Rozdział 7.

985 91 40
                                    

Rask skłonił się lekko, po czym opuścił Salę Narad. Pozostawił króla stojącego przy oknie, zamyślonego i patrzącego w dal. Wychodząc, kątem oka spojrzał na królową, która przez cały czas siedziała sztywno na tronie. Jak zawsze pozostała chłodna, a jej surowy wyraz twarzy nie zmienił się ani przez chwilę. Nie było w jej oczach bólu i żalu, gdy po raz kolejny oznajmił, że księżniczka nie została odnaleziona. Quillian jedynie słuchał raportu pułkownika, aby na koniec rozkazać wymarsz kolejnego oddziału poszukiwawczego. Rask widział, jak władca raz za razem zaciskał pięści. Nawet przez chwilę nie spojrzał na małżonkę, której chłodny ton nie zdradzał krzty zdenerwowania.

Calthia wielokrotnie podkreślała, że jej matka zdaje się nie mieć żadnych uczuć. Sam zawsze uważał królową za opanowaną, zrównoważoną i bardzo zorganizowaną. Miała odpowiedź na każde pytanie i szybko znajdywała rozwiązanie na każdy problem. Dopiero teraz, widząc lodowate spojrzenie Vastineii, zrozumiał, co księżniczka miała na myśli.

Minął tydzień, odkąd Calthia zaginęła. Nikt nie widział, żeby opuszczała zamek, a tym bardziej Sayers. Żaden ze strażników nie mógł sobie przypomnieć, żeby z kimkolwiek rozmawiała, odkąd wróciła do swych komnat tego wieczoru, gdy król oznajmił, że książę WatherSky został jej wybrany na przyszłego męża. Nie było żadnych śladów walki w prywatnych komnatach księżniczki, które wskazywałyby na napaść lub porwanie. Jednym słowem po tygodniu poszukiwań i przesłuchiwań, Rask Stone był w punkcie wyjścia. Nie dowiedział się niczego, co naprowadziłoby go na jakikolwiek ślad.

Pułkownik szybkim krokiem opuścił Salę Narad. Został wybrany na dowódcę oddziałów poszukiwawczych. To on miał dopilnować, aby księżniczka znalazła się cała i zdrowa. Jared, kapitan i dowódca straży księżniczki, miał mu to chyba za złe, ale nie on tu podejmował ostateczną decyzję.

Rask przesłuchał kilkakrotnie wszystkich w zamku, a także przeprowadził dokładne śledztwo w mieście. Calthia zapadła się pod ziemię. Ostatnią osobą, z którą księżniczka rozmawiała, był doradza króla, dyplomata do spraw Wschodu – Sanessco, a także królowa. Starzec zawsze wydawał mu się dziwny i oderwany od rzeczywistości. Po tym jak musiał zadać mu kilka pytań, tylko utwierdził się w tym przekonaniu. Sanessco sprawiał wrażenie osoby, która kompletnie go nie słucha, nie zamartwia się tym, że księżniczka zniknęła i nie interesuje go, czy zostanie odnaleziona.

– Chłopcze... – zaczął Sanessco, gdy Rask po raz trzeci próbował uzyskać odpowiedź na zadane pytanie. To jedno słowo wypowiedział przeciągle, jakby mówił do dziecka. Pułkownik skrzywił się, ale zachował spokój. – Mógłbyś podać mi pazur sowy? Nie, to sierść nietoperza. Fiolka po lewej. Nie, nie ta. – Odetchnął, jakby poirytowany, że musiał wciąż mieszać wywar w niewielkim kociołku, a jednocześnie prosić o składnik, który jest poza jego zasięgiem. – Tak, ten. O co pytałeś? – podjął, powoli dodając sproszkowany preparat. – Calthia, to niewątpliwie osoba, którą trudno upilnować. Pamiętasz, jak miała uczyć się ze mną, a wymykała się na plac ćwiczeń do ciebie i Tringi? Niesforna z niej dziewucha. Jednak uczyła się pilnie. Nigdy nie przychodziła nieprzygotowana. Nawet gdy się spóźniła, miała odrobioną pracę domową. Wiele czasu poświęciłeś, aby ją szkolić. To dobrze. To bardzo dobrze. Araneus cię prosił, abyś się nią opiekował, prawda?

Sanessco odstawił fiolkę. Przy kolejnym zamieszaniu mikstury, wypowiedział słowa, których Rask w ogóle nie zrozumiał. Rycerz odniósł również wrażenie, że Sanessco nie oczekuje odpowiedzi na swoje pytania.

– Musimy ją odnaleźć. Minęło dużo czasu, odkąd... – Chciał znów wrócić do swojego pytania, na które Sanessco wciąż nie odpowiedział. Ten jednak nagle oderwał wzrok od kociołka i spojrzał na pułkownika.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz