Przyjęcie zdawało się dopięte na ostatni guzik. Nayreo świetnie sprawdzała się w swej roli. W zasadzie ogarnęła większość tematu związanego z zakąskami, przekąskami, trunkami, a nawet elementami zdobniczymi mającymi udekorować salę jadalną. Nic dziwnego, że piastowała zacne stanowisko kuchmistrzyni w rezydencji monarchów. Na życzenie Claudii przebrzmiewać miała także cicha nutka muzyczna, co stanowiło nie lada urozmaicenie tego typu oficjalnych przyjęć. Zaś następnego dnia odbyć miało się niespodziankowe przyjęcie na cześć Valegora.
Naprawdę zdumiewał mnie fakt, że udało się przyjaciółce zorganizować dodatkową imprezę bez wiedzy męża, Nerenette, a nawet Deshaya. Ten szczęśliwie nie deptał nam po piętach, mając jedynie baczenie na bezpieczeństwo małżonki swego mocodawcy. Znaczyło to, że wzroku z Claudii nie spuścił, lecz rozsądnie trzymał się w odległości pozwalającej na w miarę swobodną rozmowę. Dodatkowym plusem pozwalającym na utrzymanie wszystkiego w sekrecie zdawało się dzisiejsze przyjęcie. W końcu nikogo nie dziwiło, że nagle otwierano spiżarnie, uzupełniając zapasy oraz przeglądając starannie ich zawartość.
Claudia odesłała mnie do siebie, zostając w towarzystwie teściowej. Miałam po drodze doglądnąć tylko jedną rzecz, a później wyszykować się na przyjęcie, bo jako dama dworu musiałam znajdować się pod ręką. Nie mogło wszak dojść do sytuacji, kiedy królowa Irdium potrzebowałaby czegokolwiek, zostając bez swej wiernej służki. Chcąc, nie chcąc, musiałam być obecna na przyjęciu.
Podejrzewałam natomiast, że przyjaciółka potrzebuje pomówić z teściową w cztery oczy. Od kilku dni, a mianowicie wizyty w klinice yerthenneiskiej Claudię nosiło. Nie potrafiła usiedzieć spokojnie w miejscu ani zebrać do kupy myśli. Szczęśliwie Valegor nie potrzebował tłumaczenia nietypowego zachowania żony. Wszak na jej głowie spoczywało całkiem sporo nowych obowiązków, w związku z czym miała pełne prawo być odrobinę roztrzepana. I chociaż nie do końca chciałam zostawiać przyjaciółkę przed pierwszym publicznym wystąpieniem w roli władczyni planety, uznałam, iż doskonale przygotuje się ona pod okiem jej wysokości Yallane. W końcu nikt nie mógł jej lepiej przygotować niż sama królowa matka.
Osobiście postanowiłam skorzystać z nadmiaru wolnego czasu, szykując się do trwania wiernie przy boku mej mocodawczyni. Wszak wciąż niewiele się zmieniło. Miałam służyć jej radą oraz podpowiedzią, zatem jako oficjalna dworka królowej nie mogłam prezentować się niczym psu z gardła wyjęta. Przypatrując się własnemu odbiciu, wygładziłam dłońmi długą oraz prostą suknię w pięknej, jagodowej barwie, która perfekcyjnie kontrastowała z cukierkowo różową cerą. Przechyliłam głowę, na co srebrzyste i długie kolczyki zakołysały radośnie, mieniąc w świetle mnogością kolorów, zaś palcami przesunęłam po naszyjniku z tego samego kompletu. Claudia podarowała mi rano biżuterię, twierdząc, że perfekcyjnie podkreśli mój wygląd, nad czym nie miałam czasu zanadto się zastanawiać, słysząc pukanie.
- Ner? – pytanie wymknęło się z mych ust, kiedy na zewnątrz dostrzegłam drobiącego w miejscu mężczyznę. – Coś się stało?
- Mogę wejść?
Skinęłam głową, przesuwając się, aby mógł swobodnie wkroczyć do środka. Podejrzewałam, że Deshay jak zwykle trwał na posterunku, a co za tym szło, widział, jak wpuszczam mężczyznę do środka. W pamięci mimowolnie odtworzyłam prośbę przyjaciela o niezranienie Nerenette. Zamknęłam drzwi, odcinając nas od reszty świata i próbując odgadnąć, czego właściwie szukał u mnie główny doradca władcy Irdium. Przez myśl przemknęło, że zacznie wypytywać o przylot królowej Yallane, ale zamierzałam milczeć w tej sprawie jak grób.
- Mam nadzieję, że nic złego się nie stało – zaczęłam, dostrzegając, z jakim zdenerwowaniem kroczy po zajmowanej przeze mnie komnacie.
Przystanął w pół kroku i zwrócił na mnie uwagę, patrząc, jakby dostrzegł mnie dopiero teraz. Wciągnęłam powietrze głęboko w płucach, kiedy do głowy wpadła myśl, że żałuje wcześniejszego zachowania i pragnie prosić, abym puściła je w niepamięć. Po prawdzie nie mogłam się dziwić.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]
Chick-LitNiestety nie wszystkie historie są szczęśliwe, podobnie jak nie wszystkie pary łączy prawdziwe, głębokie uczucie. Dathmara na własnej skórze przekonała się, że bycie w związku wcale nie równa się prawdziwej miłości. Chcąc uciec od partnera sadysty...