Rozdział 37

277 20 3
                                    

W tamtej jednej krótkiej chwili czuła tylko strach. Palce jej drżały, gdy sięgała po sztylet, a serce waliło niczym oszalałe. Jej wzrok zatrzymał się na jego spojrzeniu i nie była go w stanie odwrócić. Łzy kłębiły się w oczach, a dusza chciała krzyczeć.

Ból rozdzierał ją od środka, gdy szybkim ruchem zrobiła płytkie cięcie na jego ciepłej dłoni, ale nic nie było w stanie przygotować jej na to, co się stanie, kiedy złączyła ich ręce. Zrobiła cięcie niemal w tym samym miejscu na dłoni, w którym zawarła Przymierze. Czerwona rysa pojawiła się powoli obok tej srebrzystej. Kiedy ścisnęła jego palce, zaciskając swoje, pomyślała tylko, że nie chce więcej go puścić.

Nie chciała się cofnąć i go zostawić. Nie chciała odejść...

Krew dudniła w jej głowie, jak oszalała, a rozum podpowiadał, że musi się wycofać. Musiała odmienić amulet i zakończyć klątwę Przymierza.

Serce nie chciało słuchać, gdy widziała, jak marszczy twarz z bólu.

W końcu zrobiła krok w tył, a później kolejny, czując jak puszcza jego dłoń i opuszkami dotyka palców. Serce dudniło coraz mocniej. Słyszała tylko ten szum, który się nasilał z każdą chwilą i myśl, gdzie powinna się znaleźć.

Miała wrażenie, że się przewraca, gdy pochłonęła ją ciemność. Wyraz jego obolałej twarzy i ten piekący ból dłoni pozostał. Żar przepływający wraz z krwią w górę ręki, aż do ramienia i rozchodzący się na resztę ciała. Powoli, aby przeszywające kłucie trwało dłużej.

Zacisnęła powieki, tłumiąc łzy.

Wtedy uderzyła z hukiem o ziemię. Na chwilę odebrało jej dech, a odgłosy otoczenia docierały bardzo powoli. Jakby były za grubą powłoką i nie mogły przedostać się na zewnątrz.

Powoli otworzyła oczy, słysząc napierający szum. Obrazy były niewyraźne, a ziarenka ostrego pisku bezlitośnie raniły twarz.

Ufam ci.

Zacisnęła szczękę, próbując opanować oddech i kłębiące się w oczach łzy.

Zawsze ci ufałem.

Jego słowa, gdy chwycił ją ostatkiem sił i przyciągnął do siebie, dudniły w jej głowie, przebijając się ponad wszystkie odgłosy, które ją otaczały.

Wróć do mnie.

Zerwała się, siadając i osłaniając oczy ręką przed nacierającym piaskiem. Dopiero wtedy dostrzegła Tritulus. Elfka zadawała cios za ciosem, uderzając ogonem, kopiąc i próbując bronić się przed stworem, który co chwila atakował z innej strony. Nurkując w piasku, wyłaniał się, kłapiąc ogromną szczęką. Kiedy jego pazury dosięgnęły skrzydeł Strażniczki, ta w końcu chwyciła go za gardło i wyrwała krtań.

Bestia opadła bezwładnie, brocząc piasek krwią. Przez chwilę wiatr zelżał, jakby łapał kolejny oddech. Tritulus rozejrzała się pełna niepokoju i ruszyła w jej stronę.

– Rusz się! – krzyknęła, biegnąc w jej stronę. – Niedługo... Są wszędzie...

Elfka próbowała wyrównać oddech, nabierając łapczywie powietrze. Mówiła głośno, ale chaotycznie i wcale szybko się do niej nie zbliżała. Przez szalejący wiatr wydawało się, że z trudem w ogóle się porusza.

Calthia po raz pierwszy ujrzała w jej oczach lęk i cierpienie. Każdy krok był wyzwaniem, gdyż ledwo trzymała się na nogach. Chwiała się, a jej fiołkowe oczy, które niegdyś patrzyły na nią z wyższością i zarozumiałością, wołały o odpoczynek.

Nim jednak zdążyła wstać, poczuła, jak piasek pod nią zaczyna drżeć. Wszystko wokół wirowało, a szum zmienił się w syczący pisk. Coraz głośniejszy i wyraźniejszy, im ziemia mocniej się trzęsła.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz