Rozdział 11

867 84 36
                                    

Biblioteka była ucieczką od obowiązków księżniczki. Nie musiała tu haftować, słuchać opowieści o książętach z sąsiadujących krain i patrzeć na oceniające spojrzenia dwórek, dla których ubiór i odpowiednia fryzura były świętością. Szła powoli między regałami, sunąc delikatnie dłonią po oprawach ksiąg. Otaczająca dziewczynę cisza koiła wściekłość, która się w niej kłębiła. Miała czternaście lat i wciąż słyszała, co powinna, a czego nie powinna robić jako księżniczka Sayers. Niekiedy miała ochotę trzasnąć drzwiami i po prostu wyjść. Opuścić miasto i znaleźć się gdzieś daleko, daleko stąd.

Nagle zatrzymała się, czując cieplejszy dotyk jednej z okładek. Cofnęła dłoń i raz jeszcze przejechała palcami po grzbiecie księgi. Była chropowata w dotyku i biło z niej niepokojące ciepło. Żar. Wyciągnąwszy księgę, dokładnie obejrzała czarną oprawę. Wypukły obraz przedstawiał karmazynowego smoka wzbijającego się w powietrze. Przejechała po nim dłonią, czując pulsujące ciepło.

Przymierze Krwi, szepnęła czytając tytuł.

- Księżniczka znów ucieka od swych obowiązków? – niski głos rozbrzmiał za plecami dziewczyny, która podskakując niemal wypuściła księgę z dłoni.

- Nessco – powiedziała, odwracając się gwałtownie. – Nie strasz mnie.

- Straszyć cię? – Doradca króla i główny dyplomata Sayers poprawił podwinięte rękawy koszuli i uśmiechnął się ciepło. – Księżniczkę chyba nie tak łatwo przestraszyć. Co wybrałaś tym razem?

Zadając to pytanie, wyciągnął dłoń. Calthia podała mu księgę. Przez dłuższy czas Sanessco bacznie obserwował linie tworzące postać smoka. W końcu podniósł wzrok szarych oczu na dziewczynę i uśmiechnął się lekko, oddając książkę w jej delikatne dłonie. Pomimo tego uśmiechu Calthia dostrzegła ogromny smutek w jego oczach. Zdawał się także znacznie poważniejszy, niż zazwyczaj.

- To tylko bajki dla niegrzecznych dzieci – mruknęła, raz jeszcze oglądając okładkę.

- Bajki mówisz? – Sanesco skrzyżował dłonie i zmarszczył brwi. – Każda legenda ma w sobie ziarnko prawdy, księżniczko.

Calthia prychnęła i przewróciła oczami.

- Nie żartuj, że wierzysz w bajki o smokach i potworach – powiedziała, zaciskając w dłoniach księgę. – Może magia miała niegdyś swój czas, ale on już dawno przeminął.

- Czas może zatoczyć pętle – Sanessco wskazał na książkę, którą trzymała.

Calthia nagle poczuła dziwne ukłucie i ból głowy. Zdawało jej się, że Sanessco coś mówi, ale słowa docierały do niej niewyraźne. Nie były w stanie przebić się przez historię Przymierza Krwi, która rozbrzmiała w głowie dziewczyny.


Przymierze Krwi

Historia, o której zapomnieliśmy.

Wszystko rozpoczęło się od niejakiego Fidusa Szalonego. Maga, którego nikt nie traktował poważnie. Jego pasją były drapieżne stworzenia. Zbierał o nich informację i wszyscy myśleli, że to takie jego zwykłe zainteresowanie i tyle. Mieszkał na północnym skraju ziem Xareth, najrzadziej uczęszczanej części, więc nikt nie przeszkadzał mu w jego... eksperymentach. Okazało się, że przez większość swojego życia, pracował nad stworzeniem istoty niepokonanej. Drapieżnego zwierzęcia, które nie będzie miało sobie równych. Tak zarówno jak i w nocy oraz za dnia pozostanie niewidzialne dla wszelkich ras i zwierząt dotąd istniejących. Chcąc uzyskać najlepszy efekt, połączył w sobie cechy wielu zwierząt. Chcąc sprawić, aby skóra tego stwora przybierała perfekcyjnie barwę otoczenia, wprost zlewała się z nią, musiała być jednak bardzo delikatna. Cienka i gładka.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz