Praktycznie wbiegliśmy do szpitala, od razu lokalizując recepcję i pulchną kobietę siedzącą za nią. Amber dopadła do niej, zasypując ją natychmiast gradem słów. Mówiła tak szybko, że ledwo mogłam zrozumieć.
-Dobry wieczór, nazywam się Amber Carello, otrzymałam telefon, że mój brat jest u was. Czy moglibyśmy się z nim zobaczyć? Czy wszystko z nim w porządku? W jakim jest stanie? - Recepcjonistka miała krótkie kręcone włosy, a na nosie grube okulary, które osunęła w dół, żeby lepiej nam się przyjrzeć. Obrzuciła nas uważnym spojrzeniem.
-Imię? - Rzuciła, stukając głośno w klawiaturę komputera.
-Nataniel. Nataniel Carello - odpowiedziała natychmiast, a głos jej się łamał. Trzymała się kurczowo blatu, jakby z obawy, że zaraz osunie się na podłogę. Cała krew odpłynęła jej z twarzy, przez co była wręcz chorobliwie blada. Instynktownie trzymałam się blisko niej, gotowa złapać ją gdyby jej ciało odmówiło posłuszeństwa, chociaż sama ledwo trzymałam się na nogach.
Pielęgniarka zachowywała stoicki spokój, a jej ruchy były wręcz ślamazarne. Cała trzęsłam się ze stresu i złości. Do cholery, nie można było szybciej?!
-Sala 52, czwarte piętro, trzecie drzwi po lewej - rzuciła w końcu, a my bez zastanowienia pognaliśmy we wskazanym kierunku. Z duszą na ramieniu, z najczarniejszymi scenariuszami w głowie i z obezwładniającym strachem. Drżałam na całym ciele, nie pomagały nawet głębokie oddechy. Winda jechała tak wolno, że Kastiel zaczął uderzać w guziki, jakby to miało w czymkolwiek pomóc.
-Przestań, jeszcze coś zepsujesz i utkniemy tu na amen - rzuciłam poddenerwowana, widząc co wyczynia. Spuściłam wzrok na swoje czarne szpilki, a chwilę później zamknęłam oczy. Zacisnęłam mocno powieki i pierwszy raz od wielu lat zaczęłam się modlić. Nie robiłam tego od tak dawna, nie wiedziałam nawet jak ułożyć słowa w jakąkolwiek modlitwę. Po prostu prosiłam, kogokolwiek, jeżeli ktokolwiek tam był, żeby wszystko było dobrze.
W końcu winda zatrzymała się, a drzwi otwarły ze skrzypnięciem. Na korytarzu było przeraźliwie cicho i ciemno. Było już dosyć późno, więc większość pacjentów o tej godzinie znajdowała się w swoich pokojach. Część świateł była pogaszona, ciszę zakłócało jedynie pikanie dochodzące z co poniektórych pokoi i ciche szepty rozmów.
-Które to były drzwi? - Szepnęła blondynka rozglądając się dookoła. - Trzecie po lewej? Po prawej?
Zanim zdążyliśmy odpowiedzieć, zauważyła drobną, młodziutką kobietę wychodzącą z jednego z pomieszczeń.
-Dobry wieczór, przepraszam, czy wie Pani może gdzie znajdę Nataniela Carello? Został przywieziony kilka godzin temu.
-Tak, oczywiście, właśnie od niego wychodzę. Mogą Państwo wejść - jej uśmiech sprawił, że wszyscy odczuliśmy głęboką ulgę. Sprawiała bardzo przyjemne wrażenie. Była młoda, prawdopodobnie w naszym wieku, a biła o niej taka energia, że nie miałam wątpliwości, że musiała być dużą pociechą dla pacjentów. Sama automatycznie poczułam jakby z moich barków spadł ogromny ciężar. Gdyby było bardzo źle coś dałaby po sobie poznać, prawda?
Amber weszła do sali, ale Kastiel zatrzymał się w pół kroku. Wyglądał jakby nie był pewny czy chce tam wejść i nie było w tym nic dziwnego. W końcu przez większość czasu nie byli w stanie przebywać w swoim towarzystwie bez chęci zamordowania tego drugiego. Nie chciałam żeby czuł się w obowiązku czekać tutaj na nas, nie miał w końcu ku temu żadnego powodu.
-Dziękuję, że nas tutaj przywiozłeś, naprawdę. Jeśli chcesz możesz wrócić na wesele, poradzimy sobie - odparłam.
-Nie ma za co - rzucił, po czym ignorując moją propozycję, wszedł do sali Nataniela. Blondynka już siedziała przy jego łóżku, zalewając się łzami.
CZYTASZ
Troublemakers - [NATANIEL SŁODKI FLIRT]/[KASTIEL SŁODKI FLIRT]
Teen FictionWaleria wraca do rodzinnego miasta na ostatni rok studiów i nie może doczekać się spotkania ze swoimi przyjaciółmi z dzieciństwa. W głębi serca wie, że chce spotkać się również z kimś jeszcze. Swoją nastoletnią miłością. Kiedy jednak dochodzi do ich...