Kiedy Claudię dopadły bóle niewiadomego pochodzenia, w pierwszej kolejności pomyślałem o wyszukanej formie zamachu, nic nie rozumiejąc. Bowiem rezydencja pełna była wyłącznie zaufanych generałów, a także ich partnerek życiowych, zaś oprócz gości przebywali tutaj jedynie pracownicy i królowa Yallane. Nikt z nich nie miał powodu krzywdzić nowej królowej, choć dopiero w drugim przebłysku świadomości zacząłem rozważać, jak przebiegał atak.
Claudia bawiła się z zaproszonymi osobistościami Irdium u boku Valegora oraz jego matki, a w dodatku niemal notorycznie towarzyszyła jej Dathmara. W zasadzie brak jakiejkolwiek możliwości ataku ograniczał mocno nawet najbardziej wysublimowaną metodę na morderstwo. Trucizna także nie wchodziła w rachubę, bowiem kobieta piła to co wszyscy, jak również jadła to co pozostali. Gdyby więc ktoś postawił wysiłki na próbę zatrucia, musiałby liczyć się z uśmierceniem większej ilości osób. Jednak kiedy królowa Yallane zajęła miejsce przy boku synowej, opowiadając coś o dolegliwościach kobiecych w pewnych stanach, raziło mnie niczym grom z jasnego nieba.
- No, no, Nerenette. – Generał Hyoth poklepał mnie po ramieniu, zagadując, choć dopiero co powróciłem na jadalnie pełniącą dziś rolę sali bankietowej. – Ty to masz szczęście, mając przywilej bycia na bieżąco ze wszelkimi nowinkami.
Uśmiechnąłem się lekko. Hyoth był już solidnie podpity. Mimo swej pozycji, dziś pozwolił sobie solidnie pofolgować. Uważał bowiem, jak zresztą chyba każdy, że w tym zacnym towarzystwie nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo. Nie licząc sprzeczki z kolegami po fachu. Jednak mężczyźni w towarzystwie małżonek raczej nie byli skorzy do rękoczynów, jakie mogły wyniknąć z ich ostrzejszej wymiany zdań oraz różnicy poglądów. Niestety z racji nagłego załamania samopoczucia gospodyni późniejsza możliwość przebywania w towarzystwie wyłącznie męskim została przekreślona.
Nie zapowiadało się, aby Valegor ponownie zaszczycił swą obecnością zgromadzonych biesiadników. Claudia także nie mogła zabawić niewiast, co ze względu na dwuznaczną wypowiedź królowej Yallane nasuwającą konkretne wnioski zostało przyjęte z aprobatą. Wszak wychodziło na to, że nowa królowa błyskawicznie poczęła, w związku z czym wydanie na świat dziedzica rodu oraz spadkobiercy funkcji władcy pozostawało wyłącznie kwestią nieuchronnego czasu. Nieoczekiwane zaburzenie planów zacnych panów nie wywołało zamieszania, a entuzjazm i ożywienie, a także dodatkowy powód do świętowania.
- Takiego obrotu sprawy tośmy się nawet nie spodziewali, nieprawdaż Niore? – Generał Naxava przyciągnął bliżej siebie małżonkę, otaczając ją ramieniem. Kobieta pokręciła jedynie głową, nie zamierzając głośno komentować aktualnego stanu małżonka. – Pamiętam, oj pamiętam, jak to ty biegałaś z brzuszkiem – oznajmił głośniej niż wypadało, co dodatkowo wskazywało na wysoki poziom upojenia.
Co więcej, swym wspomnieniem rozbawił kilku innych zacnych wojskowych. Niore jedynie rozciągnęła usta w lekko pobłażliwym tonie, spoglądając na męża. Jej delikatny głos rozniósł się wokół, kiedy posłusznie się z nim zgadzała.
- Też to pamiętam, najdroższy.
- Nie mów mi, że tęskno ci do tamtych czasów – zagadnąłem, klepiąc Naxave w ramię.
Po prawdzie, nie łączyła nas przyjaźń, chociaż oboje uznawaliśmy siebie nie tylko za godnych przeciwników, ale również lojalnych i wiernych towarzyszy broni. Takiej relacji nie sposób było przerwać nawet odległością oraz problemami codzienności. Kobieta imieniem Niore, która chyba już częściowo podpierała mężczyznę o chwiejnym kroku, posłała mi wymowne spojrzenie.
Niore urodziła i odchowała już troje dzieci, co nie znaczyło, że nie mogli z Naxavą dorobić się kolejnego. Ona wciąż pozostawała w wieku reprodukcyjnym, a Naxava mógł równie dobrze ubzdurać sobie, że chciałby w domu jeszcze raz małego brzdąca niebędącego jego wnukiem. Wszak ich latorośle już dorosły oraz zdołały się usamodzielnić.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]
ChickLitNiestety nie wszystkie historie są szczęśliwe, podobnie jak nie wszystkie pary łączy prawdziwe, głębokie uczucie. Dathmara na własnej skórze przekonała się, że bycie w związku wcale nie równa się prawdziwej miłości. Chcąc uciec od partnera sadysty...