17. NERENETTE

231 36 26
                                    

Nawet nie będąc posiadaczem idealnego wzroku zauważyłbym, jak nosiło mojego przyjaciela. Kiedy tylko dotarła do nas informacja, że Claudia w towarzystwie Dathmary oraz Deshaya opuściła terytorium rezydencji, Valegor spiął się mimowolnie. Dostrzegałem to specyficzne zdenerwowanie w sposobie, w jaki się poruszał. Nadmiernie sztywno stawiał każdy krok, z przesadną sztywnością poruszał ramionami. Nawet nerwowo przesuwał opuszkami palców po dolnej wardze, z czego perfekcyjnie zdawałem sobie sprawę. Co gorsze, jego stan umysłu udzielał się także mnie.

Nie wątpiłem absolutnie, że Deshay spełni zadanie, a Claudia wraz z Dathmarą były całkowicie bezpieczne. Nie wątpiłem nawet, że obie kobiety świetnie się bawiły i stąd ich nieobecność przedłużała się o kolejne minuty. Nie miałem pojęcia, dokąd ani w jakim celu wyszły, jednak pozyskanie tych informacji nie stanowiło problemu. Szczególnie kiedy rezydencja posiadała niezakłóconą łączność z pracownikami, a w każdym aerocarze znajdował się system lokalizujący i komunikacyjny, zaś dodatkowo mogliśmy skontaktować się w dowolnym momencie bezpośrednio z Deshayem. Jednak wcale nie o to chodziło.

Claudia nie była więźniem Valegora, podobnie jak Dathmara nie była moim. Obie posiadały wolną wolę, a co więcej, sam Valegor poniekąd wymusił na swej partnerce opuszczenie ścian królewskich apartamentów. Całkiem do przewidzenia było, że jeśli nie dziś, to wkrótce kobiecie uwidzi się wyjście na miasto, zaś Dathmara dopełniała swych obowiązków. Gorzej tylko, że Lemyrthianin ciężko znosił pierwszy samodzielny wypad swej partnerki poza mury posiadłości, co w sumie można było łatwo wyczuć.

- Wiesz, że jest z nimi Desh? – szepnąłem, kiedy jeden z generałów skrupulatnie omawiał posiadane zasoby.

Względem zbrojeniowym planeta wcale nie prezentowała się wybitnie. Wiele nam brakowało do osiągnięcia wyników innych światów włączonych w sojusz. Nasz plus polegał na tym, że siłą rzeczy Irdium znajdowało się blisko większej Lemyrthii, która nie tylko momentami rzucała na nasz świat cień. Rodzima planeta tutejszego władcy również pełniła funkcję zabezpieczającą, aczkolwiek potrzebowaliśmy mimo wszystko wzmocnić nasze wojsko. 

- Wiem – odparł równie cicho, nie chcąc zaburzać przebiegu holospotkania.

Obrady floty Irdium przedłużały się także, podobnie jak wycieczka obu pań, niemiłosiernie. Jednakże byłbym głupcem, wierząc, że zasiądziemy przed holoplatformy, a spotkanie przebiegnie szybko, sprawnie oraz przyjemnie. Nawet bez problemów z łącznością liczyliśmy się, że każdy z generałów irdiumskich będzie posiadał własną wizję obrony swej cząstki planety. Jedni stawiali na flotę powietrzną, inni wodną, zaś jeszcze inni naziemną. Każda z nich była równie ważna, jednak w żadnym miejscu na Irdium nie mogło zabraknąć jakiegokolwiek elementu układanki, gdyż wszystkie stanowiły całość. My o tym wiedzieliśmy, gorzej sprawy przedstawiały się względem generałów, gdzie jeden rywalizował z drugim o względy króla. 

- Należy uruchomić Irune, zacny Valegorze – poinformował generał Sabar. – Tylko tak szybko wyłapiemy zagrożenie.

- Iruna nie została stworzona w celach alarmowych – odezwał się z oburzeniem inny mężczyzna.

Generał Xcento dowodził całym północnym kontynentem, a co więcej, oboje z Valegorem uważaliśmy, że nie ma sobie równych pod wieloma względami. Xcento rządził stanowczo i twardo, wyznając nader proste oraz nielitościwe zasady. Częściowo nawet upodabniał się pod tym względem do nieżyjącego już króla Anavadrela. Niemniej jednak nie można było odmówić mu skuteczności oraz licznych sukcesów odnoszonych na froncie. Dodatkowo mocno wykazał się podczas walki o odzyskanie władzy na Irdium przez Lemyrthian, kiedy ojciec Valegora został zamordowany, a ustanowiony przez Anavadrela poprzedni zarządca ani myślał oddać panowania. Można było stwierdzić, iż był lojalnym oraz uczciwym elementem irdiumskiej armii.

Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz