Rozdział 8

995 94 52
                                    

Chłodny wiatr potęgował zimno, które przeszywało ciało. Przy każdym smagnięciu czuła kąsające ugryzienia. Owinęła się ciaśniej kurtką i skuliła w siodle, marząc o rozpaleniu ogniska. Chciała ogrzać skostniałe dłonie i w końcu poczuć ciepło. Dość mało wygórowane marzenie, które w zasadzie łatwo było spełnić. Problemem były Wielobarwne bestie, których z każdą godziną przybywało. Calthia odnosiła wrażenie, jakoby stwory celowo przemierzały każdy zakątek Wschodu tylko po to, aby ujrzeć Wybraną. Tak przynajmniej się czuła, słysząc powarkiwania w ciemności. Na szczęście bestie omijały miasta i wsie, nie wkraczając na ich teren i nie atakując ludności. Calthia miała wrażenie, że na coś czekają. Jakby ktoś trzymał psy na uwięzi, a one tylko wysłuchiwały rozkazów. Czy to możliwe, aby ktoś mógł je kontrolować? Nigdy o czymś takim nie słyszała. Przymierze Krwi mówiło o bestiach, które nie mają Pana. Idąc za zewem pragnienia, pożarły nawet swojego stworzyciela – Fidusa Szalonego. Podkradając się w absolutnej ciszy, będąc niewidzialnymi, były niepokonane. Teraz zdawały się przeczyć zachowaniu opisanym w Przymierzu. Skowyt i warczenie pozwalały zwrócić na nich uwagę. Nawet Strike zauważył, że są znacznie głośniejsze, niż w drodze do Przełęczy. Przyznał tym samym, że przez całą podróż szły jego tropem. Na pytanie w jaki sposób zdołał się przed nimi uchronić, odpowiadał wymijająco. Calthia domyślała się, że był wyczulony na najmniejszy szmer, ale gdyby Wielobarwni poruszali się bezszelestnie, jak to opisywało Przymierze Krwi, jaką miałby szansę się przed nimi obronić? Nie chciał powiedzieć, więc zawiesiła ten temat. Tak samo zresztą, jak rozmowy o Corvaxie.

Calthia odczuwała coraz większą irytację, słysząc ciche posykiwania w ciemności. Niekiedy odgłosy Wielobarwnych brzmiały jak muzyka. Łapała się na tym, że wsłuchiwała się w nią i szła niczym w transie, całkowicie zapominając o wszystkim, co ją otacza. Kilka razy dostrzegła wówczas przebłyski obrazów, ale pojawiły się tak szybko, że nie była w stanie niczego rozpoznać. Z każdą godziną podróży wśród skowytu bestii, odczuwała narastający gniew. Miała ochotę ruszyć i wybić je wszystkie, ale gdy tylko przenosiła wzrok pośród drzew, gdzie się ukrywały, skowyt zamieniał się w chichot. Złośliwy śmiech stworów, które tylko czekają na ruch Wybranej. Nie chciała dać im tej satysfakcji. Prowokowały, co drażniło dziewczynę jeszcze bardziej.

Zauważyli, że Wielobarwni cichną w pobliżu większych skupisk ludzi. Abrath z początku chciał ominąć Solche – ostatnie mniejsze miasto przed Silvercore, ale widział, że Calthia coraz częściej zasłania uszy, aby nie słyszeć powarkiwania Wielobarwnych. Wyglądała, jakby dźwięk stworów wwiercał się w jej głowę, sprawiając rozdrażnienie i ból. Nie chciała jednak o tym rozmawiać. Gdy bardziej się nad tym zastanowił, mówiła coraz mniej.

Solche było większe od Grando. Postanowili zatrzymać się w mieście tylko na kilka godzin, aby uzupełnić zapasy. Kamienny mur otaczający Solche był w znacznie lepszym stanie niż ten w Grando. Na ulicach panował również większy ruch. Liczniejsze patrole i kontrole przejezdnych, były niepokojące. Calthia zsunęła się z konia, po przekroczeniu głównej bramy. Mało ją interesowało, co Abrath mówił strażnikom. Dostrzegła, jak Strike na nią spojrzał, ale zignorowała go. Przeszła z koniem na bok, aby nie blokować głównego wjazdu, opierając się plecami o ścianę jednego z budynków. Patrzyła na wjeżdżające wozy, dostrzegając, że za każdym razem żołnierze Wschodu zachowywali się arogancko i wykorzystywali swoją pozycję. Podnosili głos, przeszukiwali każdy wóz i niekiedy bezczelnie zwracali się do młodych kobiet.

Calthia zauważyła, jak jeden z żołnierzy zaczepił jedną z nich, mocno chwycił za ramię i przyciągnął do siebie. Pomimo tego, że zacisnęła mocno zęby i wykręciła twarz w bólu, młoda dziewka nie krzyknęła, nie odezwała się słowem. Żołnierz powiedział coś do jej ucha i puścił. Na koniec dziewczyna kiwnęła nieznacznie głową i pospiesznie się oddaliła. Strażnik tylko się zaśmiał. Zaczął rozmawiać z ludźmi ze swego oddziału, opowiadając wulgarnie, co zrobi, gdy dziewka znajdzie się w jego łożu.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz