Tak jak podejrzewałam, pięć minut zdecydowanie się przeciągnęło. Co więcej, nie miałam szczerej ochoty wychodzić z łóżka, lecz niestety obowiązki wzywały. Nie mogłam przesiedzieć dnia w sypialni, a po prawdzie chyba nawet nie byłam do tego zdolna. Szczególnie że Nerenette również miał zobowiązania. Jednak zdecydowanie dzień mogłam rozpoczynać, a nawet kończyć dokładnie w ten sam sposób, ponieważ zaspokojenia doznałam nie tylko w łóżku, ale również pod prysznicem, a nawet przed wyjściem z sypialni przy komodzie. Jak to uznał Ner, dla dłuższego pamiętania.
- Czerwienisz się.
Usłyszałam głos przyjaciółki stojącej obok. Zerknęłam na nią, dostrzegając wymowny uśmieszek wymalowany pod nosem. Kto jak kto, ale Claudia na pewno zdawała sobie sprawę, o czym rozmyślam, milcząc cały ten czas. Ściągnięta słowami szatynki wróciłam do rzeczywistości. Wypadało mi się skupić, a prawdę mówiąc wolałam nie obnosić się własnym rozkojarzeniem.
Spacerowałyśmy wolnym krokiem po platformie, przy której lada moment wylądować miały maluchy. Choć po prawdzie Lemi ciężko było określić w ten sposób, skoro wkrótce Hadon mógł rozpocząć poszukiwania zięcia. O ile już kogoś nie miał na oku. Z nimi wszystko było możliwe, aczkolwiek wątpiłam jednocześnie, żeby mężczyzna wcześniej nie prześwietlił dokładnie wybrańca, kompletnie nie licząc się przy okazji ze zdaniem córki, nawet jeśli ta była księżniczką Lemyrthii posiadającą pewne zobowiązania.
- Nie wiem, o czym mówisz – odparłam, czując niestety wyraźnie palące rumieńce.
- Aha, a ja uwierzę. – Usłyszałam znów jej przekorny głos. – Mogę rozumieć, że rozmówiłaś się już z Nerem?
- Tiaaa... - mruknęłam. Baczny wzrok przyjaciółki prześwietlał mnie niczym promienie gamma, co niestety nie pomagało moim rumieńcom. Chyba że palić mocniej. – Rozmawialiśmy.
- Niom, jeśli tak jak ja z Valegorem, to mieliście bardzo produktywną rozmowę – uznała, podśmiechując się dalej pod nosem.
Wspominając o mężu, mimowolnie i prawdopodobnie nieświadomie szatynka nakierowała moje myśli na inne tory. Wiedziałam, że nic jej nie zagraża, a niebezpieczeństwo było nikłe. Ciśnienie, a dokładniej jego skok wywołał skurcze, co zaskutkowało w widoczny sposób. Jednak nie wątpiłam, że męki Valegora nie zakończyły się na strachu oraz poczuciu winy. On miał zadręczać samego siebie jeszcze długo.
- A propos produktywnych rozmów oraz twojego męża – zaczęłam niepewnie, chociaż zdawałam sobie sprawę, że z Claudią mogę być szczera, a nawet bezpośrednia. – Nie wyglądał dziś zbyt wesoło.
- Dziwisz się? Kaca po takim chlaniu leczyć pewnie będzie przez kolejny tydzień – wycedziła z niezadowoleniem.
- Szczerze? – Kiwnęła głową, przypatrując się mi z uwagą. – Jakoś nie wierzę, że nie zrobiłaś mu afery.
- Zrobiłam – przyznała tonem wygłaszającym oczywistość. – Wczoraj. Albo raczej dzisiaj, biorąc pod uwagę, że znalazłyśmy ich w bibliotece o czwartej.
- I potem nic?
- Potem? – spytała, zastanawiając się chwilę. Lada moment miały dołączyć do nas dzieciaki Hadona, więc czas na prywatne pogawędki był odgórnie ograniczony. – Potem już nawet nic nie musiałam mówić. Val praktycznie na kolanach błagał o wybaczenie.
- A ty mu go udzieliłaś? – zapytałam, ściszając głos, ponieważ dobiegł nas charakterystyczny syk oznajmiający, że lada chwila otworzy się przejście, wysuwając trap.
Zmierzyła mnie wzrokiem pytającym, skąd w ogóle wzięłam taką ideę w głowie. Mina Claudii nie wymagała komentarza, a ponieważ w zasięgu wzroku już znajdowały się dzieciaki, przemilczałam własne myśli.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]
Romanzi rosa / ChickLitNiestety nie wszystkie historie są szczęśliwe, podobnie jak nie wszystkie pary łączy prawdziwe, głębokie uczucie. Dathmara na własnej skórze przekonała się, że bycie w związku wcale nie równa się prawdziwej miłości. Chcąc uciec od partnera sadysty...