Wierzyła, że przybywając do Sayers wcześniej sprawi, że sayerczycy będą gotowi na przybycie posiłków. Wierzyła, że staną się niezbędnym wsparciem w walce z oddziałami Corvaxa, gdy tymczasem Wygnani zajmą się Wielobarwnymi.
Nawet w chwili, gdy rozmawiała z generałem Asherem, wierzyła, że to wszystko jest możliwe.
Dwustu trzydziestu siedmiu.
Ta liczba dźwięczała w głowie Tringi, gdy za dnia zobaczyła przemieszczające się oddziały wojsk Wschodu i niezliczoną liczbę niewidzialnych bestii.
Dwustu trzydziestu siedmiu.
Gdy ponad dwustu rycerzy Corvaxa blokowało przejście do zamku.
Dwustu trzydziestu siedmiu.
Gdy Wielobarwnych wciąż przybywało przez otwierające się portale. W ciągu godziny naliczyła ich około tysiąca.
Dwustu trzydziestu siedmiu.
Dwustu trzydziestu siedmiu.
– Tringa – usłyszała swoje imię, odrywając wzrok od niewielkiej szczeliny między dachówkami. Nie pamiętała, jak długo wpatrywała się w główny plac i fontannę, przy której spędzała czas z Calthią i Raskiem, a z czasem również z Jaredem.
Przeniosła nieobecne spojrzenie na Ezrę, który wręczył jej kawałek chleba i sera. Przyjęła, dziękując. Żując, nie czuła jednak żadnego smaku, a każdy kęs z trudem przechodził przez gardło.
W ciągu kolejnych godzin wszyscy musieli w końcu przyznać, że sytuacja jest dramatyczna. Wojska Corvaxa i Wielobarwni zaczęli się przegrupowywać.
– Musimy wyprowadzić ludzi z miasta – powiedział cicho Asher. – Corvax coś szykuje. Poza tym, jeżeli Wygnani rzeczywiści przybędą o zachodzie słońca, ludność będzie żywymi tarczami wroga.
Tringa przetarła twarz i przez chwilę oparła złożone dłonie o usta. Patrząc na to, co działo się na zewnątrz, wiedziała, że generał miał rację.
– W ciągu dnia to niewykonalne – odparł kwaśno Ezra. – Jak niby mamy przeprowadzić mieszkańców Sayers uliczkami miasta? Nie przejdą niezauważeni żadnym przejściem poza mury twierdzy.
Tringa przykucnęła przed niewielkim oknem na strychu, aby mieć lepszy widok na główny plac. Zmrużyła oczy i zaklęła cicho. Szybko przeszła na zachodnią część budynku, odsłaniając pojedynczą dachówkę i rzucając okiem na miasto.
Zaklęła głośniej, gdy od wschodu i południa dostrzegła podobny widok. Wielobarwnych było coraz więcej. Miała wrażenie, że serce nerwowo przyspiesza, jakby znaleźli się w pułapce bez wyjścia.
Dwustu trzydziestu siedmiu.
W głowie zadawała sobie tylko jedno pytanie – co tak naprawdę zdoła zrobić ta garstka rycerzy, niewidząca wroga, który jest w zdecydowanej przewadze?
Kątem oka spojrzała na Aidena. Jako jedyny z nich miał żonę i maleńką córeczkę, które kochał ponad wszystko. Co zrobi, gdy usłyszy, że są bez szans? Co zrobi, gdy usłyszy, że nikt ich nie ocali, gdy zacznie się walka?
Zrobiło jej się niedobrze. Pierwszy raz zaczynała wpadać w panikę, bo nie miała pojęcia, co tak naprawdę mogą zrobić. Nawet, jak przybędą Wygnani, będą tylko pożywieniem dla hordy wygłodniałych bestii.
Zacisnęła dłonie w pięści, z trudem przełykając ślinę i przez dłuższy czas obserwowała miasto. Ignorowała słowa Ashera i pozostałych, którzy jeszcze wierzyli w powodzenie jej wcześniejszego planu. Wówczas mieli skupić się na walce z rycerzami Corvaxa, pozostawiając Wygnanym odparcie ataku niewidzialnych dla nich bestii.
CZYTASZ
Przymierze Krwi
FantasyKsiężniczka? Królewskie maniery? Książę i miłość od pierwszego wejrzenia? Przymierze Krwi to historia o księżniczce, która bynajmniej nie przepada za balami, pięknymi strojami i nie marzy o księciu na białym koniu. Calthia Sunrise jest dyplomatą jed...