06

49 2 0
                                    

Chodzenie po sklepach za wyprawką dla małej Astrid sprawiało Luell wiele radości. Kupowała ubrania nie tylko dla córki, ale i dla siebie, gdyż w mało co już się mieściła. Chodziła po sklepie bez Elving'a, za to towarzyszyła jej Livi i troje ochroniarzy. Dziewczyna okazała się idealnym towarzyszem do zakupów. Pomagała wybierać, doradzała i dobrze się z nią rozmawiało.

Po powrocie do domu ochroniarze zanieśli torby do pokoju dziecięcego.

- Pochwal się co kupiłaś - powiedział wchodzący do pokoju Elving

- A więc tak. Tutaj kupiłam różowe body w różnych odcieniach. Tu są sukienki i spódniczki. No a na kolejnej kupce są czapeczki, chustki i opaski.

- A tu ? - wskazał na ostatnią jeszcze nierozpakowaną torbę.

- To są ubrania dla mnie. Nie mieszczę się już w spodnie i kupiłam jeszcze kilka bluzek i staników do karmienia. - uśmiechnęła się, gdyż cieszył ją widok tych malutkich ubranek.

- tak jak prosiłaś, zamówiłem śliniaczki, butelki, podgrzewacze, smoczki i gryzaki. - powiedział z dumą

- Więc zostało kupić zabawki - powiedziała łapiąc za laptopa

- Ostatnio mam wrażenie, że nie udajesz mojej dziewczyny, czuje, że między nami jest coś prawdziwego. - powiedział i zamilkł, pozostawiając miedzi nimi ciszę, która wydawała się być wiecznością. Luell roześmiała się i z wielkim uśmiechem powiedziała

- Od początku traktuje cię jako partnera

- Ale przecież... - niedane było mu dokończyć

- Nie wiem, czy to miłość od pierwszego wejrzenia, ale postanowiłam ci zaufać i dać szansę. Uznałam, że pokocham twoje wady i zalety i postaram się być jak najlepszą. Widzę, że chcesz pokochać moją córkę jak swoją. - kontynuowała spokojnym tonem głosu

- Owszem, już kocham Astrid. Jeśli mi pozwolisz, to chciałbym ją uznać za swoją córkę.

- Będziesz wspaniałym ojcem - powiedziała z pełnym przekonaniem. Jej intuicja też jej to podpowiadała.

Dwa miesiące później w końcówce września na świecie pojawiła się Astrid. Odziedziczyła po matce oczy i urodę. A nawet włosy miała jaśniutkie.

Elving zachowywał się jak typowy świeżo upieczony tatuś. Chociaż był lekarzem, i miał czasem do czynienia z dziećmi, to panikował na całego. Na szczęście nie zemdlał przy porodzie, chociaż emocje w nim buzowały. Kiedy Luell z Astrid miały wychodzić ze szpitala, Elving przyjechał z fotelikiem do swoich dziewczyn.

W domu czekała na nich niespodzianka. Wujkowie i siostry Luell oraz rodzice i brat Elving'a zjechali się do jednego domu. Przywitano ich bezalkoholowym szampanem i tortem. Był on dwupiętrowy z różowymi kwiatami i makaronikami oraz ze złotymi dodatkami. Był on z malinami i kremem kokosowym z odrobiną migdałów.

Dzięki tej uroczystości dwie rodziny mogły się poznać. Jak tylko zaczęło się ściemniać, wszyscy oprócz rodziców Elving'a pojechali w swoje strony. Królowa została ze swoją wnuczką jeszcze kilka pierwszych dni. Luell zdążyła się zregenerować po porodzie i już dawała radę się schylać i dźwigać dzieciątko.

- Kochanie podasz mi pampersa ? - poprosiła Luell

- Proszę - podał jej pieluszkę - Odpocznij ja ją uśpię

- Nie trzeba...

- Trzeba idź się myć ja sobie poradzę - powiedział stanowczo ale z troską.

Dziewczyna zabrała swoją piżamę i poszła pod prysznic. Ciepła woda rozluźniła jej wszystkie mięśnie. Umyta zajrzała do pokoju jej dziecka. Mała spała przy cichych dźwiękach pianina, a jej tata sprzątał w pokoju.

Ksieżna LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz