Wraz z pierwszym dniem wiosny skończyły się zimne dni. Było na tyle ciepło, że Susan siedziała samotnie na ławce w pałacowym ogrodzie. Termin porodu zbliżał się, a przyszła matka miała już wszystko zaplanowane. Pokoik był gotowy, pieluszki, ubranka, zabawki wszystko już tam było. Jedyne czego brakowało to najmłodszego członka rodziny książęcej.
Susan rozmyślała o życiu o tym co będzie kiedy urodzi dziecko. Jakie ono będzie, czy odziedziczy jej zainteresowania, czy może będzie mieszanką wybuchową dwojga rodziców. Mocny skurcz wybudził ją z rozmyśleń. Minęło dobre dziesięć minut, jak ktokolwiek przechodził obok. Kobieta ze swoim nastoletnim synem zauważyła ciężko oddychającą Luną.
- Luno ...- kobieta nie zdążyła powiedzieć nic więcej gdy Księżna jej przerwała.
- Ja chyba rodzę! - krzyknęła w bólu.
- Antek leć po kogoś! - rozkazała kobieta, a jej syn szybko pobiegł po Bety, by dały znać Alfie — Spokojnie Luno proszę brać głębokie wdechy.
Już po chwili do Susan biegł Alex. Podparła się o niego i kobietę, która była już wcześniej. Szli tak powoli do szpitala, tam posadzono ją na wózek i przewieziono do sali porodowej. Tam jej lekarka prowadząca ciąże oraz położna zajęły się rodzącą.
Alex cały czas był przy żonie. Jako Alfa był zdolny do zabrania części bólu, to też zrobił. Dzięki temu Luna nie potrzebowała żadnego leku. Po czterech godzinach zmęczona mama przywitała swoje dzieciątko.
- Jak chcesz go nazwać ? - zapytał Alex.
- Nie wiem, masz jakąś propozycję? - zapytała zmęczona Susan.
- Wincent ?
- Wincent... Pięknie — szepnęła młoda matka.
Z pomocą pielęgniarki Alex przebrał żonę w czyste ubrania. Zaraz po tym Susan wyczerpana poszła spać.
W nocy obudziła ją pielęgniarka. Przyniosła ona młodego księcia.
- Luno, książę jest głodny — powiedziała pogodnym głosem.
Wytłumaczyła młodej mamie jak nakarmić dzieciątko, a po karmieniu Susan wróciła do spania.
Po kilku dniach Susan wraz z synem wyszli ze szpitala. Czekała na nią niespodzianka a bardziej dla księcia Wincentego. Wchodząc z dzieckiem do pokoiku, zauważyła kolorowe balony i napis "witaj w domu". Młoda mama wzruszyła się co nie dzieje często. Alex przytulił swoją żonę i pocałował ją w policzek. Anastazja namówiła rodziców maleństwa na zdjęcie. Zrobiła ona kilka zdjęć i wszystkie wyszły genialnie. Uśmiechnięci rodzice i śpiące na ich rękach dziecko. Do tego piękna aranżacja wnętrza i dekoracje.
Dobrym pomysłem było umieszczenie w pokoiku dziecięcym małej sofy, na której dało się położyć. To właśnie na niej spała Susan, młoda matka bała się zostawić maleństwo same. Poza tym Wincent co chwile się budził i płakał, nie dając wyspać się swojej mamie. Było już sporo po północy gdy księżna nareszcie usnęła i spała do świtu. Obudził ją jej mąż, który wszedł do pokoju swojego dziecka.
- Dlaczego tu śpisz ? - zapytał szeptem, kiedy zobaczył, że jego żona ma otwarte oczy i patrzy na niego
- Chciałam być blisko niego. Poza tym dużo płakał w nocy — odpowiedziała zmęczona Susan
- Dlaczego mnie nie obudziłaś, pomógłbym ci — usiadł obok niej i ją przytulił
- przynajmniej jedno z nas się wyspało — powiedziała uśmiechając się
Pierwszy miesiąc był najgorszy. Nauka obsługi niemowlaka okazała się trudniejsza, niż przewidywano. Ale Susan mało kiedy prosiła o pomoc przy dziecku. Jednie kiedy to robiła to w czasie obiadu. Pragnęła zjeść chodziarz jeden posiłek na spokojnie. Małym księciem zajmowała się wtedy Anastazja.
Dla Anastazji nie był to problem zajmować się bratankiem. Lecz miała na głowie również swój ślub. Anastazja po wszystkich przejściach z napadem na jej bratową nie chciała dużej imprezy. Miała się ona odbyć w pałacu w sali bankietowej. Nie była ona duża, ale spokojnie zmieści ponad dwieście osób. Sala była w kolorze złota i czerwieni dlatego też takie kolory miały zostać użyte w dekoracji.
Suknia księżniczki miała być tradycyjnie biała, ale ze zdobieniami złotą nitką.
***
- czy to będzie w porządku jeśli zaproszę moje siostry ? - Susan zapytała się swojej teściowej
- Oczywiście twoja rodzina jest tu zawsze mile widziana — odpowiedziała Elizabeth
- Dziękuję, naprawdę miło mi to słyszeć — odpowiedziała
- A twoi wujkowie nie przyjadą ?
- Szczerze nie mam pojęcia. Jest tyle pracy przez to, że nie jestem we Włoszech, że chyba nie dadzą rady przyjechać. - powiedziała smutno. Nie skłamała, wciąż pomagała w rodzinnych interesach, ale nie tyle, ile wcześniej. Musiała zamknąć swoją siłownię, by nie dodawać kłopotu rodzinie.
***
Nadszedł dzień ślubu Anastazji Marshall i Huntera Adamsa. Służba nerwowo biegała między salą a kuchnią. Dekoratorki pracowały jak pszczoły, tworząc dekoracje sali. Dla Susan była to okazja do spotkania się z siostrami. Chciała się pochwalić swoim synkiem.
Ceremonia przebiegła zgodnie z planem. Panna młoda podczas przysięgi odrobinę się wzruszyła. Może i to nie był ślub z miłości, ale bardzo polubiła swojego męża. Stali się dobrymi przyjaciółmi, a to pierwszy krok do udanego związku.
Susan praktycznie mało co była na sali. Siedziała z siostrami w pokoiku dziecięcym wraz z Wincetem. Plotkowały o swoim życiu, Lynda opowiadała o swoim chłopaku, z którym się związała. Filip, bo tak miał na imię, oficjalnie zajmował się projektowaniem wnętrz, ale kiedy zachodziło słońce, pracował w jednej z fundacji, która zajmowała się dziećmi. Rodziny dzieci zazwyczaj byli albo członami gangu rodziny Markiz, albo zdrajcami. Fundacja "Anders" opiekowała się dziećmi, stwarzając im warunki podobne do tych w domu. Dzieci miały zajęcia szkolne, gdzie normalnie się uczyły. Każde z nich mogło wybrać, co chce robić w wolnym czasie. Było to na przykład malowanie, różne rodzaje sportu, nauka innego języka, robótki ręczne i wiele innych. Kiedy jednak osiągały wiek dorosły i skończyły naukę miały do wyboru trzy opcje.
Pierwsza z nich to była praca w fundacji. Wiele z dzieci chciało się odwdzięczyć i wybierały tę opcję. Druga z nich była praca w firmach należących do rodziny Markiz. Dzięki temu była większa szansa na to, że sekrety pozostaną sekretami. Po trzecie mogły wybrać inną pracę, lecz to wiązało się z brakiem pomocy ze strony fundacji. W takim przypadku traktowano młodą osobę prawie jak zdrajcę. Skoro odwróciła się od Fundacji Anders, równocześnie od rodziny Markiz, nie mogli dłużej inwestować w taką osobę.
Zabawy weselne trwały w najlepsze. Lecz Susan z siostrami wróciły dopiero na oczepiny. Anastazja podeszła do Susan i szepnęła jej na ucho.
- Ten dzień jest cudowny. Ciekawe kto złapie bukiet — zachichotała
- Cieszę się, że impreza sprawia ci radość — odpowiedziała
Nadszedł czas oczepin. Księżniczka Anastazja odwróciła się tyłem do wszystkich niezamężnych dziewczyn. Z ekscytacji przeszedł ją dreszcz. Wyrzuciła swój bukiet za siebie. W tym momencie rozpętała się wojna. Ale zwyciężyła Lynda, była tym faktem zaskoczona, a jednocześnie szczęśliwa.
Zabawa trwała, a siostry Susan miały zostać jeszcze przez cztery dni.

CZYTASZ
Ksieżna Luna
FantasyW świecie gdzie wilkołaki to legenda z dawnych lat, żyje wataha Aleksanda Marshalla. Jest jednym z nielicznych książąt wilkołaków. W słonecznym miasteczku we Włoszech znajduje Susan Markiz która nie jest bezbronną kobietą. Wychowana w złym śmiecie p...