67

66 9 1
                                    

W jechali do centrum miasta. Skręcili w wąską uliczkę, z której zjechali, wjeżdżając na polną drogę. Przez dobre pięć minut jechali przez las, aż przed ich oczami znalazł się domek letniskowy, dookoła, którego znajdowało się małej powierzchni ogród, na którym rosły przeróżne kwiatki. Widać było, że ktoś dbał o to. Przez całą podróż nikt się nie odzywał. Dopiero, gdy się zatrzymali Woongjae Eun powiedział, żeby wyszli.

Nie duży domek nie wyglądał na zaniedbany, wręcz przeciwnie. Wokół niego było wykoszone, małe drzewka posadzone, a sam budynek musiał być parę miesięcy temu malowany, gdyż drewno błyszczało się i nie było zniszczone. Dach również był zmieniony.

- Jongho wejdźmy do środka. Najpierw chciałbym z tobą trochę porozmawiać. Później powiem ci jakie dla ciebie zadanie wymyśliłem - zaproponował uśmiechając się zachęcająco. Nie chciał spłoszyć chłopca.

- No dobrze - odparł niepewnie.

- Wy tutaj macie zostać i możecie wejść do środka dopiero gdy będziecie mieć ważny powód - rozkazał swoim ludziom, którzy kiwnęli głowami ze zrozumieniem.

Wchodząc do środka od razu dało się poczuć ciepło jakie biło. Było bardzo przytulnie, a chłopiec poczuł się jak w przysłowiowym domu. Dzięki temu nie bał się aż tak bardzo. Czy w ogóle miał czego się bać? Nie. Ale to już był jego automatyczny odruch. Nadal nie darzył za dużym zaufaniem mężczyzny, mimo wielu zapewnień ze strony Yunho.

Udali się do niewielkiej wielkości salonu, który był połączony z kuchnią, dzięki temu wydawało się, że więcej było przestrzeni. Usiedli na kanapie, która była można powiedzieć, że na środku salonu. Obrócił głowę w lewo, dzięki czemu zauważył okno, które prowadziło do ogrodu. Na przeciwko kanapy znajdowały się zabudowane szafki, oraz telewizor, który był przymocowany do ściany. Za kanapą był regał z książkami. Jongho od razu pomyślał, że mężczyzna musi naprawę lubić czytać. Był pewny, że w jego willi była jakaś biblioteka. Zanotował sobie w głowie by pogadać z Yunho i odszukać owe pomieszczenie.

- Proszę - Woongjae podał mu szklankę z wodą, którą niepewnie przyjął - Wychowywałeś się od najmłodszych lat w domu dziecka, prawda?

- Umm tak... - spojrzał się na faceta z podejrzliwością - Skąd pan wie?

- Chłopcze ja mam wszędzie dojścia - zaśmiał się, opierając się o kapane. Założył nogę na nogę - Tak naprawdę wiem o tobie wszystko, tak samo jak o całym Fiery phoenix. Ale spokojnie tylko ja i Si Daewon wiemy o tym.

- To dlaczego pan się mnie pyta o rzeczy, o których ma pojęcie? Przecież to nie ma sensu - mruknął widocznie zakłopotany.

- Dobrze dedukujesz - pochwalił go. - Muszę wiedzieć z kim przyjaźni się Yunho. Wiesz, że dla mnie jest on jak syn. Chce dbać o jego dobro, a tylko w taki sposób mogę to robić.

- Bo zna pan ich szefa? - spytał się, już trochę pewniejszym siebie głosem.

- Spostrzegawczy jesteś. Ale masz racje. Zadbałem o to by zostali wykwalifikowanymi ludźmi, którzy będą mieć możliwość zajścia bardzo daleko. Wiesz oni nie mają zielonego pojęcia, że to iż teraz tworzą rodzinę nie jest przypadkiem. - spojrzał się na kominek.

- Jak to? - spytał się ciekawy.

- Obserwowałem ich wszystkich. Wraz z Daewon połączyliśmy każdą z ścieżek w jedną. Ale na razie więcej ci nie mogę zdradzić - uśmiechnął się tajemniczo

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Woongjae Eun czekał cierpliwie, aż chłopak zabierze głos. Kątem oka widział jak ten zagryza wargę oraz błądzi wzrokiem. Zaciskał dłonie na kolanach. Jongho natomiast nie był pewny czy powinnien o to pytać. Nie chciał wyjść na niemiłego. Dodatkowo te nowe informację spowodowały pewien mętlik w jego umyśle.

- Jeśli chcesz coś powiedzieć, to nigdy nie bój się tego. Masz prawo mówić to co myślisz, niezależnie od tego czy urazisz swoimi słowami kogoś. Nie możesz całe życie myśleć o innych i zastanawiać się nad każdą opcją, bo w końcu przyjdzie dzień, gdy jedyna twoja szansa mignie ci przed oczami. - powiedział spokojnym głosem.

Jongho spojrzał się na niego. Przez dłuższy czas nie odrywał wzroku od mężczyzny. Miał dziwną, nieodpartą ochotę zrozumieć czy było to coś w rodzaju pozwolenia na otwarcie się i zaczęcia... nie spróbowania wyjścia ze swoich negatywnych nawyków wynikających z przeszłości. Wziął głęboki wdech i wydech, decydując się tym razem nie patrzeć na przeszywający strach, przed odezwaniem się.

- Proszę mi powiedzieć czy wiedział pan o mnie i Yeosangu wcześniej. Naprowadził pan ich na nas? - zaczął, ale nie uzyskał żadnej reakcji - Jakiś czas przed tym wszystkim spotkałem przez przypadek Yunho hyunga. Był to ułamek sekundy, ale zapamiętałem go. Już wtedy pan wiedział o mnie, prawda? Yunho powiedział panu i poprosił o znalezienie mnie, czyż nie? Czy może był to część planu pana i Daewona?

- Tak i tak. Tego samego dnia Yunho zadzwonił do mnie z prośbą bym znalazł ciebie. On wtedy miał hmm większe sprawy do załatwienia. - uśmiechnął się do niego - Naprowadziłem ich na was, wiedząc, że oboje pomożecie sobie. A przy okazji zasilisz ze swoim przyjacielem ich szeregi. Si Daewon dał mi wolną rękę.

- Tylko, że my nie nadajemy się do tego. Pochodzimy z domu dziecka - zaśmiał się ze słyszalnym bólem w głosie. Ten śmiech był przesiąknięty ironią i żalem.

- Właśnie przed chwilą wykazałeś się sporą inteligencją i intuicją. Sam w krótkim czasie doszedłeś do tego co inni nie odkryli. Po zatem umiesz idealnie ukrywać emocje. Ciężko jest rozgryźć co czujesz w danym momencie.

Jongho zagryzł wargę. Nie rozumiał po co o tym mężczyzna wspominał. Miał oczywiście rację. Przez te wszystkie lata nauczył się zachowywać neutralny wyraz twarzy, by nie okazywać ani strachu, ani radości. Tak na wszelki wypadek, jakby ktoś chciał wykorzystać jego emocję wbrew niemu. Tylko przy Fiery Phoenix nie bał się tego.

- Właśnie tą twoja zdolność chce wykorzystać. Potrafisz trzymać emocje w sobie. Jestem pewny, że grać też umiesz - powiedział pewnym siebie głosem.

Widząc, że chłopak czeka na szczegółowe wyjaśnienia, wstał z kanapy. Obszedł blat i podszedł do regału. Kucnął, wyciągając z jednej z dolnych półek, niebieską teczkę. Wrócił z powrotem do chłopaka.

- Potrzebuje kogoś, kto spotka się z tym człowiekiem - wskazał mu palcem na przedstawioną postać w aktach, które zapewne zostały ściągnięte z policyjnej bazy danych - Mnie on zna i dobrze wie, kto dla mnie pracuje. A ja potrzebuje kogoś kto nie okaże żadnych emocji, ktoś kto będzie mieć takie spojrzenie jak twoje, gdy żyłeś na ulicy, pełne pustki.

