Rozdział 5

1.2K 119 90
                                    

Nigdy wcześniej tak się nie czuła. Nawet wówczas, gdy korzystała z magicznej maski i chwilowo opuszczały ją siły. Nigdy nie miała odczucia, że energia z niej wycieka. Tak jakby leżała w kałuży własnej krwi i mogła tylko patrzeć, jak bordowa ciecz opuszcza jej ciało. Czuła chłód. Potworne zimno, jakby leżała na śniegu. Wokół był tylko mrok. Żadnego światła. Żadnego ruchu. I ta cisza. Nagle złapała się na tym, że była nadzwyczaj spokojna. Nie bała się. Pozwalała tej energii wypływać z jej ciała. Zanurzała się w śnie coraz głębiej. Zanurzała się w mroku. Nawet ten palący chłód zdawał się kojący.

Uczucie narastającego ciepła było niczym pobudka z przyjemnego snu. Ciągnęła ku górze, gdy tymczasem ona chciała tu zostać. Pajęczyny światła oplotły jej ciało delikatną nicią. Ktoś wołał, aby otworzyła oczy. Wołał, aby wróciła. Dlaczego komuś zależało? Jej nie zależało. Chciała odpocząć. Tak bardzo chciała odpocząć. Poczuła szarpnięcie. Macki coraz jaśniejszego blasku, ciepła, szarpnęły ciało ku górze. Głos już nie prosił. Krzyczał. Potrzebował jej. Poddała się mu. Ruszyła ku delikatnemu blaskowi. Chwyciła dłoń, która się do niej wyciągała, wynurzając z odmętów niemocy i mroku.

Pierwszy powrócił ból.

Przeszył każdy kawałek ciała, wwiercając się coraz głębiej. Przez chwilę chciała wrócić do tego spokojnego, choć zimnego miejsca. Przez chwilę... nim nie otworzyła oczu. Pierwsze, co zobaczyła, to te błękitne tęczówki. Dlaczego musiały być takie niebieskie? Dlaczego nie mogła oderwać od nich spojrzenia? Powoli uniosła rękę, kładąc palce na jego policzku. Poczuła jak, drgnął, ale chwilę później jego ciepła dłoń dotknęła jej policzka, przecierając zewnętrzny kącik oka. Odetchnął, jakby z ulgą i uśmiechnął się lekko.

Pomyślała tylko, że to takie dziwne, ale ciepło, które ją otaczało, było takie przyjemne. Nie chciała nigdy więcej wracać do chłodu i mroku. Nigdy więcej. Czuła, jak otacza ją ramieniem i przytula do swojej klatki, delikatnie masując jej plecy.

Stąd to ciepło – pomyślała i nagle gwałtownie otworzyła oczy.

Odepchnęła go od siebie, zrywając się na równe nogi.

– Nigdy więcej mnie nie dotykaj – warknęła, wciąż się cofając. Zamrugała, tępy ból głowy wciąż ćmił w skroniach. Przez dłuższą chwilę próbowała zapanować nad zawrotami głowy i uspokoić emocje, skupiając uwagę na nikłym dźwięku kapiącej wody w oddali.

– Uspokój się. Nie zrobiłem ci krzywdy. – Westchnął, kręcąc głową. – Byłaś lodowata. Myślałem, że wyzioniesz ducha. Próbowałem cię rozgrzać...

– Przestań – warknęła, rozcierając ramiona, na których wciąż czuła dotyk jego rąk. – Po co mnie kupiłeś? Kim jesteś? Co chcesz ze mną zrobić? Nie jestem...

– Zjedz coś.

Zamiast udzielić odpowiedzi, wyciągnął w jej stronę miskę z ciepłą potrawką. Kiedy nawet nie drgnęła, uśmiechnął się krzywo i wlepił w nią te swoje błękitne oczy.

To głupie – pomyślała, rozglądając się po jaskini – po prostu są niebieskie. Widziałaś już taki kolor. Są po prostu niebieskie.

– Z pewnością jesteś głodna. Musisz nabrać sił przed dalszą drogą – powiedział.

Odchrząknęła, przyjmując miskę z jedzeniem i niepewnie wąchając zawartość. Uniosła wzrok, gdy usłyszała jego śmiech. Był taki głęboki. Taki szczery. Wciąż wyglądał na zmęczonego, ale wyraźnie mu ulżyło, gdy zobaczył, że w końcu się obudziła. Zastanawiała się, czy w ogóle odpoczął, bo wciąż miał ciemne sińce pod oczami.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz