29. Teraz albo nigdy Waleria

102 11 55
                                    

Miesiąc później.

Pierwsze dni były trudne, ja i Amber dużo płakałyśmy, chociaż lekarze powtarzali nam, że Nataniel wyjdzie ze szpitala szybciej niż wszyscy tego oczekiwali. Kiedy tylko poczuł się lepiej, przesłuchała go policja. Chociaż prosiłyśmy go, żeby podał im prawdziwe nazwiska, Nate zeznał służbom, że nie ma pojęcia kto go pobił. Z jednej strony go rozumiałam, nie byli to ludzie, których od tak podaje się na policję. Mógłby narobić sobie tym jeszcze większych problemów, a jego sytuacja była już wystarczająco beznadziejna. Lepiej było załatwić to wszystko w sposób polubowny.

Amber przez ostatnie dwa tygodnie sporo schudła i praktycznie każdą wolną chwilę spędzała w szpitalu, przesiadując w sali brata. Nie mogła sobie wybaczyć, że ona rozwijała swoją karierę, podczas gdy on tkwił tutaj, uwiązany demonami przeszłości i grzechami swojego ojca. Obwiniała się, chociaż niewiele mogłaby zdziałać. Jako początkująca modelka nie zarabiała dużo, większość wynagrodzenia zostawało w agencji, a ona musiała jakoś utrzymać się pomiędzy kolejnymi zleceniami. Nie mówiąc już o tym, że Nataniel nigdy w życiu nie wziąłby od niej żadnych pieniędzy.

-Nataniel! Nie powinieneś się tak przemęczać! - Krzyknęłam przerażona, kiedy zauważyłam jak sam próbuje przenieść swoją walizkę. Od razu rzuciłam mu się na pomoc, wyrywając mu rączkę z dłoni. Szarpnęłam za nią i sapnęłam zaskoczona jej ciężarem. - Coś ty tu naładował? Kamieni?!

-Co za lebiody. Odsuń się dziewczynko bo zaraz ty wylądujesz w szpitalu - prychnął Kastiel i wziął ode mnie walizkę. Położył ją na podłodze bez większego trudu, chociaż ja prawie nadwyrężyłam bark. Będę musiała ponownie skontaktować się z Kim w celu ustalenia treningów personalnych. W trybie pilnym. 

-Nie kamieni, tylko książek. Veronica pożyczyła mi kilka fajnych tytułów - wymieniliśmy z czerwonowłosym porozumiewawcze spojrzenia. Veilmont uśmiechnął się głupio, a ja wywróciłam oczami. Nie trudno było się domyślić co chodziło po tej jego farbowanej głowie.

-Mówiłem Ci, że to nie te szpitalne żarcie tak szybko postawiło go na nogi - rzucił w moją stronę, po czym zwrócił się w stronę Nataniela. - Zaprosiłeś ją gdzieś czy dalej jesteś pizdą?

Twarz blondyna przeszła z zaskoczonej w zakłopotaną. Chyba nie spodziewał się takiej bezpośredniości ze strony Kastiela, chociaż przez ostatnie tygodnie miał mnóstwo czasu, żeby na nowo przywyknąć do jego charakteru. Kas towarzyszył mi i Amber prawie za każdym razem kiedy odwiedzałyśmy Nataniela w szpitalu. Był dla nas ogromnym wsparciem i byłam mu nieopisanie wdzięczna za każdą chwilę jaką poświęcał. Nikt tego od niego nie wymagał, a jednak to robił. Jego obecność powoli znowu stawała się dla mnie codziennością, co było tak samo cudowne jak przerażające. Nie chciałam robić sobie niepotrzebnej nadziei.

-Nie wiem o czym mówisz... - chrząknął, uciekając wzrokiem w bok, a jego policzki przybrały różowy odcień, co było bardzo widoczne na jego bladej, pozbawionej słońca skórze.

-Nie wiem o czym mówisz - zaczął go przedrzeźniać Kastiel, parodiując ton jego głosu. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. - Wyhoduj w końcu jaja, Carello.

-I niby gdzie miałbym ją zaprosić? Przez następny tydzień będę jeździł na wózku, a przy odrobinie szczęścia chodził o kulach. Na pewno byłbym rewelacyjnym towarzystwem do jakiegokolwiek wyjścia - nie skomentowałam tego, jak szybko przeskoczył z narracji "nie wiem o czym mówisz" do praktycznie przyznania się, że faktycznie o tym myślał. Cieszyłam się i miałam nadzieję, że faktycznie znajdzie w sobie dość odwagi, żeby podtrzymać tę znajomość. Dziewczyna była urocza i otaczała go naprawdę dobrą opieką. Lubiła żartować, że jest jej "ulubionym pacjentem", w co ani trochę nie wątpiłam bo młodziutka pielęgniarka była nim bez wątpienia zauroczona.

Troublemakers - [NATANIEL SŁODKI FLIRT]/[KASTIEL SŁODKI FLIRT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz