46

64 8 0
                                    


Najpierw chciałabym małe ogłoszenie ogłosić. Bardzo was przepraszam, że przez ostatnie dwa tygodnie nie było żadnego rozdziału. Jestem w trakcie pisania nowych opowiadań i tak się w jedno z nie wciągnęłam, że zapomniałam o tym. Zależy mi, by jak najszybciej opublikować nowe opowiadanie, gdyż wiem, że niektórzy tęsknią za bardziej delikatnym klimatem 😅

Dlatego w ramach wynagrodzenia za tak długą nieobecność, rozdział pojawia się dzisiaj i drugi pojawi się jutro. Natomiast w niedziele pojawi się już normalnie rozdział. 🥰

Jeszcze raz przepraszam i życzę miłego czytania 💕

✶✶✶✶✶✶✶✶✶✶


Kolejne dni nie były łatwe dla nikogo. W powietrzu dało się wyczuć napięcie pomiędzy dwójką najlepszych przyjaciół. Żaden z nich nie zamierzał odpuścić czy przyznać się do błędu. Byli oni przekonaniu o swoich racjach. Jednak była to też pierwsza taka sytuacja, gdy oboje nie odzywali się do siebie, unikając się jak tylko się dało. Negatywnie oddziaływało to na całą resztę. Z jednej strony chcieli coś zrobić, ale z drugiej obawiali się cokolwiek zrobić.

Najbardziej źle się z tym czuł Yeosang. Chłopiec wiedział, że to jego wina. Gdyby nie pojawił się w życiu tych facetów to nic by się złego nie stało. Teraz wiedział, że musi to jakoś naprawić. Tylko problem był w tym, że nie wiedział co miał zrobić. Nadal sytuacja w jakiej byli była dla niego nowa i nieznana. Zdawał sobie sprawę, że oni wszyscy coś przed nim i Jongho ukrywali. Ale za bardzo bał się spytać. Aż okazja sama przyszła.

Tydzień po całej aferze Yeosang i Jongho zauważyli, że wszyscy prócz Seonghwy chodzili spięci i nerwowi. Po części zaczynali ich unikać, albo spławiać, gdy któryś z dwójki chciał się dowiedzieć co się dzieje.

Hongjoong postanowił zebrać wszystkich w sali narad. Był już sobotni wieczór, więc wszyscy mieli wolny czas. Nawet Seonghwa się pojawił, który miał nadzieję, że wyznanie prawdy spowoduje, że tamci sami uciekną. Wtedy może uda mu się przekonać resztę do swojej racji. Chociaż wiedział, że Wooyoung bardzo się do nich przywiązał, tak jak Yunho. Lider widząc członków Fiery Phoenix poprosił ich o chwilę cierpliwości. Udał się do pokoju Yeo, gdzie zapukał. Usłyszał kroki, a po chwili drzwi się otworzyły, a przed nim stanął chłopak.

- Coś się dzieje, hyung? Zachowujecie się dziwnie - zaczął

- Jest z tobą Jongho? - spytał się go, oblizując nerwowo wargi, olewając jego pytanie.

- Tak - westchnął, wołając przyjaciela. - O co chodzi, hyung?

- Zaraz się dowiecie. Chodźcie za mną. Wszystko wam wyjaśnimy. - odparł w końcu.

Zaprowadził chłopców do reszty, którzy niecierpliwie siedzieli na swoich miejscach. Tak naprawdę oboje nie byli w tym pomieszczeniu nigdy wcześniej, tak jak w większości domu. Niektóre pokoje były specjalnie przed nimi zamykane, czy ukrywane. Mieli pozwolenie na poruszanie się tylko po jednej części budynku, na której nie znaleźli by niczego co by innych zdradzało. Teraz musieli wszystko wyłożyć na ławę.

- Usiądźcie na wolnych miejscach. Musimy poważnie porozmawiać - zaczął Hong.

Yeosang usiadł obok Wooyounga, gdyż przy nim czuł się najbardziej swobodnie i znał go najdłuższej z nich wszystkich. Jongho natomiast usiadł obok Yunho, którego traktował w pewien sposób jak za autorytet. W swój dość dziecięcy sposób podziwiał go i zachwycał się jego aurą.

- Ktoś nam powie co się dzieje? - spytał się w końcu niepewnym głosem Yeosang, gdy od dobrych parunastu minutach nikt się nie odzywał.

Reszta spojrzała się na siebie porozumiewawczo. Musieli określić kto ma to powiedzieć. Nikt z nich nie chciał być pierwszym. Obawiali się tego, że ci mogą ich znienawidzić, a co gorsze wydać. Wtedy zostało by im tylko zabicie dwójki chłopców. Tego chcieli najbardziej uniknąć.

- My... - zaczął Hongjoong, jednak przez góle w gardle nie był w stanie dokończyć.

Seonghwa prychnął pod nosem. Wstał gwałtownie z miejsca. Swój wzrok najpierw skierował na Jongho, po czym przeniósł go na Yeosanga. Wiedział, że jako jedyny był obojętny na reakcję dwójki chłopców. Więc musiał przejąć pałeczkę.

- Jesteśmy gangsterami i to z samej elity - zaczął. - Pewnie w radiu, w gazecie słyszeliście o szerzących zamęt w całym mieście i po za nim Fiery Phoenix, co? - spytał się ich - Tak - oboje przytaknęli, lekko wystraszeni.

- No to gratulację, bo właśnie siedzicie obok tego gangu. To my jesteśmy Fiery Phoenix. - powiedział bez ogródek, siadając spokojnie na swoim miejscu.

Yeosang wstał przerażony z miejsca. Rozszerzył oczy, odsuwając się od Woooyunga, który chciał chwycić go za rękę. Teraz był już pewny, że czeka ich śmierć. Przeniósł wzrok na przyjaciela, który siedział spokojnie.

- Jongho? - spytał się go zaskoczony, tym, że nie bał się

- Yeo uspokój się - odezwał się swoim cichym głosem.

Wstał z miejsca, obchodząc cały stół. Chwycił go za rękę i sadził na miejscu. Samemu siadając obok niego.

- Czemu się nie boisz? - spytał się go cały czas czując strach.

- Domyśliłem się, że są gangsterami. - wzruszył ramionami.

Tym razem cała reszta przeniosła na niego zszokowany głos, otwierając usta w niedowierzaniu. Chcieli coś powiedzieć, ale nie był iw stanie. Więc Jongho ich w tym uprzedził.

- Yunho opowiedział mi jak San z Woo pomogli Yeo. Osoba przeciętna czy biedna nie miała by takich umiejętności czy broni. Po zatem często widziałem jak przy pasku mieliście pistolety. Może i się dużo nie odzywam, ale jestem dobrym słuchaczem. Często słyszałem jak się z jakimiś ludźmi umawialiście na przerzuty chociażby narkotyków. - tym razem zwrócił się do najlepszego przyjaciela - Chciałem ci powiedzieć o tym wcześniej. Ale dopiero od niedawna poradziłem sobie z traumą i koszmarami. Przez co straciłem do tego głowę.

- Jak długo już to przeczuwałeś? - spytał się go Yeo, jakby dalej nie mogąc w to wszystko uwierzyć.

- Hmm tak od dwóch tygodni, może trochę dłuższej. Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić - przyznał.

- A wy? - tym razem skierował wzrok na Fiery Phoenix - Co zamierzaliście z nami zrobić? Czemu nas nie zabiliście?

Tym razem Wooyoung postanowił się wtrącić. Uśmiechnął się przepraszająco w stronę chłopaka. San chwycił ukochanego za dłoń.

- Wiesz przez przypadek zgłosiłem się do tej pracy. Pomagała ona nam w dowiadywaniu się co nasi przeciwnicy planują. Dodatkowo było niezłym punktem przekazowym. - zaczął, zaciskając dłoń na tej Sana - Nie planowaliśmy tego. Miałem tam przez parę dni być. Ale widząc jak ciebie wszyscy traktując, a w zamian ty nadal się uśmiechałeś i pomagałeś równie biednym osobom co ty, poczułem, że nie mogę cię tak zostawić. Naprawdę chciałem się z tobą zaprzyjaźnić. Dlatego tak ci pomagałem. Planowałem na początku znaleźć ci dobrą pracę, tak byś mógł wyjść na prostą. - zamilkł, pociągając nosem.

- Wtedy też dowiedział się, że ludzie na ciebie polują i zabierają ci wszystkie pieniądze. - wtrącił się San - Wooyoung od tamtego momentu męczył wszystkich byśmy cię przyjęli do siebie. Wtedy mógłby zapewnić ci bezpieczeństwo i zająć się nimi.

- Gdy w końcu jako lider zgodziłem się, znienacka pojawił się Jongho. Uznałem wtedy, że na razie nie możemy nikogo przyjąć. Całą uwagę skupiliśmy na chłopaku by mu pomóc. Yunho poprosił mnie, byśmy znaleźli tego jego ,,zaginionego przyjaciela". Nie wiedzieliśmy wtedy, że wy się znacie. - przyznał Hongjoong.

- W dniu, w którym ci pomogliśmy, chciałem ci powiedzieć prawdę, albo spytać czy kojarzysz właśnie Jongho. W zamian potoczyło się to trochę inaczej - zaśmiał się Wooyoung.

- Gdy okazało się, że się znacie i to właśnie Jongho ciebie, Yeosang szukał postanowiliśmy, że zostaniecie z nami i wami się zajmiemy. Przez ten czas wszyscy was polubiliśmy - powiedział Mingi.

- Ja nie polubiłem ich, więc nie wypowiadaj się za mnie - warknął pod nosem Seonghwa, ale i tak został olany. Przewrócił oczami.

Wiedział, że musi coś zrobić, bo w taki sposób na pewno się ich nie pozbędzie. Ale coś go zatrzymywało. Mógłby wstać i wykrzyczeć, że nikt ich tak naprawdę nie chcę. Widział, że Yeosang i tak jest podłamany psychicznie. Wystarczył jednej celny strzał, by mógł się go pozbyć na stałe. W zamian jednak tylko z uwagą się na niego patrzył.

- Ale dlaczego nie zabiliście nas? Przecież nie przydamy się wam do niczego - powiedział Yeosang, który dalej miał wątpliwości.

- Kto powiedział, że się nie przydacie? - spytał się go z cichym śmiechem Yunho, który najbardziej był odprężony - My też byliśmy tacy samy jak wy. Zaczynaliśmy od zera i musieliśmy się wszystkiego uczyć. Każdy z nas ma swoje przeżycia. Przeszliśmy piekło i dzięki zemście mogliśmy się odbudować.

- Nie chce się mścić na nikim... - przebąknął cichy głosem Jongho

- Wiemy o tym. Dlatego nie będą was obowiązywać nasze zasady. Jeszcze nie podjęliśmy decyzji co musicie zrobić by w pełni do nas należeć. Ale pytanie bardziej brzmi, czy chcecie tego. Nie chcemy was do niczego zmuszać - odezwał się Hongjoong.

Tego obawiali się najbardziej. Jeśli dwójka chłopaków stwierdzi, że chcą odejść, będą pod ścianą. Tylko opcja zabicia ich wchodziła w grę. Mogli też im załatwić nowe tożsamości i wywieźć do innego kraju, na innym kontynencie, grożąc, że jak ich wydadzą to zginą. Ale nie ukrywając nie byli by w stanie tego zrobić. Więc z obawą oczekiwali odpowiedzi.

Yeosang nie był pewny. Spojrzał się na przyjaciela. W jego oczach mógł z łatwością zauważyć radość. Wystarczyło mu jedno zerknięcie w oczka Jongho, by ostatecznie zdecydować.

- Zostajemy. Chcemy byście nas nauczyli tego co będziecie uważać za odpowiednie. Chcemy wam pomóc i stać się tak silnymi osobami jakimi są członkowie Fiery Phoenix - przyznał. Jego głos lekko mu drżał, ale twarz rozjaśniał uśmiech.

Reszta chłopaków klasnęła w dłonie, od razu obejmując ich. Cieszyli się z tego, że zostają z nimi. To była najlepsze wiadomość. Seonghwa wstał z krzesła i spokojnym krokiem wyszedł. Nie próbował w to ingerować, ani sprzeciwiać się decyzji, która zapadła. Po prostu po cichu wycofał się.

Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz