San stał na zewnątrz, opierając się plecami o jaskinie. Spoglądał w niebo, co jakiś czas wzdychając. Odczuwał tak bardzo niezrozumiałe dla siebie emocje. Miał nadal cichą nadzieję, że Wooyoung się wycofa. Ale nie rozumiał dlaczego. Chciał te poczucie chronienia go, wyrzucić z siebie. Ale nie był w stanie. Po prostu nie potrafił tego zrobić, nawet jak bardzo chciał.
Był tak nieobecny, że nie zwrócił uwagi, jak ktoś stanął obok niego. Dopiero chrząknięcie, wybudziło go z transu. Pomrugał oczami i przeniósł swoje spojrzenie na osobę, która zakłóca jego spokój.
- Seonghwa hyung? Co ty tutaj robisz? - spytał się go zaskoczony. Seo był ostatnią osobą, jaką się spodziewał l, że przyjdzie do niego.
- Wyszedłeś z domu jakbyś dostał strzał z procy. - odpowiedział - Więc postanowiłem pójść za tobą i zobaczyć co się dzieje. A dla twojej wiadomości, widzę, że coś jest nie tak. Nie jesteś dobry w udawaniu. - dodał z uwagą przyglądając się przyjacielowi.
- Żebym to ja jeszcze sam wiedział - westchnął, z bezsilności. - Sam siebie nie rozumiem i szczerze mówiąc mam tak ogromny mętlik w głowie, a z drugiej strony pustkę, że to aż mnie denerwuje.
- Poznaliście się już wcześniej? - zadał mu pytanie, spoglądając na chłopaka, swoim przenikliwym spojrzeniem.
Seonghwa sam nie wiedział od kiedy umiał tak wiele wyczytać z ludzkich zachowań. Nawet nie rozumiał, dlaczego tak bardzo ingerował w relacje Wooyounga z Sanem. Może po prostu wewnętrznie czuł potrzebę, opieki nad nimi, przez fakt bycia najstarszym. Nie ukrywając doświadczenia nie posiadał. Ale jednak mimo tego, był w stanie okazać komuś innemu niż Jihye, swoją empatię i troskę. Niezależnie od tego jak wiele sprzeczności siedziało mu w głowię. Czuł, że to on powinnien właśnie tutaj w tym miejscu być.
- Oczywiście, że nie - odparł od razu, jednak czując jak przeszywa go wzrok starszego, przygryzł wargę, dodając już mniej pewniejszym głosem - Chyba... a przynajmniej nie przypominam sobie..
- Wiesz, między wami da się wyczuć jakąś namiętność. Może w sprawach sercowych nie jestem dobry - ułożył dłoń na jego ramieniu - Ale jedno wiem. Na pewno nie ma tutaj ani grama nienawiści.
San spojrzał się na niego zdumiony, tym tak oczywistym, a jednak nieodkrytym przez niego samego faktem. ,,Nie nienawidzi go?". Czy to dlatego tak bardzo chciał ponownie znaleźć blisko niego? Czy to był powód jego niechcenia, by Woo zdał próbę testu?
- Nie myśl o tym za dużo, bo zaraz ci mózg pęknie - zakpił sobie żartobliwie z chłopaka.
- A od kiedy ciebie żarty trzymają? - przewrócił oczami, unosząc lekko kąciki ust.
- Od kiedy zrozumiałem, że jestem na was skazany - odparł bez ogródek, od razu dostając pstryczek w głowę przez młodszego - Auć! - zmrużył niezadowolony oczy - Aish tylko tak powiedziałem. Po prostu zrozumiałem dzisiaj pewną ważną rzecz.
- Jaką? - spytał się go ciekawy.
- Prawdziwych przyjaciół poznałem, w momencie, gdy najbardziej tego potrzebowałem. Traktujecie mnie jak swoją rodzinę, a ja to trochę za późno zrozumiałem. Również powinnem swój stosunek do was zmienić, by być oparciem, a nie koszmarem. - wyznał, unosząc swoje spojrzenie na niebo. - Tak jak jestem dla swojej siostrzyczki.
San nic już się nie odezwał. Jedynie pokiwał głową, z uznaniem. Nie wiedział, dlaczego tak nagle starszy zmienił swoje zachowanie względem nich. Ale wewnętrznie cieszył się z tego. Dla Sana, Seonghwa był w pewien sposób autorytetem. Podziwiał go za tak dużą wewnętrzną siłę.
*
Nadszedł dzień, w którym Wooyoung musiał zmierzyć się z tym, czego obawiał się najbardziej. Nie wiedział czy był gotowy. Chciał tak naprawę wszystkim, a szczególnie Sanowi pokazać, że da radę. Ale tak naprawdę całe jego ciało trzęsło się ze strachu. Głos w głowie mówił mu, że nie da rady i ich zawiedzie.
- Wooyounga! - niespodziewanie Yunho pojawił się w kuchni, gdzie pakował potrzebne sobie rzeczy drugi chłopak.
- Tak hyung? - spytał się go, unosząc głowę do góry.
- Poradzisz sobie, zobaczysz. - podszedł do niego i pogłaskał go po włosach. - Nie zapominaj, że będziemy tuż za tobą, więc będziesz asekurowany. - chciał dodać mu otuchy. Był tą osobą, która była najbardziej czuła względem wszystkich członków.
- Wiem wiem. Nie martw się, nie biorę pod uwagę porażki - wymusił śmiech, unosząc swoje kąciki ust w niewyraźnym uśmiechu.
- Niech ci będzie. Ale mimo wszystko i tak pamiętaj o tym - odparł - Ah wszyscy powinni być już gotowi, więc będziemy na ciebie czekać w wannie.
Woo kiwnął mu głową, że rozumie. Yunho widząc, że i tak nic nie zdziała, postanowił zostawić go samego. W salonie natomiast stał San z Seonghwą. Ten drugi próbował go przekonać do tego, by porozmawiał i dał otuchy nowemu. Jednak nie było to zbytnio łatwe. Cóż San lubił bywać marudnym, a szczególnie upartym. Nie miał zwyczaju przyznawania się do błędu, ba nawet nikogo nie słuchał, gdy faktycznie mylił się w jakieś kwestii. Jednak tym razem Seo nie dawał za wygraną i przyniosło to zamierzone skutki.
San wszedł do kuchni i stanął za młodszym. Nie wiedział co ma powiedzieć, ani jak się zachować. Jego druga strona osobowości w przypadku, gdzie stał by obok niego ktoś inny z grupy, od razu wzięła by górę. Pewnie już dawno by przytulił tą osobę i życzył powodzenia. Jednak teraz, miał pustkę, a jego ciało było sztywne.
- Wooyoung. Możemy pogadać - odezwał się w końcu.
Wspomniany chłopak, lekko podskoczył w miejscu. Od razu odwrócił się w stronę drugiego, stojąc nim łeb w łeb. Przełknął nerwowo ślinę.
- Tak? - mruknął, lekko drżącym głosem.
- Chce ci tylko powiedzieć, byś się nie bał. Każdy z nas musiał stawić czoło tego, co go przeraża, ale udało nam się to zrobić. - podrapał się nerwowo po karku.
- Tylko, że wy macie więcej pewności siebie... - odparł, spuszczając wzrok.
- Uwierz, że wcale tak nie było - ułożył dłoń na jego ramieniu - Uzyskaliśmy pewność siebie, po tym jak pokonaliśmy swoje demony. I ty też swoje własne pokonasz. Tylko nie skupiaj się na swoich obawach, a na tym, że musisz to zrobić dla swojej własnej satysfakcji.
Wooyoung spojrzał się na niego zaskoczony. Nie rozumiał, dlaczego ten mu pomaga. Był święcie przekonany, że starszy go nie trawi i chce go wyrzucić. A tutaj okazuje się, że to właśnie San jest tym, który dał mu siłę do tego, by się nie poddać.
- Dziękuję hyung. Chyba potrzebowałem tego usłyszeć od kogoś - uśmiechnął się delikatnie.
Oboje spoglądali na siebie, z tak samo dużą determinacją, wygranej Wooyounga. Dzięki samej obecności Sana, chłopak czuł jak napływa do jego ciała, niewyobrażalna siła, by pójść tam i zrobić to co musiał. Teraz, gdy miał już pewność, że wszyscy trzymają za niego kciuki, wiedział, że sobie poradzi. Musiał, nie było innej opcji...
CZYTASZ
Fiery phoenix - ATEEZ
Short Story,, Życie jest ulotne jak spadające płatki róż. Tak szybko mogą zwiędnąć, gdy nikt się właściwie nie zaopiekuje kwiatem. Ale wystarczy otulić je swoimi skrzydłami by ponownie odżyły, stając się piękną rośliną." Droga do miłości, szczególnie w świeci...