O kłopotliwych pytaniach

157 16 17
                                    

Odsunąłem się od Roberta jak poparzony, gdy usłyszałem głos pani doktor. Stała w progu, opierając ręce na biodrach. Nie miałem pojęcia, czy widziała, że się całowaliśmy.

- Dlaczego pan się tak blisko przysuwa do pacjenta? Prosiłam, by...

- Nic mi nie jest- Robert jej przerwał.

Kobieta popatrzyła na niego ze zdziwieniem.

- Panie Arkadiuszu, proszę już iść- powiedziała do mnie.

- Niech zostanie- Robert znów się wtrącił.

- Teraz się pan odzywa, a jak próbowałam z panem porozmawiać kilka dni temu, to udawał pan, że mnie nie słyszy- zauważyła z pretensją w głosie.

- Nie pamiętam tego. Miewam lepsze i gorsze dni, sama pani wie.

- Te "gorsze dni" ciągną się już od dłuższego czasu, panie Mrozowski.

- Od dłuższego czasu nie miałem kontaktu z nikim poza panią i moją mamą, a dzisiaj mam-odparł i lekko się do mnie uśmiechnął.

Spojrzała się na nas podejrzliwie. Na pierwszy rzut oka było widać, że intensywnie myśli. Więc nie widziała pocałunku, w przeciwnym razie domyśliłaby się, dlaczego Robert jest w lepszym humorze niż zazwyczaj.

- Pierwszy raz widzę, by się pan uśmiechał. Ja jako psychiatra nie byłam w stanie tego dokonać, więc brawo dla pana, panie Arku.

Nie potrafiłem wyczuć, czy żartuje, czy mówi to z ironią, więc tylko odpowiedziałem:

- Zawsze dobrze się dogadywaliśmy.

- Długo się znacie?

Krótko, ale intensywnie, chciałoby się odpowiedzieć.

- Tak, dość długo- skłamałem. Chciałem, by mi zaufała, bo to chyba od niej zależało to, z kim może widywać się Robert. Jakby usłyszała, że w sumie to znamy się trzy miesiące, na pewno stałaby się nieufna wobec mnie.

- No dobrze, to nie przeszkadzam.

- Jak długo mogę zostać?

- Gdy uznam, że ma pan już iść, to się zjawię- odpowiedziała i dopiero teraz lekko się do nas uśmiechnęła.

Gdy wyszła, Robert dotknął mojej dłoni i splótł razem nasze palce.

- Mi też ciebie brakowało- powiedział.- Myślałem bardzo dużo o tym, czy wrócisz. Czułem, że tak.

- Powiedz mi, czy mógłbym nie wrócić po tym wszystkim?

- No właśnie powinieneś nie wrócić po tym wszystkim. Wiesz, że między nami bywa trudno.

- To, że coś jest trudne, nie znaczy, że nie mam o to walczyć, jeśli bardzo mi zależy. Ty chyba wiesz o tym najlepiej.

Widziałem, że po tych słowach Robert odpłynął gdzieś myślami.

- Hej, wszystko dobrze?- zapytałem, by przywrócić go do rzeczywistości.

- Tak... Tak, dobrze- odpowiedział mi po krótkiej chwili, jakby moje słowa dotarły do niego z opóźnieniem.- Opowiesz mi, co robiłeś przez ostatnie miesiące?- zmienił temat.

- Najpierw pojechałem do Wrocławia... - zacząłem. Opowiedziałem mu też o innych miejscach, w których byłem razem z Tadkiem, ale ze względu na to, że się ukrywaliśmy, nie było zbyt wielu przygód do opowiadania.

- A twoi rodzice? Na pewno pytali, co się stało, że wyjeżdżasz.

- Powiedziałem im prawdę. O Hiacyncie, o willi, o nas... Zachwyceni nie byli, cały czas panuje między nami napięta atmosfera, ale nie odwrócili się ode mnie. A u ciebie jak z rodzicami? Rozmawiałem już z twoją mamą i wydaje mi się, że cię wspiera.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz