Rozdział 38

193 11 2
                                    


Będzie najszybszym rumakiem w królestwie...

Szybszy niczym wiatr?

Tak, skarbie...

Nazwę go Wicher...

Nie był w stanie wyrzucić z głowy jej głosu. Dziecięcy trel rozbrzmiewał przez cały czas, a śmiech łamał mu serce. Ostatniej nocy przed wyruszeniem do Sayers, widział we śnie jak głaszcze po szyi karego źrebaka. Jego spojrzenie, gdy wtuliła się w bujną grzywę i nazwała nowym imieniem, było takie mądre i ciepłe. Jak zwierzę mogło patrzeć w ten sposób?

Następne pojawiły się obrazy, gdy z taką wiarą przyjmowała każde zlecenie od swego mistrza. Te wszystkie nauki, historie o Wielobarwnych i smokach, które jej przekazywał, a także to w jaki sposób tłumił jej magię. Czasy przeplatały się ze sobą. Pojawiały się chaotycznie.

Tak wyraźnie widział ten dzień, gdy jako mała dziewczynka zaczęła oswajać się ze swoją mocą, ale on nigdy tak tego nie nazwał. Mówił tylko o darze. Nigdy o magii.

Nessco... Wyczarujemy motyle?

Wyczarujemy o wiele więcej...

Powiedziałeś, że smoki wyglądają groźnie, Nessco?

Dla mnie wyglądają na potężne istoty, które władają niebem. Jeżeli ich nie skrzywdzimy, one nie skrzywdzą nas, prawda, Nessco?

Była taka młoda. Dziecko, które już wtedy chciało zbawić świat.

Tak, księżniczko... Jeżeli ich nie skrzywdzimy...

Abrath zacisnął na chwilę palce na grzbiecie nosa, przymykając powieki i próbując stłumić głosy, które rozbrzmiewały wokół niego. Oddalić jej głos i widok szmaragdowych oczu, które patrzyły na niego z takim spokojem.

Powoli otworzył oczy. Przechodząc przez portal wciąż wierzył, że jego plan przewidział wszystko. Rozmieszczenie oddziałów w różnych miejscach miasta dawało im szansę na zaskoczenie wroga i skierowanie sił, aby przejąć miasto i ochronić jego mieszkańców.

To, co zastał po drugiej stronie, całkowicie go zaskoczyło.

Sayers płonęło.

Ogniste kule szybowały w powietrzu, niszcząc i paląc wszystko na swojej drodze. Wystarczyło, że ich żar mlasnął delikatnie dachy budynków, aby po chwili całe stanęły w ogniu.

Odetchnął głęboko, ruszając w stronę podziemnego przejścia do zamku. Mogli się domyślić, że Troxter sprowadzi smoczy ogień do Sayers. Przypuszczał jednak, że wykorzysta go na pozostałe krainy Zachodu, a nie tę, którą chciał przejąć jako pierwszą. Po co miałby niszczyć Sayers? Miał stąd doskonałą bazę wypadową na Wybrzeże i Złote Miasto.

Zwolnił, zatrzymując się wśród wysokich traw na obrzeżu miasta i zastygając w bezruchu. Uniósł wzrok w stronę zachodzącego słońca, dostrzegając, jak krążą w powietrzu niczym sępy. Choć były dość daleko, niezwykle wyraźnie słyszał ich przeklęte krakanie.

W tamtej jednej chwili wspomnienia na nowo rozdrapały rany, o których próbował zapomnieć.

Dzień, w którym wybuchł bunt w Raveguard.

Dzień, w którym stracił wszystko.

Stał na wzgórzu, gdy jego ludzie walczyli o swoją wolność. U podnóża zamku w Ravenguard odwrócił się, wchodząc do środka i kierując się w stronę komnaty, w której przebywał Władca Wschodu.

Wierzył, że wygrają, przejmą twierdzę i pokonają tyrana, który rządził stanowczo zbyt długo.

Wchodząc po schodach, mijał straże, które nie spodziewały się, że jest przywódcą buntu, rozgorzałego na ulicach.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz