13

98 8 5
                                    

Nadszedł w końcu dzień w którym to miał oficjalnie Mingi dołączyć do drużyny. Nigdy nie pokazywał to co naprawdę czuł. Dlatego też nie dało się po nim poznać, że bał się spotkania z ojcem, który potrafił każdym manipulować. Obawiał się, że może być za słaby i dać się mu podpuścić. To była jego pięta Achillesa i jego ojciec to dobrze wiedział. Całe dnie przesiadywał w swoim garażu, gdzie też miał motory, które robił dla jednego z gangów, który zajmował się nielegalnymi wyścigami.

Tego dnia również był w "pracowni", gdzie również konstruował bomby na słaby zasięg, czy do maksymalnie niespełna 500m. Lubił je robić, jednak kategorycznie odmawiał na współprace z islamistami, którzy wysadzają się i zabijają bezbronnych ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że może to być ich ostatni oddech. Na takie rzeczy się nie zgadza. Bo dlaczego niby mają cierpieć osoby, które nic ci w życiu nie zrobiły, które wiodą spokojne, niezagrażające nikomu życie? To była jedna z nielicznych rzeczy, których nie rozumiał i nie chciał rozumieć.
Nucił sobie pod nosem, jedną z ulubionych piosenek Johna Eltona, którego naprawdę uwielbiał. Uważał, że jest to jeden z lepszych piosenkarzy, który nie piszę płytkich tekstów, a z przesłaniem, by dotarły do wszystkich co tego potrzebują. Nagle usłyszał pukanie i stukot butów. Zdążył już je rozpoznać.

- Nie znudziło ci się przychodzić tutaj? - powiedział jako pierwszy, odwracając się do gościa
- Ktoś musi dać o swoich przyjaciół, którzy są pod moimi skrzydłami - roześmiał się cicho, podając o głowę wyższemu chłopakowi gorący, plastikowy kubek kawy.

Mingi uśmiechnął się w podziękowaniu. Hongjoong przychodził do niego każdego dnia od momentu, w którym wyższy postanowił pomóc mu w prywatnym śledztwie. Zawsze przychodził z kawą i spędzał sporą ilość czasu wolnego. Jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Lubili swoje towarzystwo i ciągnęło ich do siebie, jednak żaden nie był w stanie głośno się do tego przyznać.

- Jak ci idzie w wymyślaniu zemsty? Stresujesz się? - spytał się go, chcąc zniszczyć panującą ciszę między nimi.
- Można powiedzieć, że dopinam to do końca - podrapał się po karku, chrząkając - Cóż trochę się obawiam, że mogę nie podołać temu - przyznał
- Mingi jestem pewny, że sobie poradzisz - podszedł do niego, uśmiechając się ciepło - Będziemy tuż za tobą, więc jak coś to zareagujemy. I tak już należysz do naszej grupy, a to jest tylko formalność

Mingi słysząc słowa otuchy odetchnął z ulgą. Poczuł nagły przypływ odwagi. Schylił się tak, że ich twarze były na równi. Hongjoong zastygł spoglądając z uwagą w oczy towarzysza.

- Dziękuję Hong - ułożył dłoń na jego włosach, po których go pogłaskał - Jesteś naprawdę świetnym kapitanem i motywatorem - dodał.

Zabrał dłoń i odwrócił się tyłem wracając do pracy. Miał już plan jak chce to zrobić i pokonać "demona dzieciństwa". Hongjoong natomiast czuł jak jego policzki go pieką, dlatego był wdzięczny, że Mingi tak szybko stracił nim zainteresowanie. Gdy ochłonął podszedł do niego, czując jak jego serce nadal mu szybko biję. Przez resztę czasu rozmawiali i Hong pomagał mu na tyle ile mógł w robocie.



*



Nastał wieczór. Na dworze było już ciemno, a latarnie zaczynały gasnąć. Dzięki temu grupa przyjaciół, mając na głowach kaptury była niezauważona w blasku mroku. Do willi ojca Mingiego doszli w niespełna dwie godzinny. Nie mieli jeszcze żadnego pojazdu, a byli pewni, że szybko i bez żadnych kłopotów im pójdzie robota. Jedynie dwie ulice dalej zostawili motory, które wzięli z garażu Mingiego. Woleli nie wychylać się, po zatem są to głośne pojazdy więc mogło by to zaalarmować sąsiadów, a nie chcieli gapiów, którzy mogli by ich podkablować.

Gdy w końcu znaleźli się na miejscu, przeskoczyli płot, a Mingi zaczął ich prowadzić tak by żadne kamery ich nie złapały. Nie było to łatwe, gdyż były one prawie, że wszędzie. Jednak boki domu, gdzie nie było okien nie były w ogóle w zasięgu kamer. Na ich szczęście, ojciec chłopaka zawsze zostawiał otwarty balkon, dzięki czemu mogli się oni przedostać do środka.
Tak jak zawsze Mingi pozostał w salonie, a reszta ukryła się w innym pomieszczeniu tak by wszystko widzieć. Musieli mieć pewność, że on nie stchórzy, nawet Seonghwa wewnętrznie trzymał za nowego kciuki.

Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz