26. DATHMARA

247 37 44
                                    

Znałam odpowiedź na pytanie, dlaczego nie zaprosiłam Nerenette do środka ani na minutę. Wiedziałam również doskonale, czemu przerwałam wyjątkowo przyjemny pocałunek, praktycznie uciekając od niego w mgnieniu oka. Co więcej, obawiałam się, że on też znał te informacje, w związku z czym nawet nie próbował dociekać. W przeciwnym razie musiałabym wspomnieć o Draconie, a Ner przecież kompletnie nie chciał o nim słuchać. Tak stanowiła jedna z zasad określających nieprzekraczalne granice, które ustanowił. Aż strach pomyśleć, co nastąpi, kiedy zaproszenie na ślub lady Laili faktycznie dotrze na Irdium, a Valegor zdecyduje się wziąć w nim udział.

Słysząc znajome krążenie za drzwiami komnaty, wychyliłam nos za drzwi. Deshay zgodnie z przypuszczeniem pełnił już wartę. Stał tyłem, spoglądając przed siebie, ale mimo to doskonale zdawał sobie sprawę z mej obecności na miejscu. Rozpoznałam to po błyskawicznym napięciu mięśni, które w moment rozluźnił. Zastanawiałam się czy rozpoznawał mnie po krokach, zapachu, czy może wniosek wysuwał na podstawie informacji, iż dalej za wejściem do mego pokoju znajdowała się już tylko ściana. Wolałam go jednak nie wypytywać.

- Dzień dobry, Dathmaro – przemówił pierwszy, nie zerkając nawet w moim kierunku.

- Czemu się tam tak wpatrujesz? – spytałam cicho, jakby mój głos miał spłoszyć zwierzynę na polowaniu. 

Podeszłam bliżej, stawiając ostrożnie każdy następny krok. Znajdowaliśmy się w rezydencji a nie pośród lasu, mimo to i tak uważałam, żeby nie narobić zbędnego rabanu.

- Bez większego powodu. – Dopiero teraz zwrócił się w moim kierunku, wzruszając ramionami. – Po prostu... Och, Dathmaro, wyglądasz... ślicznie.

- Dziękuję.

Chociaż nie zamierzałam się rumienić, uniknięcie uczucia palenia na policzkach okazało się o wiele trudniejsze, aniżeli podejrzewałam. Postanowiłam jednak nie zawracać do sypialni, żeby zmienić garderobę. Poniekąd pragnęłam swym obecnym wyglądem zrekompensować się Nerowi, którego zostawiłam w nocy praktycznie bez słowa na korytarzu. Dlatego zdecydowałam się na strój zakupiony podczas pierwszych zakupów na Irdium.

Zielonkawa bluzeczka teoretycznie odsłaniała więcej niż moje dotychczasowe kostiumy, przesłaniając skórę brzucha oraz rąk delikatną i zdobioną haftami siateczką. Dodatkowo przesłaniała również dekolt, ponieważ materiał bluzki krojem przywodził na myśl gorset kończący się powyżej linii piersi, osłaniając je skrzętnie. Długie, jasnoniebieskie spodnie zostały miejscami celowo przetarte, podobnie jak swego czasu czynili to Ziemianie. Prawdopodobnie z tego powodu wpadły Claudii natychmiast w oko, kiedy nabyła dla mnie i dla siebie po kilka par w różnych kolorach. Zwieńczeniem stylizacji śmiało można było uznać grafitowoniebieskie szpilki odsłaniające stopę niemalże w całości, srebrny, ozdobny pasek oraz srebrne kolczyki.

- Wystroiłaś się tak z jakiegoś konkretnego powodu?

- Na pewno nie dla ciebie. – Mimowolnie rozciągnęłam usta, słysząc niski, groźny głos Nera wychylającego się zza zakrętu. Posłał Deshayowi mordercze spojrzenie, wymijając go bez słowa i podchodząc prosto do mnie. Lekko zawstydzona zatknęłam kosmyk za ucho, jednak po chwili ponownie ułożył się po swojemu, kiedy Revoltańczyk pochylił się i cmoknął mój policzek. – Wyglądasz przepięknie, maleńka.

- Dziękuję - odparłam nieśmiało.

- Zostawiłbym was samych, ale przypominam, że mam obowiązki. – Deshay skrzyżował ręce na nadbrzuszu, posyłając Nerowi aroganckie spojrzenie. Nic a nic nie robił sobie z jego niewerbalnych oraz werbalnych ostrzeżeń, podczas gdy Nerenette ani na moment nie wypuścił mnie z objęć, w których znalazłam się przy przywitaniu z nim. – Jeśli chcecie więcej prywatności, możecie zabarykadować się w sypialni. Zapukam, jak Claudia będzie cię potrzebować.

Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz