Rozdział 12. Urodziny władczyni.

23 5 0
                                    

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do komnaty na moją twarz. Usiadłam ziewając cicho i przeciągając się. Przetarłam jedną ręką oczy, a drugą poprawiłam opadające mi na twarz włosy. Głowa trochę mnie bolała ale nic mi zapewne nie będzie. Miałam nadzieję, że udało się im schwytać tego złodzieja. Usłyszałam ciche chrapanie. Spojrzałam w stronę dźwięku. Był to Tarrant. Spał koło mojej dłoni. Prawie się do niej przytulał. Pogładziłam go po jego policzku. Mężczyzna mruknął tylko przez sen.

-Tarrant. Wstawaj. Już ranek.- Powiedziałam lecz Kapelusznik chwycił moją dłoń i przytulił się do niej mamrocząc coś pod nosem niezrozumiałego. Zaśmiałam się cicho.- Tarrant jeśli nie wstaniesz spóźnimy się na podwieczorek.- Powiedziałam na co rudzielec gwałtownie wstał spadając z fotela.

-Już nie śpię!- Krzykną Tarrant po chwili wstając z podłogi.- Alicja jak się czujesz? W nocy spadłaś ze schodów w czasie gonienia tego złodzieja. Przepraszam. Przepraszam, że ciebie nie zdążyłem zatrzymać. Gdybym ciebie złapał... Tobie by się nic nie stało.- Mówił Tarrant zaciskając dłonie na kołdrze. Miał spuszczoną głowę. Uśmiechnęłam się lekko. Dałam dłoń na jego policzek który pogładziłam.

-No już, już. Nie obwiniaj się Tarrant. To nie twoja wina. Nic by mi nie było gdybym miała przy sobie oświetlenie.- Powiedziałam łagodnym głosem. Kapelusznik na mnie spojrzał.

-Najgorsze jest to, że nie złapano złodzieja. Skradł on Turpi Koncerz.- Powiedział Tarrant. Poklepałam mu ramię by dać trochę otuchy.

-Nie przejmuj się tym tak Tarrancie. Znajdziemy tego złodzieja.- Powiedziałam z uśmiechem. Wyszłam z łóżka.

-Mam nadzieję. Pójdę do kuchni. Pewnie już zaczęli śniadanie, a dziś wieczorem bal.- Powiedział Tarrant. Jak wspomniał o balu zainteresował mnie.

-Jaki bal?- Zapytała się podchodząc do szafy. Mój przyjaciel na mnie spojrzał.

-Dziś jest bal zorganizowany dla Białej Królowej. Dzisiaj ma urodziny.- Na słowa Tarranta zamarłam. Mirana ma dziś urodziny? Przecież ja nie wiem co kupić dla niej jako prezent oraz nie wiem jak się zachowywać. Ostatni bal na jakim byłam to bal gdy Hamish się stał głową rodziny.

-Nie dobrze.- Powiedziałam szeptem.

-Coś nie tak Alicjo?- Zapytał się najwyraźniej zmartwiony.- Chodzi o sukienkę na bal? Jeśli tak to mogę ci jakąś doradzić. Ostatnio zacząłem pracę nad kreacjami.- Powiedział Kapelusznik. Spojrzałam na niego.

-Nie chodzi o kreacje. Tylko o prezent. Kompletnie nie wiem co kupić Miranie. Nawet nie mam pieniędzy.- Powiedziałam siadając przy toaletce.

-Nie martw się Alicjo. Z resztą ja też muszę kupić jakiś prezent.- Powiedział Tarrant po czym opuścił moją komnatę w pałacu. Ponownie podeszłam do szafy i wyjęłam z niej dowolną sukienkę. Po przebraniu się poszłam do kuchni. Dosiadłam się do przyjaciół po czym wspólnie zaczęliśmy jeść śniadanie. Po posiłku wszyscy poszli przygotować salę. Prócz mnie i Tarranta. Oboje poszliśmy znaleźć idealne prezenty dla Białej Królowej. Po długim szukaniu w końcu odnaleźliśmy odpowiednie prezenty. Razem z przyjacielem udaliśmy się do jego domu. Zapakowaliśmy prezenty. Następnie Kapelusznik podał mi jedną z sukienek. Sięgała ona do podłogi. Była w złotym kolorze. Poszłam się przebrać do łazienki do której zaprowadził mnie Tarrant. Kiedy się przebrałam spojrzałam w lustro. Sukienka była piękna. Odsłaniała mi ona ramiona. Lecz mimo to była przepiękna. Zaczęłam starać się zapiąć zamek ale na marne. Na myśl by Kapelusznik mi pomógł czułam się lekko skrępowana. Żaden mężczyzna nie widział mnie w takim momencie. Może jedynie ojciec gdy byłam na tyle mała, że tego w ogóle nie pamiętam.

Serce Krainy CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz