16

14.5K 798 418
                                    

-Lily-


4 dni. Tyle właśnie minęło od czasu, gdy Harry wyniósł się z naszego domu i zabrał ze sobą swojego głupiego kota. Sama nie wiem jak się z tym czuję.

Czasami myślę, że zrobiłam bardzo dobrze i że Harry nie zasługuje na nikogo. Stwierdzam, że zerwanie zaręczyn było najlepszym co mogłam zrobić, ale chwilę później zaczynam płakać i gubić się we własnych myślach i słowach.

Harry był.. jest miłością mojego życia i każdy bardzo dobrze o tym wie. Wszyscy dookoła wiedzą, że długo bez niego nie wytrzymam i ja też zastanawiam się ile jeszcze zdołam pociągnąć sama w tym domu, z psem i kompletnym syfem.


Dziś jest dzień piąty. Siedzę jak idiotka na podłodze, okryta kocem i oglądam nieśmieszną komedię. W jednej dłoni trzymam miskę z chipsami, a w drugiej znajduje się coś naprawdę ważnego. Coś co zawsze będzie mi towarzyszyło i jest najpiękniejszym co mogłabym kiedykolwiek dostać. Pierścionek zaręczynowy. Patrzę na niego i widzę Harrego. Naprawdę. Z tego całego smutku i rozpaczy mam omamy, schizy i Bóg wie co jeszcze.

Zayn nawet raz ze mnie żartował, że do domu przyszedł Harry. Ja naprawdę go widziałam, chociaż wcale nikogo nie było.

- Jestem szmatą - bełkoczę i przecieram dłońmi oczy.

Nie chcę nawet patrzeć w lustro. Niall zdążył mnie już uświadomić, że wyglądam koszmarnie, więc wierzę mu na słowo.


Zbieram się niechlujnie z podłogi i wybieram numer Danielle, z którą nie widziałam się od kilku dni, bo wyjechała z Liamem i Lily do swojej mamy.


- Halo? - jej głos wierci dziurę w mojej głowie, ale nie dbam o to.

- Dan.. Danielle, czy mogłabyś do mnie przyjść? - szepczę i nawet nie mam pewności czy mnie usłyszała.

Trzymam telefon przy uchu i czekam kilka minut na odpowiedź. Czy ona się aby nie rozłączyła?

- Lily? Przepraszam, nie ma tu zasięgu - mówi i zaczyna chichotać, a ja wzdycham z irytacją.

Czyli nie ma jej w domu. No szlag by trafił.


-Harry-


- Jesteś lamusem - prycha Josh i podaje mi czwartą z kolei już fajkę - Masz i nie rycz.

Posłusznie biorę od niego szluga i wkładam do ust. Chłopak szybko mi go odpala i w końcu mogę się zaciągnąć.

- Powiedz mi co mam robić - mruczę i opieram się o ramę balkonu.

- Jezu, jesteś takim niedojebem - jęczy Josh i siada na krześle - Odkąd się z nią zaręczyłeś zachowujesz się jak pizda! Kiedy ostatni raz byliśmy na jakimś piwie, co? Myślę, że powinieneś dać spokój. Widocznie musieliście się rozstać i tyle.

Zastanawiam się chwilę i kiwam głową.

- Masz rację - uśmiecham się i wyrzucam niedopałek gdzieś przed siebie - Wiesz może czy dziś w klubie jest jakaś impreza?

- No moja krew! - krzyczy Josh i klepie mnie po plecach.


Nie minęło dużo czasu, a już siedzę w aucie Josha i jadę na imprezę. Nieźle, co?

- Zadzwoniłem po Louisa - informuje mnie Josh i gasi silnik.

Rozglądam się i wzdycham z ulgą, że właśnie do tego klubu przyjechaliśmy. Inne są chujowe, ten jest najlepszy. Wychodzę z samochodu i kieruję się do środka.

Hopeless [book two] || Harry Styles [PL] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz