Właśnie kończył się Yeosanga dzień pracy. Był z siebie zadowolony. Lubił tutaj pracować. Kawiarenka była dla niego strefą komfortu i bezpieczeństwa. Teraz też dzięki świadomości kim są jego można powiedzieć przyjaciele, bo chyba tak ich mógł nazwać. To tutaj zdecydowanie wolał przebywać. Niby wiedział, że nic mu nie grozi w willi. Ale nie czuł się tam za dobrze. Nie tylko przez świadomość, że Seonghwa nadal go nie lubi. Ba był nawet pewny, że teraz to w ogóle go nie trawi. Ale też przez fakt, że przez tak długi czas przed nim coś tak ważnego ukrywali. Czuł się przez to oszukany. Musiał ponownie im zaufać tak jak wcześniej.
- Kochany mam małą do ciebie sprawę - zagadał do niego, Wooyoung, który skończył wycierać ostatni stolik
- Co tam hyung potrzebuje? - spytał się go ciekawy
- Yeoś mogę wyjść? - zapytał się chłopaka. Zrobił słodką minę, niespokojnie przy okazji stukając o blat lady. Śpieszyło się mu i było to widać z kilometra.
- Randka z San hyungiem ci się szykuje? - spytał się go ciekawy i rozbawiony tym jak czasem Woo przypominał mu Jongho.
- Można tak powiedzieć. Ale tym razem nie dam mu się dobrać do tyłka.. Stary po ostatnim razie tak mnie bolał, że myślałem iż mu oczy wydłubie - zaśmiał się cicho.
- To wyjaśnia czemu tak kulałeś przez parę dni - pokręcił głową z niedowierzaniem jak bezpośredni jest chłopak.
- Yhym - mruknął - To co? Zgadzasz się? Jak coś to jutro wezmę cały dzień... Ba nawet mogę wziąć do końca tygodnia - złożył dłonie w błagalnym geście
- Ehh niech stracę... Możesz iść hyung - westchnął. - Tylko pamiętaj, że będę pamiętać o twojej obietnicy!
Wooyoung pisnął szczęśliwy, wysyłając mu w powietrzu buziaka. Widać było po nim, że bardzo mu na reszcie dnia wolnego zależało. Bowiem miał pewną niespodziankę dla swojego ukochanego. Musiał wszystko dopiąć do ostatniego guzika. Był tym bardzo podekscytowany. Nawet jak wiedział, że i tak skończy się wszystko w łóżku, a jego jęki będą słyszalne z samego końca miasta. Ale miał to poważaniu.
Yeosang natomiast wiedział, że następnego dnia to jego i Jongho chłopak będzie męczył, bo będzie chciał im opowiedzieć o ich uniesieniach erotycznych. Czasem się zastanawiał jak to się stało, że Woo tak ich polubił. Chociaż w sumie tyczyło się to wszystkich ich oprócz Seonghwy. Nadal chłopak nie mógł zbytnio pojąć jak to jest możliwe, że gangsterzy ich przyjęli do siebie.
Nie wyróżniali się przecież niczym. Byli takimi szarymi, skrzywdzonymi przez życie myszkami. A jednak ktoś był w stanie zauważyć ich piękno. Niesamowite. Niezbyt chciało mu się też wierzyć, że tamci mogli przeżyć coś strasznego w życiu co spowodowało ich zmianę. Więc czy znaczyło to, że też i jego to czeka? Czy należąc do -Fiery Phoenix też tak skończy? Czy będzie musiał kogoś zabić?
Nic go bardziej nie przerażało niż manie na rękach kogoś krew. To była okropna wizja, do której nie chciał dopuścić. Ale z drugiej strony bał się uciec. Dobrze wiedział, że ci go znajdą niezależnie od tego gdzie by się ukrył. Był pewny, że mieli oni znajomości w całym kraju. Był po prostu na straconej pozycji i nie miał innej opcji niż pozostanie z nimi. To było najbardziej bezpieczne. Obawiał się trochę co tamci im wymyślą i czym będą musieli się zajmować.
- Przepraszam - usłyszał męski głos, który wybudził go z transu - Chciałbym złożyć zamówienie.
Yeosang uniósł głowę. Przed nim stał wysoki, prawie dwumetrowy, tak na oko wyglądający na trzydzieści-parę lat mężczyzna. Miał na sobie przylegającą czarną koszulkę oraz w tym samym kolorze marynarkę i spodnie, z których wystawał przyczepiony złoty łańcuch. Na zębach mężczyzny zobaczył również parę złotych zębów. Jego twarz natomiast była zdobiona blizną, którą przecinało oko. Yeo od razu po wyglądzie klienta wiedział, że to ktoś z szemranych osób. Więc musiał być ostrożnym w tym co robił czy mówił.
CZYTASZ
Fiery phoenix - ATEEZ
Short Story,, Życie jest ulotne jak spadające płatki róż. Tak szybko mogą zwiędnąć, gdy nikt się właściwie nie zaopiekuje kwiatem. Ale wystarczy otulić je swoimi skrzydłami by ponownie odżyły, stając się piękną rośliną." Droga do miłości, szczególnie w świeci...