Kolejny polski, pochmurny dzień zapowiadał się na spokojny. Oczywiście zaliczając w to wykolejenie się jakiegoś tramwaju, bo te wrocławskie mają do tego jakąś tendencje. Ale to było nie ważne. Dzień faktycznie był spokojny.
A dla panny Zuzanny miał się zacząć kolejny wieczór taki jak zawsze. Najpierw wieczorne spotkanie w jej spółdzielni mieszkaniowej, a potem samotne chodzenie po korytarzach jednego z budynku. Zuzia była samotna. Zawsze przechodząc po tym budynku w dzień, patrzyła na młodzież, wchodzącą i wychodzącą ze szkoły, bowiem budynek znajdował się przy jednym z Wrocławskich liceów. Pamietała te czasy, bowiem teraz miała zaledwie 19 lat, dopiero co właśnie to liceum skończyła. Nocami zaś przed snem przechadzała się korytarzem lub czasem nawet parkiem, myśląc o swoim życiu. Było niby spokojne, ale jakże nudne. Nie wystarczało jej. Chciała mieć kogoś przy sobie, z kim mogłaby porozmawiać lub po prostu spędzić jak dotąd samotne chwile. Ale nie miała nikogo. Nikogo.
...
Mały sklepik trzeba było zamykać. Nikt już nie chodził po tych ulicach. O takich wieczornych godzinach już nikt nie kupował zakładek do książek. Poza tym Asia miała na ten wieczór plany, ważniejsze niż mały biznes.
...
Samochód pędził przez noc, przez światła lamp padające tuż pod jego kółka. Mknął, przecinając powietrze. Nikt nie wiedział jak długą drogę miał za sobą.
- Wszystko gotowe? - odezwał się mężczyzna. Kierował on maszyną. Ubrany był w garnitur, a włosy lekko opadały mu na twarz. Jechał skupiony przed siebie, oczekując na odpowiedź z drugiej strony telefonu.
- Możecie przyjeżdżać - odezwał się drugi mężczyzna.
Samochód zaczął zwalniać, wjechał powoli w jedną z pobocznych uliczek Wrocławia i stanął na chodniku. Kierowca wyszedł z samochodu i zatrzymał się przy tylnich drzwiach. Złapał za uchwyt i pociągnął, a z niego wyszła tajemnicza osoba.
- Zostań tu i czekaj na rozkazy - powiedziała.
Mężczyzna posłuchał się jej, gdy ona zaczęła się od niego coraz bardziej oddalać. Miała na sobie luźny, czarny kaptur, który zasłaniał jej czerwono-brązowe włosy. Mimo chłodnej pogody jej ręce były gołe, ponieważ kaptur należał do bluzki bez rękawków. Na przedranieniach miała bordowe rękawiczki. Nogi miała okryte luźnymi spodniami, ciężko stwierdzić jakiego rodzaju. One również były bordowe. Przy pasie widać było kilka noży, których musiała używać do czegoś innego niż krojenia ziemniaków. Tak właśnie kierowała cie w stronę ogromnego budynku, zrobionego z czerwonej cegły. Głowę miała opuszczoną wystarczająco nisko, by nie dostrzec jej twarzy.
...
Od drugiej strony miasta przyjechał drugi samochód. Były do siebie bardzo podobne. Równie szybko mknął przez noc. A do tego w tym samym kierunku. Wjechał na prawie identyczną uliczkę i zatrzymał się na chodniku przy tym samym czerwonoceglanym budynku. Wysiadła z niego wysoka postać. Białe włosy pokrywały całą jej głowę. Nałożoną na siebie miała białą koszule bez żadnego zagniecenia, udekorowaną czarnym krawatem. Czarne spodnie i buty sprawiały, że wyglądała jeszcze poważniej. To ubranie zupełnie wyróżniało się od polskiej rzeczywistości, ale idealnie pasowało do tych całych samochodów i kierowców... i bóg wie do czego jeszcze. Przy pasie miała pistolet. Nim też pewnie nie kroiła ziemniaków.
Zaczęła iść w kierunku ceglanej budowli, przed której drzwiami znajdującymi się na jej środku, czekała już czerwonowłosa dziewczyna.
- Rzucasz się w oczy, ubrana tak... uroczyście. - powiedziała - Gdybyś powiedziała, też bym się tak wystroiła.
- Jadąc autem z zaciemnionymi szybami, nie otrzymam raczej żadnych spojrzeń przepełnionych podejrzeniami.
- Już samo auto jest podejrzane.
Tak właśnie zaczynajac wieczór otworzyły drzwi i weszły do środka. Tylko we dwie.
Szły po schodach na górę, na trzecie piętro. Bez problemu znalazły sale, która zaczynała się ogromnymi drzwiami. Tam właśnie miały się zatrzymać, by dogadać się w swoich interesach, w przyjemnych warunkach.
Weszły do dali oświetlone przez kolorowe światła. Okna były przysłonięte, na środku dwie kanapy, pomiędzy nimi stolik, a na jednym z końców sali scena, na którą kierowały się wszystkie oczy. Podłużny metal, sięgający od podłogi aż po sam sufit, mienił się wszystkimi kolorami. Właśnie tam, w trójkę wszystkie dziewczyny spotkały się ten pierwszy raz. Prawie wszystkie.
Samotność przerodziła się w zazdrość, a ona w złość. Skoro Zuzanna nie mogła się bawić, to nikt nie mógł. Ona tego dopilnowała.
![](https://img.wattpad.com/cover/333861249-288-k735407.jpg)
CZYTASZ
Przygody wielu debili
Fiksi PenggemarWszyscy ludzie żyli swoim życiem. A życie to wyglądało tak jak zawsze. Czyli smutno i ponuro jak na Polskę przystało. Niestety wszystko wydarzyło się właśnie tam. Nikt jednak nie wiedział, że tamten dzień był momentem, w którym przedstawiciele...