6

157 4 0
                                    

Miną miesiąc, dni robiły się coraz cieplejsze, a semestr w szkole powoli się kończył. Przypomniała sobie o studiach, oraz o tym, że nie udało się jej zaliczyć nawet pierwszego roku.

Ale to nie to denerwowało Susan, lecz to, że alfa ją ignoruje i unika. W końcu nie wytrzymała, czekała na niego aż do północy.

- Nie śpisz ? - zapytał nawet nie patrząc na nią

- Nie i musimy poważnie porozmawiać, bo mam dość takiego traktowania - powiedziała powstrzymując się od krzyku

- Ktoś cię źle traktuje ? - zapytał, jak by nie wiedział o kogo, chodzi. I faktycznie nie był świadomy, że jego dziewczyna czuje się niechciana.

- Tak, to ty mnie źle traktujesz. Znikasz na całe dnie. Nie możemy nawet porozmawiać. Jestem tu miesiąc, a wcale cię nie znam.

- Mam dużo pracy - próbował się wytłumaczyć

- Wiesz, co muszę się przejść, bo zaraz nie wytrzymam - zabrała psa i z nerwami wyszła do ogrodu

Dopiero świeże zimne powietrze ochłodziło jej nerwy. Po chwili wróciła do pokoju, gdzie zbulwersowała się jeszcze bardziej niż przez wszystkie inne dni. Pan, wielki alfa poszedł spać, nie czekając, spakowała do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, w tym laptopa. Zabrała również broń schowaną pod podszewką walizki. Po cichu wyszła, nie zostawiając nawet kartki dla niego. Doszła do bramy, gdzie pojawił się problem z wypuszczeniem jej.

- Przepraszam bardzo czy ja tu jestem więźniem ?! - dyskutowała z ochroniarzem

- Nie, Luno

- Więc pozwól mi wyjść

- Może Luna zdecyduje się na spacer innym razem - próbował ją odwieźć od tego pomysłu

- Nie chcecie po dobroci to nie.- wyciągnęła broń - wypuszczaj albo cię zabije

Poskutkowało to natychmiastowym otworzenie bramy. Złapała za telefon i zadzwoniła do Pitera.

- Halo ? Coś się stało ? - odezwał się głos z telefonu

- Potrzebuje szybko się dostać do starego domu. I to jak najszybciej

- Wyśli mi SMS z adresem gdzie jesteś już kogoś wysyłam

Tak też zrobiła kiedy czekała na przyjazd jej ludzi, w krzakach coś zaszeleściło. Początkowo pomyślała, że to pewnie wiatr poruszył liście. Ale Milka zaczęła cicho warczeć, w kierunku z kąt pochodził dźwięk. Jej ręka automatycznie powędrowała na pistolet. Z ciemności wyłoniła się postać nie trwało długo kiedy rozległ się dźwięk wystrzału z pistoletu. On chybił, ale Susan trafiła prosto w jego klatkę piersiową.

Serce dziewczyny biło jak oszalałe. Pierwszy raz aż tak się denerwowała kiedy kogoś zabiła. Lecz gdyby tego nie zrobiła, mogłaby nie żyć. Spojrzała w dół a tam plama krwi, nie była to jej krew. Mężczyzna spudłował, ale nie do końca. Kula przebiła ciało Milki.

- Nie.. nie.. nie - szeptała

Przytuliła swoją przyjaciółkę kiedy ona odeszła z tego świata. Podjechało auto, to byli jej ludzie, zapakowali zwłoki psa do auta i odjechali. W New Castle czekał na nią dom pełen wspomnień. Ciało jej przyjaciółki zostało zabezpieczone i skremowane. W New Castle była nad ranem przyjechała do domu gdzie kiedyś mieszczanki Fabien i Piter a wraz z nimi Lotta.

Domu pilnowało siedmiu uzbrojonych ochroniarzy, którzy dostali polecenie nie wpuszczać nikogo spoza rodziny Susan.

Dziewczyna usiadła przy pianinie, które było kiedyś u pewnej Helen Kirk. Była to osoba, która zajęła się jej mamą w najgorszym czasie. To ona nauczyła Lottę, rodzicielkę trojaczków i wujka Nilsona, przyjaciela Lotty grać na pianinie. A jej uczniowie nauczyli grać ją. Jako jedna z trojaczków uwielbiała dźwięk pianina szczególnie kiedy grała jej mama. Nastia i Lynda też lubiły słuchać gry na pianinie i nawet coś nieco potrafią, ale nie fascynują się tym tak mocno jak Susan.

Dziewczyna grała i śpiewała, odpływając w świat, gdzie nie było problemów.

Kiedy skończyła grać, do salonu wszedł jeden z ochroniarzy.

- Szefowo przyjechały pani siostry

Nastia i Lynda weszły do pokoju i przytuliły ją mocno.

- Słyszałam co się stało z Milką - zaczęła rozmowę Lynda

- Nie rozmawiajmy o tym

- O Alexie też nie chcesz rozmawiać? - zapytała Nastia

- Wiem, że i tak mnie do tego, no cóż, zmusicie. Wolę odpowiedzieć od razu.

- Zamieniamy się w słuch - powiedziały jednocześnie, na co cichutko się zaśmiały

- Pierwszy dzień było wspaniale, czułam, że mu zależy. Z dnia na dzień było tylko coraz gorzej. Unikał mnie, ignorował, nawet mało kiedy na mnie patrzył. Wiec się wkurzyłam, czekałam na niego aż do północy, pokusiliśmy się, wyszłam wiec na zewnątrz ochłonąć. Kiedy wróciłam on spał, wiec spakowałam najważniejsze rzeczy, zabrałam broń i uciekłam. Podczas ucieczki ktoś strzelał w moim kierunku i zabił mi Milkę. A teraz jestem tutaj i gram piosenki, których uczyła mnie mama. - na wspomnienie o mamie lekko się uśmiechnęła.

- Co za drań, a twoja intuicja co ci podpowiada ? - Zapytała Nastia, która często ma prorocze sny.

- Chyba zbytnio się zająłem emocjami, by zwrócić na nią uwagę - podrapała się po karku

- No to zraz sprawdzę co się u niego dzieje - odezwała się Lynda szukając kart. - Będzie cię szukać, martwi go twoja ucieczka. Zaszła w nim jakaś zmiana prawdopodobnie zrozumiał swój błąd.

Tymczasem w pałacu narobiło się wielkie zamieszanie. Zniknięcie Susan postawiło wszystkich na nagi.

- Mówiłam ci, żebyś spędzał z nią więcej czasu - mówiła z pretensjami księżniczka Anastazja

- Nie chciałem się jej narzucać. Zresztą to teraz mało ważne musimy ją znaleźć. - Książe panikował

- To jest ważne uciekła przez ciebie

- Masz rację zachowałem się okropnie

- Dobrze że w końcu to zrozumiałeś. Lepiej późno niż wcale - ksieżniczka mówiła tym samym tonem

Alex dowiedział się o tym, że Susan ma broń. Jednak nie winił jej za to, że mu nie powiedziała. To była jego wina. Był pewien, że ma ją legalnie i służy jej do samoobrony.

- Alfo ! - krzyknął Alan

- Znaleźliście coś ? - Alex naprawdę się o nią martwił. Bał się, że sama sobie nie poradzi, że ktoś ją napadnie, stanie jej się krzywda, że już do niego nie wróci.

- kilometr od bramy na chodniku jest plama krwi a w krzakach niedaleko martwy mężczyzna. - zdał raport

Alex zbladł nie dlatego, że nigdy nie słyszał lub nie widział trupa. Martwiło go bardziej to czy ten mężczyzna miał pomóc w ucieczce, czy chciał zrobić krzywdę Susan.

- Wyślij próbkę krwi do laboratorium - powiedział zdecydowanym głosem jak przystało na alfę

- Oczywiście Alfo

- Alfo - przeszedł inny człowiek watahy

- Tak ?

- Mamy informacje że właśnie został kupiony bilet lotniczy do Rzymu na nazwisko Susan Markiz.

- O której wylot ?

- za półtorej godziny

- Na co jeszcze czekasz, jedź tam !- wykrzyczał alfa

Susan nie pojawiła się na lotnisku. Dopiero kiedy samolot odleciał, zorientowali się, że to była zmyłka.

Sporo czasu zajęło im znalezienie Luny. Ale kiedy już stanęli pod domem, gdzie przesiadywały trojaczki, napotkali przeszkodę w postaci ochroniarzy. Ci nie pozwolili nawet porozmawiać z Susan. Nie pozostało im nic innego jak wedrzeć się do domu siłą. Wywołała się wiec ostra szarpanina. 

Ksieżna LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz