Rozdział 19. Kryształ.

14 5 0
                                    

(Perspektywa Skazeusza)

Szedłem z moimi ludźmi w nocy przez las. Z kwestii, że było ciemno i nikt z nas nie widział po ciemku mieliśmy w rękach pochodnie. Nie wierze, że ci ignoranci w tym ta naiwna kobieta uważają mnie nadal za głupiego trupa. Jechałem na swoim czarnym rumaku trzymając w swej ręce palącą się pochodnie. W pewnej chwili stanąłem tak jak moi żołnierze. Sięgnąłem do torby dając jednemu z ludzi pochodnie. Zszedłem z konia i rozwinąłem mapę. Rozejrzałem się. Byliśmy na miejscu przez co się chytrze uśmiechnąłem. Spojrzałem na ludzi.

-Ty, ty, ty i ty zostajecie.- Powiedziałem wskazując na czwórkę z moich ludzi.- Reszta idzie ze mną.- Dodałem po czym zacząłem razem ze swoimi ludźmi iść do jaskinie znajdującej się przed nami. Moi ludzie podpalili kolejne pochodnie i zaczęliśmy iść za mną. Widziałem zwisające z sufitu kamienne kolce oraz siedzące tam nietoperze. Spojrzałem słysząc huk. Jeden z tych kretynów dotknął czegoś, a kolec na niego spadł przebijając jego ciało na wylot. Pokręciłem głową zirytowany jego zachowaniem.- Idziemy dalej.- Warknąłem idąc dalej. Kiedy tylko mój informator poinformował mnie o kobiecie z blond lokami wiedziałem już, że to ona. To od niej wszystko się zaczęło. Pojawiła się tu jako dzieciak, a potem jako dorosła kobieta która zabiła Żaberzwłoka, a następnie uratowała rodzinę tego wariata. Nagle zauważyłem jak coś się świeci. Uśmiechnąłem się złowrogo czując, że to jest to czego szukałem od wielu dni. Przyśpieszyłem kroku. Gdy w końcu wszedłem do pomieszczenia ujrzałem jaskinie z podziemnym jeziorem. Wszędzie z ziemi wystawały kryształy. Jednak ja szukałem tego konkretnego. Wszędzie były niebieskie, fioletowe, różowe ale nie było czerwonego. Mówiąc dokładniej krwistoczerwonego kryształu w krzątacie serca. W tej jaskini powinny być dwa. Jeden użyje do planu, a drugi na sytuację awaryjną. W końcu je ujrzałem. Zacząłem iść po czym zacząłem się wspinać po skale pomagając sobie mieczem. Po wejściu chwyciłem pewnie jeden z klejnotów i silnie pomyślałem o pewnej osobie. Zagrzmiało, a ziemia się za trzęsła. Widząc wizerunek postaci zacząłem się głośno i przerażająco śmiać. Na widok spadających kolców chwyciłem drugi klejnot po czym zabierając miecz zeskoczyłem. Zacząłem biec z moimi ludźmi. Po dotarciu do reszty ludzi zauważyłem, że jaskinia została zamknięta przez zawalone się kamienie, a ludzi którzy wyruszyli ze mną zostało dość mało. Miałem szczęście, że wszystkich nie zabrałem. Nie miałem zamiaru mieć pod górkę jak to miała ta głupia i naiwna Zelżbieta. Wskoczyłem na konia i wyruszyliśmy w powrót do naszej siedziby. Zobaczysz Alicjo. Jeszcze sprawie, że ta twoja Kraina Czarów się zmieni i to bardzo.

Serce Krainy CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz