7

160 3 0
                                    

Trojaczki słysząc hałas, zorientowały się, że książę znalazł ten dom. Właściwie to spodziewały się, że tu przyjedzie. W końcu Susan podała się na tacy, nie niszcząc telefonu. Kazały wejść niechcianym gościom i zajęły miejsce na fotkach. Początkowo panowała cisza, ale już po chwili odezwał się Alexander.

- Słońce przepraszam cię

- Teraz to trochę za późno — przerwała mu Lynda

Susan walczyła między swoimi uczuciami a tym co powinna zrobić. Przez tę więź mate odczuwała coś w rodzaju przyciągania do alfy. Rozum podpowiadał, że znowu będzie to samo. Za to intuicja mówiła, że się zmienił, ale czy wystarczająco by być dla niej partnerem. Podporą w trudnych momentach, a nie tylko chłopakiem, który musiał podporządkować się do losu. Zastanawiała się też czy jego zmiana jest tylko chwilowa, czy też stała. Niestety jej intuicja zamilkła, zostawiając Susan bez wsparcia.

- Ja wiem, że cię źle traktowałem, ale myślałem, że dam ci przestrzeń. Nie chciałem ci się narzucać i tak już wystarczająco zmieniłem twoje życie. - tłumaczył się dalej

- Yhm. - westchnęła Susan. - A co jeśli sytuacja się powtórzy ? Co będzie gdy znowu nie będziesz chciał, że mną rozmawiać i tym samym przestaniesz być moim partnerem.

- To się nie stanie, ale jeśli tak wtedy pozwolę ci odejść

- Mam jeszcze jeden warunek, pozwolisz mieszkać dwójce moich ludzi. Chce mieć ochronę, której ufam. - Odpowiedziała mu

- W porządku, ale muszą to być kobiety — Alfa postawił swój warunek. Mino, że ignorował swoją dziewczynę, to był wobec niej strasznie zaborczy i zazdrosny. Ufał jednie Alanowi dlatego też pozwolił mu przebywać z Susan kiedy jego nie ma.

- Nie ma sprawy i tak chciałam, żeby to były Selena i Lara. W ciągu tygodnia zjawią się w pałacu

- Wracasz dzisiaj ze mną ? - zapytał z nadzieją.

- Dawno mnie tu nie było, chciałabym się nacieszyć tym miejscem i towarzystwem sióstr- Susan mówiła prawdę ostatnio była w tym domu, zanim dostała Milkę. Wciąż nie mogła się pogodzić z jej śmiercią. Nadal mocno ją kochała, straciła nie tylko ochronę, ale i jednocześnie przyjaciółkę. Jednak chciała ją mieć zawsze przy sobie. Kazała zrobić sobie wisiorek, w którym będzie zatopiona jej sierść.

- Pni, przyszedł wisiorek — powiadomił Susan kiedy została z powrotem sama z siostrami

- Och co to za wisiorek ? - Zapytała Nastia swojej siostry

- Dziękuję — przyjęła malutkie opakowanie od jednego z ochroniarzy — Zobaczmy jak wyszło- powiedziała jak by do siebie

Wisiorek był na łańcuszku, było to małe czerwone serduszko, w którym była sierść jej przyjaciółki.

- Piękny — powiedziały z zachwytem Lynda i Nastia

- Susi naprawdę już musisz wracać ? - powiedziała smutnym głosem Nastia. Według Susi, czyli Susan było to urocze zachowanie. Nastia jako jedyna chodziła wszędzie z ochroną. Bo chociaż umiała się obronić, to nie chciała korzystać z broni. Nie umiała strzelać, a bardziej nie chciała tego umieć. Zranienie człowieka nie było w jej stylu a co dopiero zabicie człowieka. Za to i Susan i Lynda nie miały tego problemu, zraniły już wiele osób, a i zdarzyło się im zabić.

- Za miesiąc będą moje zaręczyny, możecie przyjechać. Dajcie znać też Nilsonowi i Kausowi nie widziałam ich ze trzy miesiące.

- Nie martw się jeśli nic się nie wydarzy, wszyscy cię odwiedzimy. - Zapewniła Lynda, dzięki czemu jej siostra się ucieszyła.

- Dobrze, że będziesz mieć dziewczyny przy sobie — wspomniała Nastia

- W końcu to moje jedne koleżanki — uśmiechnęła się Susan

Susan znała Selene i Larę z akcji w Australii. Szpiegowały wtedy pewnego biznesmena i spędzały razem sporo czasu. Wtedy poznały siebie dość dobrze, znały swoje preferencje i przekonania, a wiele z nich pokrywało się ze sobą.

Selena miała korzenie azjatyckie. Tak samo jak Susan nie miała rodziców. Rodzice również pracowali dla Rodziny Markiz, lecz zginęli, zdobywając szczyty gór zimną. Spadła na nich lawina i znaleźli ich zbyt późno. Selena miała wtedy siedemnaście lat i dopiero zaczynała posługiwać się bronią i uczyć innych przydatnych do tej pracy umiejętności. Ale nie zaczynała od zera od małego uczyła się King-fu i samoobrony.

Lara była rodowitą Australijką, z rodziców miała tylko ojca. Jej ojciec Daniel leży w śpiączce przez uraz, jaki doznał podczas wypadku samochodowego. Osiemnastoletnia Lara szukała zemsty, a rodzina Markiz jej to umożliwiła.

- Cześć Susi — przywitała się Lara

- Hejka — do pokoju weszła również Selena

- No hejka dziewczyny — odpowiedziała Susan — Więc na mnie już czas. Widzimy się na zaręczynach. - zwróciła się do sióstr

Droga do pałacu przebiegła bez niespodzianek. Spokojnie dotarły na miejsce, lecąc prywatnym samolotem. Dla dziewczyn zorganizowano pokój piętro niżej od Susan. Co prawda pokój nie był zbyt duży i jeszcze musiały się dzielić przestrzenią i półkami, ale nie narzekały. Były przyzwyczajone do małych pokoi, bo podczas misji nie mieszkały w apartamentach. Susan doczekała się momentu kiedy mogła normalnie porozmawiać ze swoim chłopakiem. I teraz wszystko miało wrócić do normy.

Ksieżna LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz