03

58 2 0
                                    

- Witaj tato mam bardzo wielką prośbę

- Jaką synu ?

- Potrzebuje nowych dokumentów dla pewnej dziewczyny

- Dlaczego to takie ważne ?

- Tato, bo to Markiz. To ta mała dziewczynka, która jako jedyna dostała sadzonkę róży od mamy.

- Dobrze wiec wybierz dla niej elfie imię. Lecz mam pewien warunek

- Jaki ojcze?

- Musicie być przynajmniej parą. To twoja szansa synu.

- A co z dzieckiem ?

- Wiem, że pokochasz je obie

***

Kiedy Susan jeszcze spała do pokoju, w którym była niczym błyskawica wpadł Elving. Przestraszona Susan prawie wyskoczyła z łóżka, ale kiedy zobaczyła uśmiechniętą twarz Elving'a się uspokoiła.

- Coś się stało, że wpadasz tu jak burza ? - powiedziała przeciągając się

- Król da ci nowe dokumenty, ale są dwa warunki - Lekarz spoważniał

- Jakie? - zapytała ciekawa, na co musi się zgodzić

- Pierwsze jest takie, że musisz mieć imię związane z elfami. A drugie jest takie, że musisz być moją dziewczyną.

- zgadam się - odpowiedziała lecz mężczyzna nie usłyszał

- Da się to ominąć, możesz udawać moją dziewczynę, a z czasem zobaczymy, jak da się to obejść

- Zgadzam się

- Wiec teraz pozostało wybrać ci imię

Elving i Susan długo myśleli nad imieniem. W końcu doktorek wpadł na pomysł, który spodobał się im obojgu.

Luell Markiz

Wpisana była jako zaginiona siostrzenica Pitera Markiza, gdyż ten ma siostrę, która już dawno nie żyje.

***

- Czujesz się na siłach, by wyjść na świeże powietrze ? - zapytał doktor

- Chętnie bym poszła - Luell ucieszyła się na ten pomysł

Elving przyprowadził wózek, na którym usiadła dziewczyna. Jechali przez korytarze, windą na dół i prosto na dwór. Na zewnątrz świeciło słońce, przez co było strasznie ciepło. Ale nie ma się co dziwić w końcu to sierpień. Na patio było dużo studentów medycyny oraz praktykantów zdarzało się również spotkać tam lekarza. Luell ubrana w letnią sukienkę cieszyła się promieniami słońca. Patrzeć na świat zza szyby a być na zewnątrz to zupełnie inna rzecz.

- Kogo ja widzę - odezwał się jeden z medyków przyjaciel Elving'a

- Cześć Tom - przywitał się elf

- Przedstawisz nas ?

- Jestem Luell, dziewczyna Elving'a - podała rękę

- Tom, przyjaciel tego przystojniaka - podali sobie ręcę - Dlaczego nie mówiłeś, że masz dziewczynę a wkrótce także i dziecko

Elving uśmiechnął się, jak by to było nic nadzwyczajnego. Jak by fakt ten był strasznie oczywisty. Wzruszył ramionami, spojrzał na swoją miłość i z lekkością w głosie powiedział.

- To skomplikowane

Jego przyjaciel nie drążył tematu, prawdopodobnie wyczuł, że ten temat jest faktycznie zawiły. Przecież znał swojego przyjaciela i wiedział, że ratuje przestępców. Uznał, że lepiej będzie, gdy będzie wiedział jak najmniej. Rozeszli się w swoje strony a doktor i jego pacjentka pozostali sami wśród obcych ludzi. Ale nie przeszkadzało im to, gdyż przysłuchiwali się studentom i ich rozmową. Bo przecież cisza w rozmowie nie musi być czymś złym. Może być ona przyjemna i właśnie tak to odbierali Luell i Elving. Studenci przychodzili i odchodzili, rozmawiali o zdrowiu i o tym co działo się dzisiaj w szpitalu. Usłyszeli oni jak pewien student, odpowiadał o romantycznej historii, która skończyła się niestety smutnym zakończeniem. Młoda para narzeczonych ledwo przeżyła wypadek. W szpitalu postanowili się pobrać, niestety jako małżeństwo żyli zaledwie kilka dni.

Przyszła pora obiadu, ale Luell nie chciała jeszcze wracać do pokoju, wiec zjedli oni obiad razem na zewnątrz. Dziewczyna chciała się nacieszyć tą piękną pogodą, gdyż już jutro miało cały dzień padać, a nawet mogła rozpętać się burza.

- Chciałabym urodzić we Włoszech - powiedziała przyszła matka

- Już niedługo powinien przyjść twój paszport - pocałował ją w głowę

- Nie mogę się doczekać, aż zobaczę swój dom. Nie byłam w kraju, odkąd wyjechałam. To będzie jakoś cztery lata i cztery miesiące. - żaliła się przyjacielowi

- Już niedługo słoneczko - mężczyzna uwielbiał się tak do niej zwracać

Kolejnego dnia Luell była w stanie swobodnie chodzić. Wybrała się wiec z chłopakiem do szpitalnej biblioteki. Mieściła się ona na tym samym piętrze i była tylko dla wybranych pacjentów. Dziewczyna znalazła ciekawą książkę o historii cesarzy Chin. Była napisana w formie listów, które wysyłali sobie zakochani, mieszkający w różnych miastach. Elving pracował na komputerze, a obok niego dziewczyna czytała książkę. Za oknem było ciemno, jak by słońce miało już zniknąć za horyzontem. W samo południe na ziemie spadły duże krople wody tworząc ulewę. Wsłuchując się w melodię, jaką grał deszcz Luella rozmyślała nad tym kiedy uda się jej wrócić do swojego dawnego życia. Miała inne imię, do którego powoli się przyzwyczajała, siostry musiały zmienić jej ksywkę z Susi na Lulu. Codziennie z nimi rozmawiała, ale nadal tęskniła za nimi. Po informacji, że dziewczyna żyje i ma się w miarę dobrze Matteo chłopak Lyndy oświadczył się swojej miłości. Pierścionek został przyjęty co wywołało szczęście nie tylko u zakochanych, ale i u ich rodzin.

Elvin siedział w gabinecie, kończąc sprawy, które musiał załatwić przed wyjazdem z USA. Luella odpoczywała, czytając jakieś romansidło. Wtedy do drzwi zapukała zaufana pielęgniarka Livi.

- Przyniosłam dokumenty twojej dziewczyny - zwróciła się do szefa

- Dziękuję, proszę pomóż Luell się spakować, jutro wylatujemy. - powiedział z uśmiechem mężczyzna

- Oczywiście

Livi przyniosła torbę, do której spakowała niewielką ilość ubrań odrobinę kosmetyków i dokumenty medyczne. Wszystko inne czekało już na miejscu, Nastia była na zakupach w galerii, dzięki czemu Luella miała mieć ubrania, w które się zmieści swój brzuszek. Lynda natomiast kupiła wszystkie potrzebne kosmetyki, jakich na co dzień używa jej siostra. Obie nie mogły się doczekać przyjazdu siostry. Teoretycznie mogły polecieć do siostry, ale miały na miejscu dużo pracy. Poza tym przez przypadek mogłyby spotkać jakichś ludzi z watahy, a kto wie, czy by tego komuś nie wygadali, robiąc przy tym zamieszanie. I tak było wyjątkowo trudną sprawą, było przetransportowanie dziewczyny do kraju, w którym się urodziła, wychowała i żyła większą część życia.

Pod samym tylnym wyjściu podjechało auto z przyciemnianymi szybami. Lulu weszła najszybciej jak mogła. Z przodu na miejscu pasażera usiadł Elving a jego kierowca prowadził auto. Przejechali sporo kilometrów, by być w mieście obok, gdyż to właśnie z tond mieli wylecieć samolotem do Włoch. Lot przebiegł spokojnie i bez żadnych niespodzianek. Dzięki temu po około ośmiu godzinach byli już w słonecznej Italii.

Ksieżna LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz