Epilog

178 15 74
                                    

Wydarzenia tamtego wieczora pamiętam bardzo dobrze i mogę opisać je w najdrobniejszych szczegółach. Próbowałem uspokoić Roberta i zapewnić go, że przecież nie z takimi rzeczami dawaliśmy sobie wcześniej radę. Zapewniłem, że wezmę urlop i się nim zajmę. Wtedy nie dostrzegałem zbliżającej się katastrofy, ale dzisiaj, przywołując w pamięci tamte wydarzenia, wiem, że to Robert ją wyczuł. 

Musiał czuć ogromny ból, bo w jego spojrzeniu dostrzegałem, że się poddaje i nie ma siły na dalszą walkę. Myślałem jednak, że jeżeli ja będę się starał i wierzył za nas dwóch, to wszystko będzie dobrze. Szybko okazało się jednak, że to Robert był spokojniejszy, bo ja nie potrafiłem opanować swoich emocji. Kierował mną paniczny strach, z każdą minutą coraz silniejszy, gdy widziałem, że Robert krzywi się z bólu przy oddychaniu.

- Dlaczego ten lekarz nie wysłał cię od razu do szpitala?- zapytałem, próbując znaleźć winnego tej sytuacji.

- Chciał, ale nalegałem, aby puścił mnie do domu. Chciałem się z tobą jeszcze zobaczyć- odpowiedział przepraszającym tonem.

- Robert, będziesz mnie oglądał jeszcze przez długie lata, powinieneś się posłuchać jego zaleceń.

Chciał mi coś odpowiedzieć, ale wtedy dostał ataku kaszlu i zaczął się dusić. Myślałem na początku, że nie może nabrać powietrza właśnie przez ten kaszel, ale z przerażeniem zauważyłem, że z ust zaczyna mu lecieć krew. Szybko zaprowadziłem go do łazienki i kazałem stanąć mu nad umywalką. Gdy ponownie udało mu się złapać oddech, zostawiłem go na chwilę i szybko zadzwoniłem po pogotowie. Wróciłem do Roberta i starałem się go uspokoić, mówiąc spokojnym tonem, że zaraz przyjedzie pomoc. Niestety trochę naczekaliśmy się na przyjazd ratowników. Byłem już na skraju wpadnięcia w histerię, gdy minęło już pół godziny, a nadal nikt się nie zjawiał. Na szczęście zanim puściły mi nerwy, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że karetka staje pod naszym blokiem.

Wybiegłem z mieszkania, aby ratownicy nie tracili czasu na szukanie odpowiedniego lokalu. Gdy tylko ich zawołałem, poszli za mną, ale na pierwszy rzut oka było widać, że są nieprzyjaźnie nastawieni wobec mnie. W ciszy zbadali Roberta i próbowali z nim przeprowadzić wywiad, ale mój chłopak z trudem odpowiadał nawet na najprostsze pytania, dlatego postanowiłem, że to ja będę z nimi rozmawiał.

- Czy miał pan wcześniej jakieś problemy ze zdrowiem?

- Robert uległ poważnemu wypadkowi pod koniec osiemdziesiątego szóstego roku i nigdy do końca nie wrócił do zdrowia- powiedziałem.

- Nie pytałem pana. Czy jest pan kimś z rodziny, aby odpowiadać na takie pytania?- zapytał szorstko.

- Nie, ale znamy się już bardzo długo. Myślę, że jestem na tyle zaznajomiony z sytuacją Roberta, aby móc odpowiedzieć na każde wasze pytanie. Nie widzicie, że on ledwo oddycha?!

- Arek wszystko wam powie- Robert ledwo wypowiedział to zdanie, ale dobrze zrobił, gdyż w przeciwnym razie ratownicy nie chcieliby mnie słuchać.

Zatem jeden z ratowników przeprowadził ze mną krótki wywiad. Czułem, że patrzy na mnie z góry i najchętniej zakończyłby już ten dialog.

- Jest pan pewien, że pana kolega nie choruje na żadną chorobę, która mogłaby obniżać jego odporność? Widzę tutaj ostrą niewydolność oddechową, to bardzo wątpliwe, aby złapał coś takiego od zwykłego zmoknięcia- zapytał w pewnej chwili.

- Mieszkam z nim dwanaście lat!- wybuchnąłem nagle. Miałem ochotę rzucić się na tego ratownika, bo strasznie mnie już irytował.- Wiem o tym człowieku wszystko, rozumiesz?!

- Mieszkacie razem?- zapytał i uniósł jedną brew.- Tym bardziej moje pytanie nie powinno pana dziwić. Wielu takich jak wy łapie wirusy obniżające odporność poprzez kontakty seksualne.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz