68

62 11 1
                                    

W tym samym czasie, gdy nie było Jongho i Yunho, Yeosang za bardzo nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wooyoung również zniknął raz z Sanem. Oboje postanowili, że skoro mają ,,wakacje" to pojadą gdzieś we dwoję. Postanowili, że wybiorą się do Jeju. Od zawsze było to marzenie Sana, więc tym razem Woo postanowił spełnić pragnienie ukochanego. Było to dość urocze, nawet jak reszta wiedziała, co tamci będą tam robić. Czasem nie wiedzieli, który z dwójki jest bardziej niewyżyty seksualnie.

Mingi też postanowił nie być gorszy od tamtych, więc godzinne temu przy śniadaniu ogłosił, że wraz z Hongjoongiem mają samolot do Indonezji na mały urlop. Stwierdził, że te pilnowanie dzieci ich za bardzo zmęczyło. Chociaż wszyscy wiedzieli, że tak naprawdę od jakiegoś czasu to Hong mu jęczał nad uchem, że powinni gdzieś pojechać.

W taki o to sposób Yeosang siedział smętnie na kanapie, spoglądając smutnym wzrokiem na Mingiego, który przynosił do salonu torby ukochanego, który stwierdził, że woli wziąć wszystko co ma niż coś zapomnieć.

- Aish - odłożył ostatnią torbę. Spojrzał się na Kanga, zakładając ręce na biodrach - Nie rób takiej miny

- Nie wiem o co ci chodzi hyung - prychnął pod nosem, odwracając głowę

Mingi westchnął na dziecinne zachowanie przyjaciela. Usiadł na kanapie obok niego. Pogłaskał go po włosach, opierając się plecami o oparcie.

- Gdy stałeś się bardziej swobodny, mogę powiedzieć, że jesteś jak duże dziecko, które potrzebuje uwagi - zaśmiał się cicho.

- Możliwe.. - przyznał cicho.

- To nic złego - od razu poprawił się. Nie chodziło mu przecież by urazić młodszego - Wiem, że obawiasz się zostać sam na sam z Parkiem. Ale dobrze wiesz, że nie mogę cię zabrać ze sobą...

- To nie tak! - zaczął chaotycznie machać dłońmi.

Kang widząc rozbawienie na twarzy starszego, westchnął głośno. Opuścił ręce na swoje kolana. Miał zgarbioną sylwetkę i co jakiś czas zagryzał wargę. Stresował się. Jego wzrok był głównie skierowany na Mingim, któremu nie uszło uwadze to jak młodszy mimowolnie zerka w stronę drzwi do Seonghwy pokoju. Tak jakby bał się, że ten zaraz wyjdzie.

- To mi wytłumacz jak to naprawdę wygląda. - uśmiechnął się, chcąc go tym zachęcić do rozwinięcia rozmowy.

- Chodzi o to, że obawiam się jak teraz będzie się on czuł w moim otoczeniu. Niby nasza relacja polepszyła się, ale... - przygryzł nerwowo wargę - Nie chce by było niekomfortowo. Dotychczas rozmawialiśmy ze sobą gdy wy byliście, a teraz będziemy sami. Nie wiem jak mam się przy nim zachowywać.

- Normalnie - ułożył dłoń na jego ramieniu - Słuchaj. Seonghwa jest jaki jest. Ale jednego jestem pewny. Jego stosunek do ciebie zmienił się i nie będzie cię źle traktować. Gdyby miał być konflikt między wami to by się on z tym nie krył. Po prostu to bezpośredni gość, który jak ma do kogoś problem to, to jawnie pokazuje. Sam pewnie zdążyłeś to zauważyć. Pamiętaj, że gdyby było inaczej to by nie odwiedzał cię w szpitalu. -wzruszył ramionami.

Kang może faktycznie za bardzo przeżywał to. Wynikało to głównie z faktu, że był w Parku zakochany. Uświadomił sobie, że zachowywał się w taki sposób bo od początku, w pewien sposób darzył go uczuciem. Fascynacja i podziw szybko zamieniło się w głębsze uwielbienie, przez które jego serce na samą myśl zaczynało przyśpieszać. Nie panował nad tym i nie miał zamiaru tego zmieniać. Był zdania, że gdy się kocha to nie powinno się blokować swoich uczuć. Niezależnie od tego, czy druga osoba była dostępna czy nie. Uczucia to rzecz, na którą nie mamy tak dużego wpływu. To emocję, które przychodzą nagle i w każdym momencie mogą się skończyć, wyparować.

Słysząc jak drzwi od gabinetu Honga się otworzyły oboje wstali z kanapy. Na szczęście Yeosang mógł chodzić i nie sprawiało to mu większego kłopotu. Kostka, która dotychczas dawała o sobie znać, powoli przestawała go boleć. Głównie dzięki lekom, które zostały mu przypisane i fachowej robocie Yunho. Wcześniej nie przypuszczał, że Yunho miałby zdolności medyczne. Dodatkowo pamięć też mu wróciła. Chociaż to już nie było takie fajne i same wspominanie o tym wszystkim wywoływało u niego smutek.

- Jesteś gotowy kochanie? - spytał sie Song kochanka.

Podszedł do Hongjoonga, Mingi, który objął go w pasie. Ucałował jego policzek. Nie mógł się doczekać, aż będą mogli trochę we dwoję spędzić czas. Było to im bardzo potrzebne. Hongjoong odwzajemnił uśmiech. Zaraz za nim pojawił się Seonghwa, który tylko przewrócił oczami.

- Tak. Zaniesiesz torby do samochodu? - poprosił ukochanego, który jedynie kiwnął głową. W czasie, gdy Mingi zajął się bagażami, Hong pozostałą dwójkę poprosił by ci przez chwilę posłuchali go. Jego wyraz twarzy od razu zmienił się. Kąciki ust opadły, a wzrok spoważniał. Schował dłonie do kieszeni spodni.

- Dzwonił do mnie Si Daewon. Pojawi się tutaj za parę minut. Nas już wtedy nie będzie...

- Po co? Przecież miał dać nam spokój przez dwa tygodnie - przerwał mu Seonghwa, który widocznie nie był zadowolony z konfrontacji z przełożonym.

Kapitan już wolał nie upominać przyjaciela, że nie lubi, gdy ktoś mu przerywa. Był to specjalny zabieg Parka, by ten od razu przeszedł do sedna.

- Bo chce z wami pogadać. Jongho został wysłany z Yunho na rozpoczęcie treningu, a skoro Yeosang nie może zacząć szkolenia to Si wymyślił, że chce go sam poznać. Dodatkowo postanowił, że też skonfrontuje się z tobą Seo.

- A wy specjalnie chcecie się szybciej ulotnić by nie musieć w tym uczestniczyć, co? - uniósł brew do góry.

Seonghwa nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż bardzo dobrze ją znał. Upewnił się w tym, gdy przyjaciel wzruszył ramionami, uśmiechając się kpiąco. Miała to być też nauczka dla Parka za samowolkę. Teraz musiał sam.. no prawie sam zderzyć się z konsekwencjami, jakie będą go w późniejszym czasie czekać. Na razie miał być to tylko przedsmak tego. Dobrze zdawał sobie z tego sprawę.

Hongjoong jeszcze przed wyjściem poprosił ich by nie pozabijali się i, że mają dzwonić jakby coś się działo. Odpowiedzialni mu skinięciem głowami, życząc im miłych wakacji. Niedługo po tym, zostali sami. Oboje czuli się dość niekomfortowo. Nie wynikało to z tego, że między nimi był jakiś zgrzyt. Bardziej chodziło tutaj o to, że nie znali siebie na tyle dobrze, jak pozostałych. Mimo wszystko nie minęło wcale aż tak dużo czasu od zwarzenia pokoju.

Yeosang siedział skulony, zagryzając co chwilę wargę. Dłonie miał zaciśnięte na beżowym swetrze, który dawał mu przyjemne ciepło. Był zmarzluchem i nienawidził, gdy było mu zimno. Wolał ubierać się tak by chłód nie mógł do niego dotrzeć. Co chwila przenosił swój wzrok na starszego. Zastanawiał się co ma zrobić. Gdy był w szpitalu wychodziło to jakoś bardziej swobodnie i naturalnie. Teraz miał uczucie jakby każda próba rozpoczęcia rozmowy mogła wydać się dla starszego wymuszona i sztuczna. Analizował w głowię każde pojedyncze słowo, w jaki sposób powinnien zacząć rozmowę by nie wyjść na przestraszonego. Nie obawiał się go. Ostatecznie stwierdził, że niezależnie od tego jak bardzo by się starał to i tak w rzeczywistości wyjdzie inaczej. Strach, który odczuwał wynikał bowiem z lęku przed tym by prawidłowo pokazać się przed Parkiem. Liczył, że to pomoże mu przed czekającą ich rozmową z Si Daewon.

- Mógłbyś przestać tak wlepiać swoje oczy we mnie? To dość niekulturalne - zwrócił mu uwagę.

Yeosang pomrugał szybciej oczami. Od razu przeniósł spojrzenie na cokolwiek innego niż Park. Jego policzki przybrały lekko różowy odcień. Seonghwa natomiast zagryzł od środka policzek, tylko po to by powstrzymać się przed uśmiechem. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że obecność młodszego zaczynała mu odpowiadać. Przysunął się do niego. Na jego szczęście Kang nie zarejestrował tego.

- Czym się tak stresujesz młody? - spytał się go - Jesteś cały spięty. Widać to gołym okiem.

- Ja.. - zawiesił się, chcąc znaleźć jakieś właściwe słowa na opisanie tego co czuł. Nie był przekonany czy powinnien podawać faktyczny powód swojego zachowania. Na razie wolał nie zaczynać niewygodnego dla siebie tematu - Si Daewon jest podobno straszny. Nie wiem jak na mnie zareaguje. Stresuje się tym..

Seonghwa roześmiał się w duchu. Ten dzieciak wszystkim pewnie się tak mocno stresował. Był prawie, że pewny, że chłopiec też reagował nerwowo na samą jego obecność. Nie zamierzał jednak mu uświadamiać tego, że wie o tym. To w tej chwili nie było istotne.

- Cóż dla mnie Szef nie jest przerażający. Jestem na to odporny. Ale faktycznie dla takich jak ty, Daewon jest równoznaczny z diabłem. - mruknął ubawiony.

- O chole...

- Język dzieciaku - ochrzanił go, surowym głosem.

Yeosang wydął wargę. Mruknął pod nosem ciche przepraszam. Nie przepadam za tym, gdy ktoś go pouczał. Kojarzyło mu się to z karceniem dziecka przez rodzica.

- Aish - pokręcił bezradnie głową Seonghwa. Zaczynał rozumieć czemu reszta tak miękła przy nim. - Si Daewon jest wymagającym i poważnym facetem. Nie lubi, gdy ktoś się mu sprzeciwia i działa wbrew niemu. Działa tak jak ma zaplanowane. Po prostu to typ człowieka, który kocha mieć władzę nad swoim życiem i pozostałymi. Tak by nikt mu nie wymknął się spod rąk - oparł się wygodnej o kanapę, zarzucając rękę na jej oparcie.

- Jak to jest możliwe, że ciebie nie wyrzucił skoro tak często działasz po swojemu? - spytał się go zaskoczony.

Seonghwa odpuścił zwrócenie mu uwagi na brak zwrotu grzecznościowego.

- Nie mam zielonego pojęcia - wzruszył ramionami - Może dlatego, że jestem dobry w tym co robię i przydam mu się, może dlatego, że wie iż bez niego też jestem rozchwytywany, że to tak powiem. Cholera go wie. - przyznał.

Nigdy nad tym się nie zastanawiał. Nie miał dotychczas kosy z Szefem. Oczywiście odmienne zdania mieli w bardzo wielu sprawach. Ale udawało się dochodzić do porozumienia. Także nawet on nie wiedział co Szefowi siedziało w głowie i jakie miał plany względem niego samego. Na chwilę obecną odpowiadało mu tak jak było. Nie potrzebował zmian.

Usłyszeli jak drzwi wejściowe otwierają się i do środka wchodzi trzech mężczyzn. Dwóch stało z tyłu, trzymając zapobiegawczo dłonie na pistoletach. Po środku nich stał sam w sobie Si Daewon. Kiwnął głową do swoich ludzi, każąc im wyjść. Wykonali polecenie. Yeosang wstał chcąc ukłonić się, ale mężczyzna podniósł dłoń, po czym wskazał mu na kanapę. Seonghwa pociągnął go na swoje poprzednie miejsce. Daewon natomiast usiadł na przeciwko nich na fotelu.

- Jak się trzymasz Seonghwa? - spytał się z widoczną troską, co nie było za częstym widokiem.

- Bywało gorzej. Będę żyć. - odpowiedział zdawkowo.

- Dobrze. Musisz ponieść karę za działanie jak ci się żywnie podoba. Nie będę ci tutaj prawił morałów ani tym bardziej pouczał cię. Zdajesz sobie sprawę z tego jak tego nie lubię i wiesz, że nie zawsze mogę przymknąć na to oko. - odparł twardo.

- Wszystko przyjmę na klatę. Tylko przez równe dwa tygodnie jestem nietykalny - mruknął lekceważąco.

W sumie nie robił sobie nic z tego, że jak wyzdrowieje, to będzie przechodził katuszę. Przypuszczał, że będzie czekać go karny trening, opierającym się na zapierdzielu całe dnie i noce, a przy okazji wykonywaniu dwa razy więcej zleceń. Jednym słowem mówiąc będzie opierać się to na wycieńczeniu psychicznym i fizycznym, by ode chciało mu się kolejny raz takich akcji. Chociaż miał cichą nadzieję, że Szef wymyśli coś bardziej kreatywniejszego, niż danie mu tego co wszystkim.

- Ugh - chrząknął, zakładając nogę na nogę - Ty jesteś Yeosang zgadza się? - przerzucił swoją uwagę na przestraszonego chłopaka.

- Ummm t-tak proszę pana - kiwnął szybko głową.

Czuł jak zaczyna się pocić, jakby co najmniej przebiegł maraton. Ukradkiem zerknął na Parka, który nie wyglądał jakby chciał mu pomóc. Bardziej jego postawa sygnalizowała, że nie był tym wszystkim zainteresowany.

- Nie lubię gdy ktoś kto należy do mojej grupy ludzi mówi do mnie tak oficjalnie. Zwracaj się do mnie bardziej po imieniu, albo Szefie - powiedział poważnie.

Kang skinął głową.

- Przejdę od razu do rzeczy, nie mam za dużo czasu.

- Tylko nie rozgaduj się jakbyś pisał rozprawkę. Mamy już plany - skłamał Seonghwa, który chciał się widocznie go pozbyć.

- Park - ostrzegł go.

Spojrzał się na niego karcąco i ostro. Seo przewrócił oczami. Bąknął, że już nie będzie się odzywać i wchodzić mu w słowo. Uznał, że i tak sobie nagrabił u niego. Lepiej było tym razem nie ćwiczyć jego cierpliwości. Często zapominał, że to dalej był jego przełożony.

- Wracając - westchnął, zwracając się tym razem bezpośrednio do Kanga - Zaimponowałeś mi swoją odwagą w obronie siostry Parka i jego samego. Wiem jakie miałeś życie.

- Naprawdę? - spytał się go zaskoczony.

- Tak - uniósł prawie, że niezauważalnie kąciki ust - Wszystkich swoich ludzi dokładnie sprawdzam. Wiem o tobie wszystko. Ale to nie jest teraz istotne. Przyszedłem tutaj by ci powiedzieć, że najpierw zaczniesz szkolić się w czymś najbardziej.. - zamyślił się - delikatnym. Jeśli w ogóle takie określenie pasuje do naszej roboty.

- Czyli co dokładnie Szefie?

- Pranie brudnych pieniędzy i robienie fałszywek. Nie jest to trudne, a ostatnio posypała mi się jedna osoba w zespole od tego, więc może być to dobry początek dla ciebie. - poprawił swoje okulary, który zaczęły mu spadać. - Nie nadajesz się póki co do pracy w terenie. Nie oszukujmy się masz zbyt miękkie serce do rzeczy, w których potrzebni mi są ludzie. Dopóki nie zostaniesz właściwie wyszkolony to tylko to zostaje.

- Ciekawe kto niby ma go szkolić - bąknął pod nosem Seonghwa.

- Oczywiście, że ty - odpowiedział poważnie.

- Jaja sobie robisz?! - podniósł głos, patrząc się na niego gniewnie.

- Nie. - uśmiechnął się drwiąco - Potraktuj to jako pierwszą część twojej kary. Będziesz jego opiekunem. Więc ma mu włos z głowy nie spaść bo wtedy...

- Ta ta, wtedy mi głowa zostanie ucięta - wszedł mu w słowo.

Si Daewon przeszywał go wzrokiem. Nie wiedział jeszcze, że tak naprawdę, że owa dwójka jest pogodzona. A te pseudo wkurzenie Seonghwy nie było w pełni prawdziwe, a grane. Cóż słowo zostało już powiedziane.

- Szczegóły zostaną wam przekazane, gdy już wydobrzejecie. Na razie to tyle z mojej strony - wstał z miejsca - Życzę wam zdrowia, a ty Park może czegoś nowego nauczysz się, a nie tylko ciętych ripostów.

Seonghwa nie skomentował tego, jedynie odprowadził go wzrokiem. Yeosang natomiast nie był pewny co ma o tym wszystkim myśleć. Si Daewon wyszedł z domu, mając nadzieję, że przyniesie to korzyści, które zaplanował. 

Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz