66

62 9 1
                                    

Od samego rana dwójka chłopaków była już na nogach. Zgodnie stwierdzili, że przed śniadaniem chcą trochę zobaczyć okolicy. Dzień zapowiadał się naprawdę ładnie. Grzechem było by nie skorzystać z tego. Manie tak blisko plaże, wodę, piękną otaczającą ich przyrodę było jak zbawienie. Nawet jeśli nie mieli za bardzo czasu na chillowanie i odpoczynek.

Ubrani wyszli z prowincji. Na ich szczęście, poprzedniego wieczora dostali specjalne przepustki, które wystarczało pokazać ochroniarzom. Dzięki temu nie musieli być sprawdzani za każdym razem, jak by chcieli wyjść i wrócić. Bardzo mało osób miało takowe wejściówki. Jedynie osoby zaufane, które były naprawdę ważne mogły je dostać. Dzięki czemu ochroniarze wiedziały, że są to specjalne osobistości, które trzeba chronić i być na ich wezwania.

Postanowili najpierw przejść się po lasku. Oboje uwielbiali takie klimaty. Co ciekawe, nawet Jongho nie bał się tego, a wręcz sam ciągnął na siłę starszego by wejść jak najgłębiej. Liczył na to, że uda im się zobaczyć jakieś zwierzątka, które kochał ponad życie. Nie było takiego, które by go przerażało. Naprawdę uwielbiał on wszystkie jakie tylko są. Sam nie raz myślał nad tym by mieć węża, ale Yeo nie chciał się zgodzić. Ostatecznie kończyło się tym, że dokarmiali bezdomne koty, jeśli oczywiście mieli jakiś grosz przy sobie.

Nie czuli potrzeby na rozmowę. Cisza była idealnym ukojeniem rozszalałych myśli. Yunho bardzo chciał wiedzieć, jakie zadanie Woongjae miał dla młodszego, a za razem domyślał się, że dzisiaj będzie miał sporo roboty. Głównie po to by czymś go zająć i by nie mógł wtrącać się w to co zostało przygotowane dla Jongho. Był pewny, że Woongjae wiedział jakimi uczuciami darzy Jongho i, że Yunho będzie chciał chronić za wszelką cenne chłopca. A nie było lepszej osoby od Eun, która umiała by wydobywać z ludzi ich ukryte talenty. On zawsze umiał u kogoś coś znaleźć. Widział w każdym talent do czegoś niezwykłego, a zarazem przydatnego. Po zatem miał dziwne wrażenie, że mentor będzie chciał też wykorzystać sytuację, na przepytanie Jongho, o jego przeszłość czy rzeczy związane z nimi. Obawiał się, że ,,ojciec" może być za bardzo nachalny. 

Jongho natomiast był przerażony samą w sobie rozmową w cztery oczy z przybranym ojcem starszego. Nie znał go, co potęgowało jego niepokój. Nie był ufny względem obcych. Nawet same zapewnienia Yunho nie były w stanie zmienić takowego podejścia chłopca. Ale też gdzieś w środku zastanawiał sie jak ktoś taki jak on mógłby się przydać. Do czego? Nie był za bardzo umiejętny. Ciężko było mu stwierdzić jakie było by jego zadanie. Ale z drugiej strony chciał pokazać się z dobrej strony przed kimś kto był tak bliski Yunho. Po prostu miał dziwną chęć bycia zaakceptowanym. 

Wrócili do willi, samo gdy gosposia miała iść do ich pokoju , by powiadomić im o śniadaniu. Przebrali się i weszli do jadalni, gdzie czekał na nich mężczyzna. Tym razem miał na sobie szare dresowe spodnie, oraz przylegający, włożony do środka, czarny podkoszulek. Idealnie były uwidocznione jego barki i umięśnione ręce. Włosy natomiast jak zawsze miał zaczesane do tyłu.

Przywitali się i tak jak dnia wcześniejszego, od razu wzięli się za jedzenie. Tym razem wszystko było zrobione wedle kuchni koreańskiej. Większość dań była pikantna, ale znalazły się też potrawy w łagodnej wersji. Głównym posiłkiem, który musiał się znaleźć było kimchi. Na stole również były takie dania jak chociażby bibimbap, tteokbokki czy samgyetang.

- Jak wam się podoba tutaj? - zagadał gospodarz, który poczekał aż pozostali również zjedzą.

- Jest bardzo pięknie. Ta bliskość z naturą powoduje, że nie chce się stąd wyjeżdżać - powiedział z uśmiechem Jongho.

- Dobrze to słyszeć - roześmiał się. Ten dzieciak był naprawdę uroczy. - Yunho dzisiaj na cały dzień zabieram twojego przyjaciela.

-Co? - spojrzał się na niego z niemałym niepokojem. Mimo iż domyślał się tego, że w końcu o tym wspomni. - Po co?

Ufał Eun, ale też wiedział jak może na to zareagował Jongho. Może i przez ostatni czas przestały nawracać do chłopca ataki paniki, ale mimo wszystko Yunho wołał dmuchać na zimno. - Spokojnie - napił się kawy - Chce go sprawdzić w pewnej rzeczy, a przy okazji porozmawiać. Ty będziesz miał swoją robotę, a my nie będziemy ci przeszkadzać...

- Nie zgadzam się - przerwał mu. - Chce mieć oko na Jongho i nie chce by się gdzieś beze mnie oddalał, a już tym bardziej narażać go na niebezpieczeństwo - dodał twardo trzymając się przy swoim.

- To w takim razie jak chcesz go przyzwyczaić do waszego normalnego trybu życia. Z tego co wiem, to musi pełnić on jakąś funkcje by wasz Szef nie kazał wam go wyrzucić - odpowiedział spokojnym głosem. - Trzymając go w bezpiecznej bańce nie spowodujesz, że nagle wasz Szef zacznie na niego inaczej patrzeć w porównaniu do reszty. Ty też od czegoś zaczynałeś.

Yunho chciał już coś powiedzieć, ale przerwała mu w tym dłoń Jongho na swoim ramieniu. Od razu przeniósł na niego swój wzrok. O dziwo chłopiec delikatnie się uśmiechał. Rozczuliło go to jak starszy go chciał bronić.

- Hyung - zaczął, delikatnym głosem - Sam chce w końcu spróbować.. a bardziej zobaczyć z bliska to jak wygląda wasze życie. Od jakiegoś czasu też do niego należę. A nie pomogę naszej paczce siedząc i użalając się nad sobą. I tak już bardzo dużo wam zawdzięczam. Powinienem w końcu się jakoś odpłacić za to. - przełknął głośno ślinę, czując gulę w gardle.

- Jesteś tego pewny? - spytał się go z troską, chwytając jego dłonie w swoje.

Oczywiście, że nie był. Był jak trzęsąca się galareta. Z chęcią by skorzystał z bycia dalej chronionym przez Yunho. Ale wiedział, że jeśli tak dalej będzie to może go stracić. Nie umiał ukrywać przed sobą, że to właśnie starszy był jego inspiracją, kimś dla kogo był w stanie zacząć walczyć ze swoimi lękami. Wiedział powiem, że w każdym momencie, gdy będzie chciał zrezygnować, to właśnie Yunho będzie przy nim i podniesie go. 

- Tak. Hyung chce w końcu pokonać strach - przyznał, unosząc swoje kąciki ust. 

Chciał w ten sposób zapewnić go i siebie, że to prawda nawet jak masakrycznie się bał. Ale mówił to co czuł. Pragnął być tak odważny jak oni. Byli dla niego wielką ostoją bezpieczeństwa, z której tak naprawdę kiedyś musiał wyjść. Wsparcie jakie czuł, dawało mu siłę do walczenia ze swoim strachem. Musiał spróbować, by w ogóle dowiedzieć się, czy jest o co walczyć. W końcu i tak ten dzień musiałby nadejść.

- Zgoda. Ale jeśli coś będzie się dziać od razu chce o tym wiedzieć, zgoda? - tym razem zwrócił się do Woongjae.

- Dobrze - odpowiedział. 


- Wytłumacz mi dokładnie co mam zrobić. Przez telefon nie poddałeś mi za dużo szczegółów, a ja chciałbym wiedzieć na czym stoję - powiedział, trzymając cały czas dłoń Jongho w tych swoich.

Woongjae wstał ze swojego miejsca i podszedł do zaszklonej szafy. Wyjął z niej białą teczkę, którą ułożył na stole. Usiał na swoim miejscu. Poprawił swoje włosy, biorąc łyka wody. 

- Yunho chciałbym byś mi namierzył i zdobył wszystkie informacje na temat tych osób - poddał mu przygotowane akta. - Dodatkowo musisz mi się przebić przez szyfry policyjne. Musze mieć kopie utajnionych akt, tych dupków. Jednym słowem mówiąc potrzebuje wszystkiego co uda ci się zdobyć. 

- A co oni zrobili? - spytał się ciekawy.

- Za bardzo chcieli zniszczyć mój interes. Po zatem część to gwałciciele, a reszta to handlarze dziećmi, którzy poszli na współpracę. Mają sporo pieniędzy, które mi nie oddali, gdy ratowałem im tyłki. Teraz dzięki współpracy z psami, mają nowe tożsamości i są chronieni. Ale przede mną nikomu nie uda się uciec - odparł z widocznym oburzeniem z owej sytuacji.

- A ty sam nie możesz tego zrobić? - spytał się "ojca" z rozbawieniem. 

- Dzieciaku nie pyskuj tak - zagroził mu palcem - Nie mam cierpliwości do takich rzeczy, a tobie zawsze to szybciej wychodziło niż mnie. Pamiętam jak potrafiłeś się ze mnie nabijać, że już stary jestem i nie widzę literek - zaśmiał się, przypominając sobie te przyjemniejsze czasy

- Owszem i dalej tak uważam - uśmiechnął się szeroko. - Zanim wrócicie to będziesz miał wszystko gotowe. 

- Na to liczę - przyznał z uznaniem.

- A udało ci się złamać te zabezpieczenia, które wczoraj ci pokazałem? - spytał się go ciekawy Yunho. 

- Oczywiście, że tak. Za kogo ty mnie masz? - prychnął oburzony - trochę mi to zajęło, ale ostatecznie się udało. 

Yunho nigdy nie przestawał być pod wrażeniem umiejętności mężczyzny, który mimo swoich lat dalej był nieuchwytny. Chłopak był pewny, że sama policja dawno poddała się by go znaleźć. Dobrze wiedział, że od samego początku ,,tato", co pół roku zmienia swoją tożsamość. Wątpił by organy ścigania, kiedykolwiek poznały jego prawdziwe imię i nazwisko. Sam dzięki temu nauczył się, żeby w świecie przestępczym wszystko załatwiać pod pseudonimem, ukrywając swoją twarz, a w świecie zewnętrznym działać pod fałszywymi danymi osobistymi. 

Jeszcze przez chwilę porozmawiali sobie na bardziej luźne tematy.  Woongjae bardzo był ciekawy tego co się działo u wszystkich członkach Fiery phoenix. Znał ich i traktował jak swoją rodzinę, będąc w każdym momencie gotowym do pomocy im. Co lepsze znał się bardzo dobrze z samym Si Daewon, który za czasów szkolnych był jego kompanem w kradzieżach w lokalnych sklepach. Nigdy nie przeszkadzała im kilkuletnia różnica wieku. Mieszkali w tej samej wsi i oboje nie narzekali na pieniądze. Nawet jeśli po tylu latach poszli w dwie różne strony, to dalej utrzymywali ze sobą kontakt i pomagali sobie na tyle ile mogli. Ich współpraca była filarem sukcesów jakie odnosili. 

- Jongho idź na górę i się przebierz. Musimy się powoli zbierać, bo ostatecznie nic nie zrobimy - powiedział w końcu.

Chłopiec, ukłonił się idąc szybkim krokiem do pokoju. W tym czasie pozostali mężczyźni udali się przedpokoju. Woongjae założył na siebie swoją ulubioną, czarną bluzę, oraz w tym samym kolorze buty. Wyjął z szuflady swój pas z bronią, który przypiął sobie do bioder. Schował go pod bluzą, by dzieciak na samym starciu się nie przestraszył. 

- Tylko bądź dla niego wyrozumiały i nie męcz go mocno. To pierwszy jego dzień - poprosił, wręcz błagalnie mentora.

- Yunho - westchnął. Podszedł do niego i ułożył na jego ramionach ręce - Nie bój się o niego. Widzę jak ci zależy na nim, więc włos mu z głowy nie spadnie. 

Yunho kiwnął głową. Jongho niedługo po tym zjawił się obok nich. Miał na sobie czarne przylegające spodnie i tego samego koloru koszulkę włożoną w nie. Na nią narzucony sobie niebieski, dłuższy sweter. Wyglądał dość uroczo w mniemaniu Yunho. Zgarnął chłopca w swoje objęcia, chcąc w ten sposób uspokoić go. Chociaż bardziej chyba on sam potrzebował tego. Wewnętrznego spokoju. Wyszeptał mu parę słów do ucha, po których od razu poczuł jak ciało Jongho rozluźnia się i mimo iż nie widział twarzy chłopca jak wychodzi, to był pewny, że tamten uśmiechał się. Yunho liczył, że ci szybko wrócą, a on będzie mógł jeszcze spędzić miło czas z młodszym. Tylko najpierw musi sam wypełnić swoje obowiązki. 

Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz