O moim największym wsparciu

261 19 23
                                    

Czułem się tak, jakby osoba stojąca po drugiej stronie lustra nie była mną. Miałem ochotę rozszarpać tego chłopaka, który spoglądał mi teraz w oczy i wykrzyczeć mu to, jak bardzo nieodpowiedzialnie się zachował. Przed oczami znów stanął mi pocałunek sprzed kilku godzin i aż trudno było mi uwierzyć, że w ogóle to zrobiłem.

Chciałem, aby okazało się, że to wszystko jest tylko złym snem. Że nigdy nie poznałem Roberta i jest tylko wytworem mojej wyobraźni, który nic nie znaczy, bo w rzeczywistości znaczył zdecydowanie za wiele. Byłem na siebie zły, że nie potrafię opanować swoich emocji, byłem wściekły na to, że się zakochałem i nie umiem się odkochać. 

Jesteś za słaby, usłyszałem głos w swojej głowie. I nadal patrzyłem w lustro na tego chłopaka, który napsuł mi tak wiele nerwów. I zobaczyłem, że po jego policzkach lecą łzy. Wiedział, że zrobił źle, że gdyby ktokolwiek dowiedział się o tym, co zaszło, to nie miałby już życia. 

I znów przed oczami stanął mi obraz zdezorientowanego Roberta, który nie wiedział, jak ma się zachować. Czy mógł w ogóle cokolwiek do mnie poczuć? Łudziłem się, że tak, ale jednak coś podpowiadało mi, że nigdy by mnie nie chciał. Bo co mogło sprawić, że pan milicjant, którego codziennym zajęciem jest gnębienie takich jak ja, nagle odmieni swój światopogląd? Nic, a przynajmniej nie ja. Za kogo się uważałem, aby myśleć, że mogę to zrobić? Byłem tylko zagubionym studentem, który chciał być przez kogoś kochany. Chłopakiem, który miał serdecznie dość szlajania się po burdelach, aby zaznać choć trochę czułości.

Oparłem się rękami o umywalkę i popatrzyłem nieznajomemu z lustra prosto w oczy. Coraz trudniej było mi nad sobą zapanować. Łzy już lały się strumieniem. Z mojego gardła wydobył się szloch, choć bardzo starałem się być cicho. Aż zakręciło mi się w głowie. Odwróciłem się w drugą stronę, aby nie musieć oglądać załamania chłopaka, którego widziałem w lustrze, ale on przecież był mną. Nie mogłem od niego uciec, choćbym nie wiem jak chciał.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zakryłem usta ręką, aby nie wydać z siebie żadnego niepotrzebnego dźwięku, który zdradziłby, że przechodzę dość mocne załamanie nerwowe.

- Arek?- usłyszałem głos matki.- Słyszę, że coś się dzieje, czy mogę wejść?- zobaczyłem, że szarpie za klamkę, ale zamknąłem się w środku, więc nie weszła.- Synuś, wpuść mnie, proszę.

Nie chciałem jej wpuszczać, ale z drugiej strony czułem, że jeśli jeszcze przez chwilę zostanę sam ze sobą, to się nie pozbieram do jutra. Chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi i je otworzyłem.

Mama popatrzyła na mnie z troską. Wkroczyła do łazienki, zamknęła za sobą drzwi, podeszła do mnie i przytuliła. O nic nie pytała, po prostu wzięła mnie w swoje objęcia.

- Skarbie, już dobrze, cichutko- szeptała mi do ucha, gładząc moje włosy, gdy ja płakałem w jej ramionach.  

W końcu się od niej odsunąłem i spojrzałem w oczy, tak bardzo podobne do moich. Otarła mi jeszcze samotną łzę spływającą po policzku i uśmiechnęła się smutno.

- Co się dzieje? Co sprawiło, że moje dziecko jest w takim stanie?

- Moje uczucia podpowiadają mi coś innego niż rozsądek. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Zrobiłem to, co doradził mi rozum i wcale nie czuję się z tym dobrze. Gdy emocje biorą górę, też później tego żałuję. Cokolwiek zrobię, to i tak będzie źle.

- Nie pomogę ci, jeżeli nie powiesz mi konkretnie, co się stało.

- Poznałem kolegę- zacząłem niepewnie.- Po jakimś czasie dowiedziałem się o nim czegoś, co teoretycznie powinno go skreślić w moich oczach, ale mimo tego nadal go lubię... Tadek mówi, że dla dobra wszystkich muszę zerwać z nim kontakt, ale ja nie umiem.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz