4. NERENETTE

282 42 50
                                    

Przed wyjściem przejrzałem się w lustrze, uznając, że cholernie podoba mi się dostrzegany w nim widok. Mężczyzna z wczoraj przestał istnieć, odchodząc niemalże w całkowitą niepamięć. Gdybym posiadał włosy, przeczesałbym je, manifestując odczuwaną dumę. Zdawałem sobie sprawę, że Dath nie rzuci mi się w ramiona, wyznając dozgonną miłość, ale na początek wystarczyła rozmowa oraz trochę wspólnie spędzonego czasu. Razem, we dwoje i bez żadnych niebezpieczeństw czyhających w każdym zakamarku, jak miało to miejsce na Engeriosie, gdzie niemal nie odstępowała mnie na krok. Może nawet zadbałbym o odpowiednią oprawę. Kobiety podobno uwielbiały takie bajery jak kwiaty czy muzyka, romantyczny nastrój.

Kurwa, zakląłem, zdając sobie sprawę, o czym właściwie rozmyślałem. Randka, zastanawiałem się nad pieprzoną randką. Mimowolnie rozciągnąłem usta w uśmiechu. Kto przy zdrowych zmysłach pomyślałby, że ktoś taki jak ja, owiany nieprzychylną sławą, będzie w ogóle rozważał pomysł randki? Oprócz tego kim byłem, w galaktyce znano mnie obecnie jako Oprawcę z Irdium, ponieważ nikt nie potrafił już zliczyć istnień, które zakończyłem w imię władzy Valegora. Dodatkowo nawet zacząłem się świetnie bawić, torturując te wszystkie mendy społeczne knujące i spiskujące za plecami prawowitego władcy. Najbardziej lubiłem torturować spiskowców, ponieważ te zakłamane gady bardzo szybko śpiewały o podjętych planach, błagając o łaskę, jaka niestety nie była moją mocną stroną.

- Kurwa, Ner, musimy już iść – pośpieszył mnie Deshay krążący po pokoju obok. On również prezentował się dzisiaj całkiem nieźle jak na obecne warunki. Wyszedłem z przylegającej łazienki, posyłając młodemu zirytowane spojrzenie. Siedział u mnie od wczoraj, nie licząc chwili, gdy zszedł piętro niżej się wyszykować, jakby pilnował czy zaraz nie polecę ponownie do szynku. – Jak będziesz się tak picować, panna szybko od ciebie zwieje.

- Czy ty naprawdę za każdym razem musisz mnie wkurwiać?

- Przyzwyczajaj się – odpowiedział arogancko. – Będziemy spędzać mnóstwo czasu w swoim otoczeniu. Poza tym...

- Zamknij się już i chodź - wycedziłem polecenie.

- Popracuj nad komunikacją – stwierdził absolutnie niezrażony. – Wiesz, że wystarczy dodać jakieś proszę?

- Skończ pierdolić, proszę – podkreśliłem celowo ostatnie słowo, wyszczerzając zęby w wymuszonym uśmiechu. 

Parsknął, wyraźnie niezadowolony z osiągniętego efektu, a zarazem rozbawiony moją interpretacją jego słów. Cóż, chciał, żebym poprosił, więc spełniłem jego drobne życzenie.

- Kurwa, stary, Dath zwieje, jak tylko się do niej uśmiechniesz.

- Gęba ci się nigdy nie zamyka? – spytałem, czekając, aż platforma dostarczy nas na dół wielokondygnacyjnego apartamentowca. 

Z woli Valegora zamieszkiwaliśmy w jednym z bogatszych osiedli Valteiry, gdzie wznosiło się kilka niezmiernie wysokich budowli. W naszym apartamentowcu podobno lokum posiadały same zacne persony Lemyrthii, więc odrobinę psuliśmy statystyki. Niestety wysoko ulokowane mieszkanie oznaczało, że zmierzając na dół, wlekliśmy się niemiłosiernie. Miałem szczerą nadzieję, że skoro Deshay przylgnął do mnie z powodu Dathmary, pozbędę się go sprawnie i bezboleśnie, gdy tylko zlokalizuję kobietę na ceremonii i pozwolę zająć miejsce tuż obok.

- Nie, kiedy przyjaciel potrzebuje wstrząsu.

Tym razem to on wyszczerzył zęby, co z jego mimiką wcale nie sprawiało lepszego wrażenia niż mój wymuszony uśmiech. Byliśmy tak od siebie różni, a jednocześnie całkowicie podobni. Gdyby tylko Deshay posiadał bardziej waleczne usposobienie, spokojnie mógłby wygryźć mnie z interesu, przejmując brudną robotę na Irdium.

Sięgając gwiazd. Dathmara. TOM III [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz