- Weź tego pierdolonego psa, bo nie ręczę za siebie! - krzyczy Harry, a ja wywracam oczami.
Przypinam Tilly'ego do smyczy i wychodzę z nim na dwór. Harry burczy coś pod nosem i rusza za mną.
Pozwalam Tilly'emu się załatwić i wsiadam z nim do auta. Do schroniska jedziemy jedynie kilka minut, więc nie ma problemu z psem.
Otwieram drzwi od auta i wychodzę na świeże powietrze. W związku z tym, że wszystko dookoła jest ogrodzone, odpinam pieska ze smyczy i obserwuję jak biega po trawie i macha ogonem.
Cieszę się, że Harry zabrał go z tego miejsca, bo na pewno u nas będzie mu lepiej.
- Dzień dobry - podchodzi do nas niewysoki blondyn i posyła mi uśmiech.
Harry od razu obejmuje mnie w talii i składa pocałunek na moim czole. Oczywiście musiał pokazać, że jesteśmy razem.
- Dzień dobry - odpowiadam.
- Pomóc?
- Ta, chcemy kota - rzuca szybko Harry, a ja wywracam oczami.
- Na lewo są klatki z kotami, więc możecie je sobie pooglądać - blondyn kiwa nam głową na pożegnanie i znika gdzieś w tyle.
Ruszamy przed siebie i przyglądamy się wszystkim kotom, które mieszkają w tym schronisku.
- Ten jest okay - mówi Harry i kuca przed klatką z białym, niedużym kotkiem.
- Możemy go wziąć - uśmiecham się, a Harry kiwa głową.
Czekaliśmy godzinę na załatwienie wszystkiego, a przez ten czas Tilly kilka razy załatwił swoje potrzeby na dworze, przez co Harry musiał po nim sprzątać. Nie ukrywam, że był wkurzony, bo był i to bardzo.
W końcu mogliśmy zabrać białego kotka do domu i oboje nadaliśmy mu imię Dusty.
Na koniec wylądowaliśmy w samochodzie z kotem i psem na kolanach, co wyglądało bardzo śmiesznie.
- Przysięgam, że jeśli Twój kundel tknie mojego kota, to go zabiję - mówi i odpala silnik.
- Prędzej ja zabiję Ciebie - ogryzam się i głaszczę Tilly'ego po grzbiecie.
Harry spogląda na moje poczynania i zaczyna głaskać Dusty po główce.
Jak głupio musimy wyglądać?
Wjeżdżamy na ulicę i spokoju nie daje mi Dusty, który cały czas zaczepia Tilly'ego i głupio burczy. Już nie lubię tego kocura.
- Twój kot jest beznadziejny - odzywam się, a Harry mierzy mnie wzrokiem.
- To Twój pies jest niedojebem - prycha i unosi kota w górę, by przytulić go do swojej twarzy - Mój kot jest wspaniały, bo jest MOIM kotem.
- Jeśli będzie mnie wkurzał to go wyrzucę z domu.
- Tylko byś spróbowała! - krzyczy i oboje wybuchamy śmiechem.
Otwieram drzwi domu i wpuszczamy nasze zwierzaki do środka. Po drodze Harry zajechał do zoologicznego i kupił wszystkie potrzebne rzeczy dla Dusty'ego.
- Pisała do mnie Mary. Przyjdzie z synem - informuje mnie Harry, a ja kiwam głową.
- Ile ten chłopak ma lat?
- Szesnaście - wzdycha Harry.
- Będziesz musiał spędzić z nim kilka godzin na rozmowie - szczerzę się, a on jęczy.
- Tylko nie to.
Wieczorem odwiedza nas Mary i Cody. Poznaliśmy Mary kilka miesięcy temu na imprezie i od tamtego czasu się kolegujemy.
Mary ma 37 lat i jest wolna. Ma szesnastoletniego syna Cody'ego, którego lubię, jednak ma on trochę charakterek Harrego, przez co czasami myślę, że są spokrewnieni.
- Dobry wieczór kochani - uśmiecha się Mary i przytula mnie, a Harremu podaje tylko dłoń, bo wie, że on nie lubi takich czułości z nikim innym poza mną.
- Cześć - uśmiecham się i zapraszam ich do środka.
- Cody, mówi się coś - karci go Mary, a ja chichoczę.
- Hej - burczy Cody i rzuca się na kanapę.
Przyzwyczaiłam się, że czuję się u nas jak we własnym domu.
- Lily muszę z Tobą porozmawiać - mówi Mary i zerka na Harrego, dając mu znak żeby wyszedł.
- Dobra, już dobra! - jęczy i ciągnie Cody'ego za koszulkę - Chodź młody, nic tu po nas.
-Harry-
Siadam z bachorem na łóżku w sypialni i włączam TV, by nie było niezręcznie cicho.
- Ile masz lat? - pyta blondyn, a ja marszczę brwi.
Co go to, do kurwy obchodzi?
- Dwadzieścia sześć, smarkaczu - mówię, a on prycha.
- Jestem prawie dorosły, kretynie.
Szturcham go w ramię i obdarowuję morderczym wzrokiem.
- Pamiętaj, że w każdej chwili mogę Cię zabić - grożę mu, a on wybucha śmiechem.
- Jesteś głupi.
- Właśnie dlatego nie chcę dzieci - mamrocze i opieram się o ścianę - Wszystkie są tak nieznośne i pierdolnięte jak Ty.
- Nie jestem dzieckiem - broni się - Poza tym skoro nie chcesz dzieci to po co jesteś z Lily?
Marszczę czoło w niezrozumieniu i spoglądam na niego.
- Co to ma wspólnego?
- Ludzie zwykle są ze sobą żeby wziąć ślub i mieć dzieci, idioto.
- Ale ja nie chcę ani tego ani tego, okay?
- Współczuje jej - wzrusza ramionami - Jest taka ładna, a ma takiego głupiego chłopaka.
- Ej ej! - krzyczę i kopię go w piszczel - Bez takich. Ona jest moja.
- Zobaczymy - uśmiecha się, a ja mam wrażenie, że się przesłyszałem.
- Co Ty powiedziałeś? - warczę i pochylam się nad nim.
Bachor od razu odsuwa się ode mnie i ma strach wypisany na twarzy.
- Żartowałem - unosi dłonie do góry, a ja prycham.
- To nie żartuj, bo to się źle skończy. Powiedz mi lepiej jak u Ciebie z dziewczynami?
- Chodzi Ci o seks?
O mało co nie krztuszę się własną śliną.
- Mniej więcej - burczę i odchrząkuję.
- Jakoś leci - mówi i uśmiecha się, a ja mam ochotę przybić mu piątkę.
- Moja krew.
- Jasne, że Twoja. W końcu jesteś moim ojcem.
__________________________________________________
90 votes = next :) x
Piszcie jak Wam się podobało :D
CZYTASZ
Hopeless [book two] || Harry Styles [PL] ✅
ספרות חובביםSequel Sex House >> Lily i Harry mają za sobą ciężkie miesiące. Mimo że czasy burdelu zostawili dawno za sobą, przeszłość daje im się we znaki. okładka >> @luvasharry