Rozdział 23

663 59 24
                                    

– Calthia, czy ty w ogóle mnie słuchasz?

Vastinea odetchnęła ciężko, patrząc na zamyśloną twarz nastoletniej córki. Dziewczyna oparła się o balustradę balkonu, spoglądając na rozległy łańcuch górski. Milczała, jakby i tego pytania nie usłyszała. Nagle jednak przeniosła wzrok na matkę, mrużąc lekko brwi.

– Boli mnie głowa – powiedziała krótko, na powrót przenosząc wzrok na góry.

– Od kiedy? – spytała królowa, ponownie nabierając głęboko powietrza.

– Powinnaś bardziej spytać, kiedy nie boli – prychnęła księżniczka, kładąc dłonie na skroniach. – Czasami ból jest mniejszy, ledwo ćmi i nawet o nim zapominam. Niekiedy jednak wdziera się w czaszkę, jakby chciał wrzasnąć do mnie, że tu jest i nigdy nie odejdzie. Kiedy rozmawiam z Sanessco, zdaje mi się, że jest lepiej, ale za chwilę tępe uczucie w głowie wzrasta na sile.

Vastinea poprosiła, aby Calthia się wyprostowała i do niej podeszła. Z początku księżniczka tylko przewróciła oczami, ale królowa dostrzegła narastające cierpienie w jej spojrzeniu. W końcu wyprostowała plecy, odeszła od balustrady kilka kroków, stając przed matką z powątpieniem wymalowanym na pobladłej twarzy.

Wierzyła wtedy, że wszystko, co robi, robi dla jej dobra. Wszystkie tajemnice, prośby, nakazy i pouczania, były po to, aby księżniczka stała się mocniejsza. Chciała, aby Calthia nie ulegała emocjom, chłodno patrzyła na powierzane jej zadania, nie załamywała się, szukała rozwiązania, a nie skupiała się na problemach.

Patrzyła na to smutne spojrzenie szmaragdowych oczu, pełne bólu i gniewu. Szczególnie gniewu. Widziała go tyle razy, wierząc, że to wszystko dla jej dobra. Vastinea czuła wtedy, że jej samej zaciska się serce i traciła wiarę w to, co robili. Czy jednak było jakieś inne wyjście? Wówczas nie widziała innego sposobu. Wierzyła, że brak emocji tylko wzmocni Calthię i pozwoli jej się przygotować na to, co nieuniknione. Głęboko w to wierzyła, choć gdy ból był tak wyraźnie widoczny na twarzy księżniczki, pragnęła powiedzieć jej o wiele więcej.

– Zamknij oczy – rzekła oschle, po czym otrzymała kolejne spojrzenie pełne złości. – Zamknij oczy i oddychaj spokojnie.

Calthia wykonała polecenie bez wiary, że ból zniknie. Na młodej twarzy szybko jednak pojawiało się ukojenie, gdy królowa przyłożyła dłonie do skroni dziewczyny. Wypowiedziała zaledwie kilka słów, aby uśpić moc, która próbowała wyrwać się z otchłani świadomości.

***

Przetarła skronie, kuląc się w kącie celi. Ból głowy narastał i nawet zamknięcie oczu, zapanowanie nad oddechem, nie pomagało. W półmroku leniwie tańczyło światło, rzucane przez dogasającą pochodnię. Zapach wilgoci mieszał się z intensywnym smrodem ścieków, ale nawet to nie potrafiło odwrócić uwagi Calthii od uciskającego bólu.

Podniosła powieki, słysząc zbliżające się kroki. Docierały do niej już wcześniej, ale zawsze były odległe, a te z każdym kolejnym się zbliżały. Szczęk zbroi, przekleństwa lub błaganie o litość i wymierzanie batów, niosły się echem i niknęły w oddali. Z czasem przestała zwracać na nie uwagę, zastanawiając się, jak dawno została tu umieszczona?

Obrazy umierających przyjaciół przeplatały się przez siebie, co dręczyło ją jeszcze bardziej. Tkwiła w zamknięciu, nie mogąc nic zrobić, nie mając nawet pojęcia, gdzie tak naprawdę Troxter ją przeniósł. Odzyskawszy przytomność była już w tej celi. Jedzenie dostarczano przez wąskie okienko w drzwiach, które strażnik rozchylał i przesuwał miskę po podłodze. Jeżeli w ogóle można było nazwać jedzeniem papkę, którą jej podawali. Uczucie głodu po pewnym czasie stało się jednak silniejsze od obrzydzenia.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz