocie do Tajlandii - wzruszył lekko ramionami, a mnie serce zamarło. Od razu pożałowałam swoich słów. Jak mogłam powiedzieć coś takiego?
-Kastiel, przepraszam, ja...- zaczęłam, ale chłopak poczochrał mnie po włosach i wtrącił mi się w zdanie.
-Wyluzuj, dziewczynko, nie musisz mnie przepraszać. Nie mam żalu i w sumie nie wiem czemu to powiedziałem - chociaż na jego twarzy wykwitł firmowy uśmiech numer pięć, ja nie byłam przekonana co do tego, że mówi prawdę.
-W porządku. W takim razie pokażę ci czemu tak bardzo uwielbiam te miejsce! - Nie powiedziałam tego na głos, ale miałam zamiar sprawić, że nadrobi dzisiaj wszystkie te razy, które go ominęły kiedy był dzieckiem. A że Waleria Harris nie rzuca słów na wiatr, od razu pociągnęłam go w stronę budek.
-Nie mogę się doczekać - burknął, zakopując nos w czerwonym szaliku i chociaż marudził, widziałam jak jego oczy delikatnie się zmrużyły. Jak zawsze kiedy się uśmiechał, a raczej kiedy próbował tego nie robić. Upierdliwiec, naprawdę świat by się nie rozpadł, gdyby od czasu do czasu pokazał, że coś go cieszy.
W pierwszej kolejności skierowałam się w stronę ogromnego stoiska z grzanym winem, wokół którego tłoczyło się mnóstwo osób. Nie było mroźno, ale zbliżał się już wieczór, więc wszyscy próbowali ogrzać się na wszelkie sposoby. Wino oraz gorąca czekolada były podawane w uroczych kubkach w kształcie elfich butów z czubkiem zakończonym małym żółtym pomponem.
-Mam nadzieję, że chociaż piłeś grzane wino - zażartowałam, zanurzając usta w gorącym napoju. Jęknęłam cicho z przyjemności, którą za którą za każdym razem dostarczał mi ten cudowny trunek.
-Słuchaj, może jestem wybrakowany przez moje dzieciństwo, ale nie jestem odszczepieńcem, Harold - rzucił mi pełne dezaprobaty spojrzenie, a ja uniosłam kącik ust w uśmiechu.
Nawet kiedy byliśmy parą nie zrezygnował ze swojego nawyku nazywania mnie Haroldem. Właściwie jak teraz o tym myślę to nie używaliśmy w stosunku do siebie żadnych typowych dla par przezwisk. Czasami zastanawiałam się czy w ogóle przeszłyby mu przez gardło.
CZYTASZ
Troublemakers - [NATANIEL SŁODKI FLIRT]/[KASTIEL SŁODKI FLIRT]
Novela JuvenilWaleria wraca do rodzinnego miasta na ostatni rok studiów i nie może doczekać się spotkania ze swoimi przyjaciółmi z dzieciństwa. W głębi serca wie, że chce spotkać się również z kimś jeszcze. Swoją nastoletnią miłością. Kiedy jednak dochodzi do ich...