Spoglądałam na swoje odbicie w lustrze i chociaż każda inna kobieta niedowierzałaby prawdopodobnie własnym oczom, ja doskonale wiedziałam, że mój wygląd nie jest fanaberyjnym wymysłem płatającego figle umysłu. Naprawdę przypominałam aktualnie sponiewieranego szczeniaka. Sińce na twarzy z każdą chwilą nabierały paskudnego, fioletowokrwistego kolorytu, lecz nie był to mój jedyny problem. Rozcięta sygnetem warga zdążyła całkiem pokaźnie opuchnąć, a łuk brwiowy wymagał poprawek medycznych. Dobrze, że przydzielony mi apartament został wyposażony w solidnie zaopatrzoną apteczkę, dzięki czemu samodzielnie zatamowałam krwawienie oraz zalepiłam ranę klejem tkankowym.
Delikatnie przyłożyłam opuszki palców do dolnej wargi, nie powstrzymując syknięcia. Piekła i bolała niemiłosiernie na zmianę, a dotyk, nawet najdelikatniejszy, wzmagał nieprzyjemne odczucia. Oczy zaszkliły się, co błyskawicznie dostrzegłam w lustrzanym odbiciu, nie pozwalając nadal łzom na wypłynięcie. To właśnie było moje małe zwycięstwo nad Draconem. Nie płakałam, już nie.
Przestałam, kiedy zauważyłam, że spływające po policzkach łzy bardziej nakręcają jego sadyzm, a kolejne ciosy przybierają na sile. Początkowo, kiedy rozpoczęłam walkę z własnymi łzami, Dracon bił i poniewierał mocniej oraz dłużej, jakby koniecznie chciał wywołać atak płaczu. Później chyba nawet on zrozumiał, że prędzej pozwolę się zabić, niż uronię bodajby jedną łzę. Płakać mogłam wyłącznie w samotności, mając zupełną pewność, że nikt niepożądany nie dostrzeże łez, zatem stojąc w łazience, do której miał pełen dostęp, nie mogłam pozwolić sobie na słabość.
Niemniej jednak warga poważnie mnie martwiła. Być może inne kobiety rozpaczałyby z powodu obitego oka, policzka i łuku brwiowego, jednak nie zasilałam ich grona. Oczywiście, widok odbity w zwierciadle nie napawał mnie optymizmem, ale też nie przerażał już tak jak kiedyś. Przywykłam, co prawdopodobnie w tym wszystkim było najgorsze. Dla mnie jednak dramatem była warga i to tylko dlatego, że Dracon lada moment miał wziąć sobie coś, co rzekomo należało do niego. Mnie.
Usłyszałam kroki dobiegające z pomieszczenia przylegającego do łazienki. Dracon wkroczył do sypialni, a to niestety nie wróżyło niczego dobrego. Wiedziałam, że jeśli nie wyjdę, on wejdzie do środka i nic nie powstrzyma go przed zagarnięciem mojego ciała. Nic nigdy go nie powstrzymało, teraz z pewnością nie miało się to zmienić. W końcu nie posiadałam żadnej deski ratunku, choć w głowie rozbrzmiewał już cichutki głos. Głosik słaby i ledwie słyszalny, który sugerował, że może nowa przyjaciółka okaże się zbawieniem. Przełknęłam, słysząc zbliżający się odgłos kroków oznajmiających wybicie godziny mojego kolejnego upadku. Zerknęłam mimowolnie na leżącą w zasięgu dłoni apteczkę, wiedząc doskonale, że nie została zaopatrzona w to, czego najbardziej potrzebowałam w tejże chwili. Aczkolwiek odpowiednią tabletkę zawsze mogłam zdobyć i zażyć później.
- Długo każesz na siebie czekać.
Głos Dracona rozbrzmiał w pomieszczeniu, dudniąc w moich uszach niczym trąba jerychońska, gdy tylko otworzyło się przejście oddzielające łazienkę od sypialni. Uniosłam głowę, spoglądając w lustro i rozciągając usta w udawanym uśmiechu. Żałowałam, że nie mogłam nawet uśmiechnąć się szczerze do partnera, który od początku okazał się bydlakiem. Tymczasem stanął za mną, patrząc na nieznacznie przesłonięte bielizną ciało lubieżnym wzrokiem.
- Wybacz – odparłam, czując obrzydzenie do siebie na myśl o kolejnych słowach, które były jawnym kłamstwem. – Chciałam być dla ciebie piękna. W końcu minęło już dużo czasu, odkąd...
Wciągnęłam powietrze, kiedy położył dłonie na moich ramionach, zsuwając je wzdłuż rąk. Drapieżny uśmiech rozciągnął się pod nosem mężczyzny, kiedy ponownie przesuwał wzrokiem po różowej skórze. Przysunął się, dociskając swój tors do moich pleców i wsuwając nos we włosy, jakby delektował się moim zapachem. Natychmiast poczułam jego twardą erekcję godzącą w dół moich pleców, pomimo że wciąż był w pełni ubrany. Gra wstępna właśnie się rozpoczęła, a na myśl o tym przełknęłam ciężko, starając się nie spinać ciała. On nie musiał wiedzieć, jakim obrzydzeniem napawała mnie jego bliskość i fakt, że lada moment posiądzie mnie całą. Znów.

CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]
ChickLitNiestety nie wszystkie historie są szczęśliwe, podobnie jak nie wszystkie pary łączy prawdziwe, głębokie uczucie. Dathmara na własnej skórze przekonała się, że bycie w związku wcale nie równa się prawdziwej miłości. Chcąc uciec od partnera sadysty...