- Umm uważa pan, że ja się do tego nadaje? - spytał się go z widocznym niedowierzaniem, że miałby coś takiego zrobić - Przecież mógł pan pogadać z Seonghwą hyungiem. On się idealnie do tego nadaje. Albo kogoś wynająć. Ja jestem zielony w tym

- Jesteś idealny. - założył nogę na nogę, spoglądając na niego - Seonghwa musi zająć się twoim przyjacielem. Chce im dać czas na zbliżenie się do siebie. Ale słuszna uwaga. Owszem mógłbym wziąć najlepszych z najlepszych. Ale po co?

Jongho spojrzał się na niego jak na wariata. Przecież to co robił było szalone.. nie to było CHORE! On był tylko dzieciakiem z ulicy, którego gangsterzy uratowali... Czekaj czy to ma w ogóle sens? Po jego ciele przeszły ciarki, coraz bardziej żałując, że zgodził się na to wszystko. A mógł powiedzieć Yunho, że chce z nim zostać. Zachciało mu się udowodnienia jaki to jest pseudo odważny. Następnym razem będzie musiał się z tysiąc razy zastanowić przed ostateczną decyzją.

- Widzę, że takie argumenty na ciebie nie działają. Więc może powiem to dosadniej. - powiedział po chwili ciszy. Wyprostował się, wstając z miejsca. Poprawił włosy, stając naprzeciwko chłopaka - To nie ja jestem pomysłodawcą owego planu. To jest test, do którego musisz podejść z samego żądania Si Daewona. On chce bym znalazł u ciebie coś w czym się sprawdzisz i co przyda się waszemu zespołowi.

- A co jeśli się nie zgodzę? - wstał z kanapy, ściskając w dłoni teczkę

- Wtedy przekaże to Si Daewoni, a uwierz spowoduje to tylko, że będzie ci się uważnie przyglądać. A nawet może zarządzać wyrzucenie cię - podszedł do chłopaka. Jego wzrok był przeszywając, a zarazem poważny - Widzę to jak przywiązałeś się do Yunho i vice versa. Domyślam się, że jeśli wyrzuci cię to Yunho będzie chciał również odejść. Ale nie będzie mógł. Chyba, że...

- Chyba, że co? - spytał sie go drżącym głosem.

- Nie będę mówić ci szczegółów. Ale zasady są jedne. Jeśli podpiszesz umowę, to odejść możesz tylko jeśli przeżyjesz przerażające tortury. Nigdy nie wiesz na czym one polegają i tak naprawdę na jednej dłoni można policzyć osoby, które wytrzymywały.

Jongho rozszerzył oczy, mając przed nimi obraz starszego pełnego ran, dookoła, którego jest masę krwi. Nie mógł do tego dopuścić. Musiał w końcu sobie i reszcie udowodnić, że stać go na cokolwiek.

- Si Daewon przygląda się waszym zachowaniem. On na ciebie i Yeosanga ma cały czas oko. Ten drugi zapulsował mu swoją odwagą. Chce go zostawić, bo jest ciekawy co dalej będzie między nim a Seo. Natomiast ty jesteś dla niego jedną wielką zagadką. - podszedł do niego, układając dłoń na jego ramieniu - Chce wam pomóc byście mogli dalej być obok siebie. Ale bez twojej chęci walczenia ze swoim strachem i próbowania znalezienia złotego środka, ja nic nie zrobię.

Jongho zagryzł wargę przez dłuższy czas milcząc. Miał tysiące myśli na minutę, które tylko powodowały jeszcze większy mętlik. Zamknął oczy. Był gotowy się wycofać i chyba Woongjae Eun to wyczuł, gdyż westchnął, cofając się od chłopaka. Wtedy też Jongho przypomniał sobie słowa Yunho, które mu powiedział na ucho przed wyjściem: "Nie wiem co planuje. Ale wiem, że poradzisz sobie. Wierzę w ciebie, mały"

- Zgadzam się. Proszę mnie przygotować na te spotkanie. Jestem gotowy zaryzykować i udowodnić, że jestem w stanie to zrobić - podniósł lekko głos, w którym dało się usłyszeć determinację.

Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz