Światło słoneczne delikatnie wdzierające się do sypialni przywróciło mnie do rzeczywistości. Choć po prawdzie musiałam stwierdzić, iż wyjątkowo długo zajęło mi mentalne ogarnięcie się. Lekki ból głowy doskwierał nieznacznie, a odczuwana senność udaremniała skuteczną pobudkę. Mruknęłam, obracając się na drugi bok i wtulając twarz w poduszkę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że coś było mocno nie w porządku, a już w kolejnym momencie znalazłam źródło problemu. Nawet kilka źródeł, co uświadamiałam sobie równie wolno, co powracałam ze świata snów.
Przesunęłam celowo nogami, rejestrując chłód kołdry, jaki po prawdzie powinnam czuć, lecz w nieco odmienny sposób. W dodatku materiał opinający moje ciało, a w zasadzie korpus, zdawał się zbyt mocno przylegać do skóry. Zwykle sypiałam w luźniejszych strojach, podczas gdy definitywnie miałam na sobie założone coś w stylu gorsetu. Zanim odważyłam się zerknąć pod przykrycie, przywołałam w pamięci ostatni wieczór, orientując się, że nie pamiętam powrotu do sypialni. Spacer, kolacja w ustronnym miejscu przy blasku gwiazd, rozmowa, wino...
- O, kandaw– szepnęłam przerażona, klnąc niezamierzenie w keryjskim dialekcie.
Dopiero teraz zebrałam się na odwagę, łapiąc delikatnie w palce pościel. Jakbym bała się nie tego, co ujrzę, ale jej nagłej dezintegracji. Przymknęłam oczy, zaciskając powieki i modląc się, aby moje podejrzenia okazały się jednak wyssane z palca, przystąpiłam z ciężkim sercem do działania. Dźwignęłam kołdrę, uchyliłam powieki, omiatając szybko wzrokiem własny stan. Dłonią przesunęłam po materiale opinającym ciało, jednoznacznie stwierdzając, że bluzka, którą włożyłam na randkę, została nietknięta. Odetchnęłam z ulgą, czując mimo wszystko napięcie.
Przysiadłam ostrożnie, chcąc uniknąć ewentualnych przykrych doświadczeń napływających z pulsujących łagodnie skroni. Mogłam przewidzieć, że szybko stracę kontakt z rzeczywistością. Na co dzień wcale nie piłam alkoholu, ponieważ stępiał on zmysły i prowadził do sytuacji, których później nie sposób było odkręcić z sukcesem. Nawet względnym.
Przyłożyłam dłoń do skroni, rozmasowując ją lekko i dostrzegając kątem oka coś na blacie półeczki nocnej. Pucharek napełniony przeźroczystym oraz bezwonnym płynem przypominającym wodę zachęcał do zmoczenia ust. Szczególnie że dopiero teraz poczułam suchość w gardle. Złapałam naczynie, dźwigając je i przyuważając zapisany kawałek eleganckiego papieru.
Wypij, maleńka, to tylko woda. Nie chciałem cię budzić. Twój...
- Boa? – wyszeptałam, nie rozumiejąc.
Obejrzałam karteczkę z dwóch stron, lecz nie znalazłam nic poza odręcznie napisaną wiadomością, którą z resztą zdołałam już odczytać. Wbiłam spojrzenie w napis, popijając przygotowaną wodę. Nie przypominałam sobie, aby kiedykolwiek zwykła woda smakowała tak cudownie orzeźwiająco, abym aż mruknęła z uznania, niemalże jednym haustem opróżniając naczynie.
Nie chciałem cię budzić, przeczytałam ponownie, przełykając ciężko. Musiałam rozmówić się z Nerem, aby wyjaśnić, co w zasadzie stało się wczorajszego wieczoru. Albo w nocy, szepnął cichutki, dogryzający głosik przebrzmiewający w głowie.
Odłożyłam karteczkę na blat, kiedy nieoczekiwanie dobiegł mnie dochodzący zza ściany dźwięk. Zamarłam, nasłuchując. Nie, nie byłam pijana, ale słuchowych omamów również nie miewałam. Dźwięk spadającego na podłogę przedmiotu wyraźnie rozbrzmiał w sąsiadującym pomieszczeniu pełniącym funkcję łazienki. Skupiając się mocniej, usłyszałam kolejne dźwięki. Ktoś prawdopodobnie podniósł zrzucony przedmiot, odkładając go z powrotem na półkę, przewracając stojące na niej rzeczy.

CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]
Chick-LitNiestety nie wszystkie historie są szczęśliwe, podobnie jak nie wszystkie pary łączy prawdziwe, głębokie uczucie. Dathmara na własnej skórze przekonała się, że bycie w związku wcale nie równa się prawdziwej miłości. Chcąc uciec od partnera sadysty...