Yeosang przełknął głośni ślinę. Nie mógł pozwolić na to by coś się stało dziewczynce. Bał się jak diabli i gdyby mógł to dawno by uciekł. W takim momencie żałował, że zechciał poudawać wielce odważnego. Jego ręce trzęsły się jakby dostał jakiegoś ataku paniki. Serce waliło mu tak, że obawiał się iż tamci go usłyszą. Próbował liczyć do dziesięciu, ale ta stara, dziecięca metoda nie pomogła mu, a wręcz spowodowała, że jeszcze bardziej się stresował.
Zauważył jak do mieszkania weszli ci sami faceci co ich widział w kawiarence. Tym razem byli ubrani w czarne zestawy dresowe. Na twarzy wszyscy mieli bliznę na prawym oku. Widział jak mieli do paska przymocowane pistolety, które wystawały za czarnymi bluzami. Od razu rzuciły mu się w oczy tatuaże, które aż za dobrze zapamiętał. Były zbyt charakterystyczne, a on miał perfekcyjnie dobrą pamięć. Były one zbyt charakterystyczne by móc je zapomnieć. Teraz miał pewność, że jego przeczucie go nie myliło. Tylko co z tego jak był zielony w takich sprawach. Nikt go nie nauczył co ma robić w takich sytuacjach. Pomocy też nie mógł wezwać, gdyż nawet nie wiedział gdzie zostawił swój telefon. Po zatem miał spore wątpliwości, że ktoś by odebrał od niego. Gdyby było inaczej, przecież już by ktoś z nich przyjechał. A tak przynajmniej przypuszczał.
Gdy tamci się rozglądali, Yeo zorientował się, że jest ich tylko trójka. Przypuszczał, że czwarty siedział w samochodzie i czekał na nich, by móc szybko odjechać. Niby dawało to mu jakieś szanse. Ale nadal był na przegranej pozycji. Był sam, bez doświadczenia, czy jakiekolwiek wiedzy. Musiał działać szybko i zdecydowanie. A tego niestety mu brakowało. Nigdy nie miał pewności siebie. Świadomość, że to na jego barkach spoczywa bezpieczeństwo dziecka, powodowała, że chciał zapaść się pod ziemię, tak by już z niej nie wyjść.
Miał oczywiście szanse na ucieczkę. Trójka mężczyzn rozeszła się tak, że bez problemu mógł otworzyć drzwi wejściowe i wyjść. Ale czy powinnien to zrobić i zostawić bezbronne dziecko? Nie. Zdecydowanie taka opcja u niego odpadała. Był w stanie zrobić wszystko inne, ale nie mógłby żyć z myślą, że zostawił Jihye na pastwę losu, całkowicie samą. Przerażała go myśl, co tamci mogli by jej zrobić.
Zacisnął swoje dłonie na parasolce. Niezbyt wiedział co miał robić. Dotychczas nie miał zwyczaju brać udziału w takich ,,akcjach". Zawsze był bierny pozwalając się bić, czy przyjmując wszelkie wyzwiska na klatę, albo być obserwatorem. Teraz w jego rękach było życie małej, bezbronnej dziewczynki, która nie zdawała sobie sprawy jakie niebezpieczeństwo jej grozi.Mężczyźni rozdzielili, skupiając się by przeszukać parter. Musieli ją znaleźć inaczej to oni zapłacą głową. Po zatem za znalezienie celu, dostaną kupę pieniędzy i sporą działkę heroiny, od której byli uzależnieni. Przed samym początkiem planu, dostali na zachętę po zastrzyku heroiny. Wystarczyło to, by przestępcy byli w stanie zrobić wszystko tylko po to by dostać ponownie tak wysokiej jakości produkt.
Gdy jeden z nich nieświadomie stanął tyłem do Yeosanga, chłopak postanowił coś zrobić. Zamachnął się i chciał uderzyć go. Jednak mężczyzna musiał to wyczuć, gdyż w ostatnim momencie chwycił go za rękę. Yeosang otworzył szeroko oczy z przerażenia. Z łatwością został rozczytany. Teraz był w kropce.
- No proszę proszę, mamy gościa - zadrwił sobie z chłopca, zaciskając mocniej swój uścisk na jego nadgarstku. - Chodźcie tutaj! Mam coś ciekawego! - zawołał resztę
Wyrwał z rąk chłopaka jego ,,broń", rzucając ją gdzieś w bok. Stanął za nim, przerzucając jego ręce do tyłu, dzięki temu Yeosang nie mógł się wydostać. Szarpał się, ale tylko potęgowało to uścisk na jego nadgarstkach, a dodatkowo ból. Nie była to dla niego wygodna pozycja. Niedługo po tym pozostała dwójka zjawiła się.
- Oho. Czy to nie nasz uroczy kelner? Nie sądziłem, że przestraszony dzieciak się tutaj zjawi - zaszydził sobie z niego.
- Może to przeznaczenie? Jak myślicie, czy w taki sposób chce nas zachęcić na małą zabawę? - zaczęli sobie z niego żartować.
CZYTASZ
Fiery phoenix - ATEEZ
Short Story,, Życie jest ulotne jak spadające płatki róż. Tak szybko mogą zwiędnąć, gdy nikt się właściwie nie zaopiekuje kwiatem. Ale wystarczy otulić je swoimi skrzydłami by ponownie odżyły, stając się piękną rośliną." Droga do miłości, szczególnie w świeci...