27

154 10 3
                                    

                        Pojedynek trwał dobre trzydzieści minut, co nie znaczyło że był on wyrównany. Brodaty mężczyzna sprawił mu trochę kłopotu jedynie na samym początku zaskakując poprzez zastawioną wcześniej pułapkę, przez którą z łoskotem uderzył w dno, głębokiej na co najmniej pięć metrów dziury. Szybko jednak podniósł się na równe nogi i zamieniając się miejscami z drzewem wydostał na powierzchnie. 

Tam już czekał na niego przeciwnik, nie dając mu czasu na wytchnienie ruszył pędem w jego stronę celując w jego nogi, chciał go powalić na ziemie. Odczytując jego zamiary uskoczył w bok rzucając jednocześnie pięć podkręconych kunaii, jednego nasączonego czakrą błyskawicy. Kiedy ponownie poczuł grunt pod nogami szybkim ruchem wyciągnął katanę, napierał na ziemię tak mocno aż powstały wyraźne odciski czarnych sandałów jakie założył tego ranka. Zrobił to w idealnym momencie by odeprzeć nadchodzący atak. 

Dzięki chwili nieuwagi przeciwnika po tym jak rozciął skórę na jego ramieniu, tworząc ranę głęboką na kilka centymetrów. Krew trysnęła brudząc policzek, docierając aż do zamkniętej powieki i osiadając na brodzie, syknął z bólu starając się zatamować krwawienie dłonią. Ból musiał być potworny, kataną jaką nosił nasączona była trucizną. Akurat dzisiaj miał testować nowy wytwór Orochimaru, obecna sytuacja była do tego idealna. 

Mężczyzna, sparaliżowany padł na ziemie. Chowając ostrze z powrotem zaczepiając je na swoich plecach. Podszedł do leżącego przeciskając go nogą jeszcze bardziej do chropowatej powietrzy, czym wyrwał sapnięcie z ust wroga. Nie był wstanie zdobyć się na nic więcej, gdy naciskał na jego klatkę piersiową w miejscu gdzie za rzędem żeber znajdowały się płuca, nie mógł się również uwolnić sparaliżowany trucizną. Mangekyo sharingan zaświecił złowieszczo w parzę z fioletem, zimne stalowe spojrzenie będące niemą groźbą. Był teraz całkowicie na łasce tego człowieka. Plotki o sile i inteligencją jaką dysponował nie były ani trochę przesadzone, mimo to wszystko szło według planu.

- Kim jesteście i czego szukacie w Konoha? - Spokojne, mrożące krew w żyłach słowa wyszły z pod jego ściśniętych warg. Co raz mniej mu się to wszystko podobało.

Nie minęła sekunda nim znaleźli się w wytworzonej przez niego iluzji, kojący błękit nieba z niekiedy białymi punkami zmienił się w szkarłat, słońce będące w pełnej krasie zostało przyćmione czernią. Odgłosy walki, dotychczas cały czas im towarzyszące zmieniły się w grobową ciszę. Przerywaną jedynie przez złowieszcze powiewy wiatru i czarne kruki szybujące wysoko ponad ich głowami. Iluzja roztaczała przerażająca aurę grozy, będący w niej złapanym miało się wrażenie że z raju przeniesiony zostałeś do piekła, zupełnie jakby wiele osób zakończyło tu swoje życie, cierpiąc katusze. 

Wszystko było na tyle realne że nawet wiedząc co się dzieje nie był wstanie wyrwać się z sideł, Sasuke Uchihy. 

Mężczyzna z ziemi przeniósł się na krzyż spętane ze sobą nogi ciasno przylegały do drewna, ręce rozpostarte tak bardzo że aż boleśnie, mógł patrzeć jedynie na postać przed nim. Brunet jak najszybciej chciał zdobyć informacje o wrogu, ufał swojej intuicji, a ta podpowiadała mu że jeśli czegoś nie zrobi....stanie się coś złego, coś bardzo złego. Musiał wiedzieć w jaki sposób ukrywali tak liczną armie, kto nimi dowodzi, gdzie jest i najważniejsze jaki jest ich cel. Dlatego nie miał żadnych skrupułów podczas torturowania wroga.

Pokazywał mu brutalne wręcz bestialskie obrazy mrożące krew w żyłach, zabijał go na wiele sposób. Utopienie, spalenie, wykrwawienie. I choć ofiara krzyczała zdzierając sobie gardło, nie pisnęła żadnego słowa. Nawet gdy minął tydzień ogromnego, nieustającego bólu będącego zaledwie minutą w świecie rzeczywistym. Syknął pod nosem rozdrażniony gdy po raz kolejny nie usłyszał odpowiedzi na zadane pytania. 

Nowy Początek - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz