O kłótni i pożegnaniu

224 22 47
                                    

Wróciliśmy do mieszkania. Atmosfera między nami była bardzo napięta. Tadek popatrzył na mnie, jakby wyczekując, że sam podejmę temat, ale nie zamierzałem tego robić.

- To co tak naprawdę się wczoraj wydarzyło?- zapytał po długim milczeniu.

- To, co ci mówiłem. Nie moja wina, że przyszedł- odpowiedziałem spokojnie.

- Powinieneś zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, a nie wdawać się z nim w dyskusję.

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić- odparłem szorstko.

- Arek, ty naprawdę nic nie rozumiesz? Co musi się stać, abyś przejrzał na oczy, że ten człowiek może cię jedynie skrzywdzić?

- Daruj sobie, Tadek. Wiem, że chcesz dobrze, ale mam dość tych twoich rad. Nie masz pojęcia, jak ja się czuję. Pozwól załatwić mi to po swojemu.

- Skończysz ze złamanym sercem. On cię nie pokocha, nigdy- powiedział powoli.- Jeżeli myślisz, że może stać się inaczej, to naprawdę jesteś idiotą.

Te słowa mnie zabolały, ale nie dałem tego po sobie poznać. Musiałem w końcu zaufać sobie, a nie polegać na słowach innych. A moja intuicja podpowiadała mi zupełnie coś innego niż mój przyjaciel.

- Nie mam już piętnastu lat, abyś musiał mówić mi, co jest dla mnie dobre. Jestem dorosły, potrafię sam obrać właściwą drogę. Nie zamierzam robić niczego wbrew sobie- powiedziałem szorstko.

- Ciebie naprawdę pojebało. Powinieneś go nienawidzić za to, co on i jego koledzy nam robią. Zerwanie kontaktu to jest jedyne wyjście, abyśmy byli bezpieczni, abyś ty był. Nie boisz się, że coś ci się stanie?

- Po prostu chcę załatwić tę sprawę po swojemu, zrozum to. Muszę porozmawiać z nim szczerze, nie dam rady tak po prostu zerwać kontaktu. Wczoraj już spróbowałem tak zrobić i...- zaciąłem się. Tadek cały czas patrzył na mnie z takim wyrzutem, jakbym co najmniej wymordował mu rodzinę.- Czułem, że to nie jest właściwie, że to nie w porządku.

- A on jest wobec ciebie w porządku?! Powiedz mi?!- podniósł głos. Widziałem, że coraz trudniej mu zapanować nad emocjami.

- Wiem, że nie, nie musisz mi tego mówić. Tylko że nie jestem nim. To, że on nie jest szczery, to nie znaczy, że ja muszę taki być.

- A co jak zrobi ci krzywdę?

- Nie zrobi- odpowiedziałem praktycznie od razu. Byłem tego pewny.

- Arek, jedź ze mną. Nie będziesz musiał już go oglądać- nagle jego ton złagodniał. Chyba doszedł do wniosku, że jego argumenty nie działają i musi spróbować czegoś innego, by przemówić mi do rozsądku.

- Obiecuję, że jak tylko zrobi się niebezpiecznie, to wyjadę z miasta- powiedziałem poważnym tonem.

- Nie wierzę ci.

- Nie musisz. Po prostu informuję cię, że na razie nigdzie się nie wybieram- wzruszyłem ramionami. 

- No to ja też nie jadę.

- Tadek... Nie zachowuj się jak dziecko.

- To nie ja zachowuję się jak dziecko!- krzyknął.

Nie odpowiedziałem mu na tę zaczepkę. Staliśmy i po prostu mierzyliśmy się wzrokiem. Żaden z nas nie zamierzał ustąpić. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Tadek mówi to wszystko dla mojego dobra, ale wtrącenie się dziś między mnie a Roberta mógł już sobie darować. Wcześniej zawsze liczyłem się z jego zdaniem i prosiłem o radę, gdy miałem problem, ale tym razem czułem, że nie jest osobą, której pomoc będzie odpowiednia. 

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz