30

85 9 1
                                    

Cała szóstka siedziała w ciszy w vanie. Yunho kierował pojazdem, a reszta po prostu była zatracona w swoich myślach. Tym razem lepiej przygotowali się na możliwie każdą opcję. Dlatego też zaparkowali od strony lasu.

Ich pojazd był koloru czarnego. Nie miał włączonych świateł, by jak najmniej uwagi zwracał. Zaparkowali też dalej, by warkot silnika nie obudził nikogo. Musieli być bardzo ostrożni, nie mieli pewności, czy ktoś ich nagle nie zobaczy. Na szczęście nie mieli blach, więc bez rejestracji, nikt nie był w stanie namierzyć ich samochodu.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Yunho, zatrzymując się. pomiędzy dużymi drzewami.

- Na pewno możesz to zrobić? Masz ostatnią szanse na wycofanie się - powiedział zmartwiony Hongjoong.

- Tak, chce udowodnić jednemu z was, że nie jestem tchórzem - odparł zdesperowanym głosem. - Po zatem muszę pokonać swoje lęki. Chce być taki jak wy - dodał już z większym entuzjazmem. 

San nic na to nie odpowiedział, po prostu prychnął pod nosem, przewracając oczami. Nie miał zamiaru przyznać się do błędu nawet jeśli faktycznie wyszło by, że to on nie miał racji. Nie chciał dać mu satysfakcji, a z drugiej strony cieszyła go determinacja ze strony Wooyounga.

- W takim razie Seonghwa ty teraz dowodzisz - powiedział Hong, zaskakując tym wszystkich zgromadzonych.

- Dlaczego? - spytał się go wspomniany chłopak.

- Ja jestem emocjonalnie przywiązany do Wooyounga, więc moje decyzje mogą być nieracjonalne i nieodpowiedzialne. Dlatego ty będziesz dowodzisz. Masz najbardziej z nas wszystkich zimną krew, więc będziesz miał lepszy pogląd. - wyjaśnił z lekkim uśmiechem.

Seonghwa przez chwilę siedział cicho. Spojrzał się na swój zegarek na ręku, w głowie wyliczając ile mają czasu. Najczęściej bogate rodziny tej dzielnicy wracali tak po drugiej do domów, więc mieli jakieś cztery godziny, na załatwienie tego. To był najlepszy czas, by nikt ich nie znalazł. Nie miał zamiaru dzisiaj niepotrzebnych "świadków" mordować. Chciał, żeby jak najmniej osób ucierpiało, a przynajmniej tych co nic nie zawinili. Mimo swoje brutalnej i agresywnej strony, nadal myślał przytomnie i analitycznie do ich ogólnej, obecnej sytuacji. I tak policja ich ścigała. A był przekonany, że Si Daewon przyglądał się temu co robili. Nie do końca może wiedział, jak, ale jego głos w głowie nigdy się nie mylił — a tym razem podpowiadał mu, by każda decyzja, którą podejmie musi być staranie przemyślana. 

- Okey więc zrobimy tak - odezwał się w końcu - Yunho i Mingi macie pilnować Hongjoonga. Jeśli zacznie coś nie iść Wooyoungowi, nie ma on prawa wkroczyć. Dlatego też będziesz na samym końcu - kiwnęli głowami - Wooyoung, będziesz prowadzić. To ma być twoja zemsta, dlatego nie licz na nas. Dopiero wkroczymy jak sytuacja będzie naprawdę krytyczna. Ale wtedy nie zaliczysz zadania i możesz się pożegnać z dołączeniem. Rozumiesz?

- Tak, hyung - odparł.

- Dobra, wszyscy wychodzimy i zaczynamy akcję. Woo jak coś to będziemy ukrywać się w jednym z pomieszczeń, tak by wszystko widzieć. - powiedział, wychodząc z pojazdu, co też i reszta uczyniła. 


*

Wooyoung wszedł wraz z resztą od tyłu budynku. Podwórko było ogrodzone wysokim płotem, więc przeskoczenie go nie wchodziło w grę. Ale Woo gdy był mały, zrobił sobie w samym rogu, za drzewami owocowymi, mniejsze wejście. Zawsze było one zakryte pnączem, więc jego ojczym tego nie widział. Dlatego też za łatwością dostali się do środka.

- Jak wejdziemy do willi? - spytał się ściszonym głosem Seonghwa.

- Przez kuchnie. On nigdy nie zamyka tam okna, bo uwielbia palić na tarasie. Zawsze zapomina o tym. - odpowiedział po chwili Wooyoung.

Spojrzał się w górę i zauważył jak w gabinecie ojca świeciło się światło. Wiedział już, że to tam znajdował się mężczyzna. Prawie nigdy z tamtego pomieszczenia nie wychodził i wychodzi na to, że w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Machnął ręka do pozostałych. Chwycił za klamkę, a drzwi na szczęście otworzyły się na rozcież. Dobrze chłopak pamiętał. Wskazał im by poszli za nim. Chciał się z nim rozprawić w jego ukochanym pomieszczeniu — gabinecie. Weszli po schodach, tak by nie robić hałasu. Co jak co, ale w skradaniu nie mieli sobie równych. Wskazał im by się ukryli w pomieszczeniu, które było na przeciwko gabinetu. Było to miejsce, gdzie znajdowały się wszystkie kamery. Znajdowały się one w całym domu, w każdym pokoju było co najmniej po dwie kamery, tak by całe pomieszczenia dało się zobaczyć. Nastolatek nigdy tego nie rozumiał, ale też i nie pytał. A dzisiaj było to bardzo przydatne.

Gdy reszta się schowała, Wooyoung wyciągnął ze swojego małego plecaka strzykawkę. Schował ją do tylnej kieszeni spodni. Miał dzięki pomocy Seonghwy dokładnie zaplanowany plan. Teraz tylko musiał go wykonać. Wziął kilka głębszych wdechów i chwycił za klamkę wchodząc do gabinetu. 

Przy biurku siedział skupiony, lekko siwy mężczyzna. W dłoni trzymał cygaro, a w drugiej laptopa. Nie spojrzał się na "gościa", będąc pewnym, że to jedna z jego sług przyszła.

- Nie przywitasz się, ze swoim synem? - spytał się go, przygryzając wargę by stłumić drżenie głosu.

Mężczyzna uniósł swój wzrok, będąc co najmniej zaskoczonym. Był pewny, że już dawno pozbył się tego niewdzięcznika. Odłożył swój laptop, opierając się jak, gdyby nigdy nic o krzesło.

- No proszę kogo tutaj widzę. Rabusia Wooyounga - zaśmiał się, z widoczną ironią. - Co nawet to ci nie wychodziło, więc wróciłeś? - przewrócił swoimi oczami, jak zawsze mając dość przez samo patrzenie na niego. 

- Otóż nie tym razem. Dla twojej wiadomości, przyszedłem tutaj by z tobą porozmawiać - powiedział, ukłaniając się delikatnie. Wszystko na razie szło idealnie.

- Porozmawiać o czym? - prychnął, unosząc brew.

- Chce cię przeprosić i prosić o wybaczenie, ojcze - powiedział przez zaciśnięte zęby.

Od razu zachciało mu się wymiotować na to, że musi tak się "poniżyć, przed nim".

- Oh widzę, że ktoś tutaj zrozumiał swój błąd. Cóż jeśli zaczniesz się w końcu mnie słuchać i wrócisz do swojego ,,pokoju", przyjmując grzecznie karę, to mogę przemyśleć możliwość rozmowy - powiedział z satysfakcją, od razu w głowię wymyślając najlepszy sposób na ukaranie go.

- Mógłbym przed tym, dać ci prezent? - spytał się go, swoim niewinnym głosem.

Jego ojczym jak, gdyby nigdy nic przytaknął. Miał w głowie tylko to by się zemścić na tym dziecku. Uwielbiał widzieć ból na twarzy kogoś kogo szczerze nienawidził. Gardził nastolatkiem i było to widać na kilometr. Dlatego też jego ego wzrosło, gdy widział jak pokorny był. Nie zdawał sobie nawet sprawy co go czeka i na co się piszę. Wooyoung natomiast nic po sobie nie dawał poznać. Miał lekko spuszczoną głowę, by bardziej przekonać mężczyznę do tego, że się go boi. Stanął nad nim. Widział wyczekujące spojrzenie mężczyzny. Sięgnął do tylnej kieszeni skąd wyciągnął strzykawkę i ukrył ją w swoim rękawie bluzy.

 - Wiesz będzie to specjalny prezent dla ciebie, którego nigdy nie zapomnisz. Jednak najpierw chce ci dać przedsmak tego - powiedział tajemniczym głosem.

Uniósł głowę, ukazując swoje puste spojrzenie i przebiegły uśmieszek. Szybkim machnięciem ręką, wbił igłę strzykawki, w kark ojczyma. Mężczyzna nie miał szans nic zrobić, gdyż trucizna od razu sparaliżowała jego ciało. A mężczyzna czując wewnętrzy strach zemdlał....

Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz