40. Kochać...?

14 3 0
                                    

- Uwierz mi, tak będzie o wiele lepiej.

Po chwili obie leżały już w łóżku, próbując zasnąć. Alicję do snu utuliło oznajmienie przyjaciółki. Zasnęła, oddając się miłym myślom. Milena jeszcze trzy razy zastanowiła się nad tym wszystkim. Nad wszystkim co było, jest i będzie. Ufała jednak przyjaciółce, która znaczyła dla niej więcej niż ktokolwiek inny. Ale to nie powstrzymało jej przed myśleniem. Wręcz przeciwnie.

- Była taka bezbronna... - zaczęła myśleć. - Niby niewinna... ale była tym kim inni, a jednak była zupełnie inna. I wciąż jest. Andżelika...

...
    
Otworzyła drzwi i tym samym wróciła. Odłożyła płaszcz na jeden z wieszaków w garderobie i powędrowała po schodach od razu na górę. Tam znalazła odpowiednie drzwi i otworzyła je. Znalazła się w gabinecie.

- I co? - spytał dobrze jej znany damski głos.

- Mam papiery. - odparła. - Kolejny cel za nami. - uśmiechnęła się, siadając na biurku i podając dokumenty w ręce ekspertki. Ta głęboko odetchnęła.

- Czemu tak ciężko oddychasz? - zaśmiała się. - Trapi cie coś?

- Nie wiem... - odwróciła się na biurowym krześle w stronę wielkiego okna znajdującego się tuż za nią. Zajmowało całą ścianę. Za nią widać było bezchmurne, niebieskie niebo, a pod nim las pełny zielonych drzew. - Może powinnaś trochę przyhamować?

- Mówisz to tak, jakbym to tylko ja tu rządziła.

- Tak jest. - westchnęła. - Ja tak naprawdę tylko ci pomagam.

- Jesteś zbyt ważna, żeby tylko pomagać. - powiedziała, podchodząc do niej i mocno ją obejmując.

     Mimo że tamte wydarzenia były dość negatywne i budzące wątpliwości, dziewczynom udało się zapomnieć o tym. Nie był to pierwszy ani ostatni raz, gdy takie coś miało miejsce.

     Ona jednak nie chciała dać o sobie zapomnieć. Kilka tygodni później dziewczyna dostała wiadomość od jednego ze swoich szpiegów.

- Ona jest inna. - powiedział. - Ona się nie podda.

To słysząc od razu podniosła się. Chciała zrobić wszystko, by jej koszmary nie stały się prawdą. Bo miała koszmary. Były okropne. Wydała kilka rozkazów i myślała że się uspokoi, ale to nic jej nie dało.

- Ej - powiedział jej ulubiony głos. - Wszystko będzie dobrze. Ty poradzisz sobie ze wszystkim.

- Pomożesz mi?

- Zawsze

- To pomóż mi się uspokoić. ... Proszę.

Uśmiechnęła się. Podeszła do swojej wspólniczki i położyła jej swoją dłoń na sercu. Trzymała ją tam, oczekując by sama poradziła sobie z gniewem. To zawsze działało, więc zadziałało też i tym razem.

- Już dobrze?

- Nie - odpowiedziała automatycznie, nie czekając dużej zbliżając się do dziewczyny. Dłońmi złapała po bokach jej piękną i delikatną twarz, mimo że nie czuła żadnych protestów z jej strony. Obydwie pragnęły tamtego pocałunku.

Mimo że był długi, namiętny i przepełniony emocjami nie usatysfakcjonował ich tak jak tego chciały. A obie chciały czegoś więcej.

Wszystko poszło bardzo szybko. Wystarczył jeden impuls, a reszta poszła jak z płatka.

Całowanie nie ustawało. Wyglądało, jakby nigdy miało nie ustać. Wszystkie te impulsy skierowały obydwie z dziewczyn na jedną ze ścian pomieszczenia. Jedna napierała na drugą. Ręce bez ograniczeń wędrowały po całych ich ciałach, przeczesując palcami rozpuszczone włosy dziewczyn. Jedna z nich zeszła ustami niżej, naznaczając szyje swojej partnerki. Nie przestawała i nie chciała przestać nawet, gdy druga złapała jej brodę dłonią i mocno do siebie przyciągnęła. Wszystko ją podniecało, ale to dało jej znak, że będzie coraz lepiej. Znów połączyły swoje usta w pocałunku i trwały w nim nawet gdy przemieszczały się po pomieszczeniu. Jedna wyczuła intencje drugiej i już po chwili ze ściany przeniosły się na stojące na środku pomieszczenia tuż przed wielkimi oknami biurko. Ta, kładąc się na blacie, odgarnęła wszystkie rzeczy. Druga dziewczyna prawie od razu znalazła się tuż nad nią, znów przejmując nad nią kontrolę. Z każdą sekundą całowały się coraz rzadziej, bo ich energia była potrzebna w innym miejscu.

- A teraz...? - powiedziała, ledwo łapiąc oddech.

- O wiele lepiej... - uśmiechnęła się z satysfakcją, jedną ręką dociskając ramię partnerki do drewnianego blatu, drugą sprawiając jej przyjemność. Tą przyjemność było doskonale widać, gdy ciało dziewczyny napinało się i rozluźniano na zmianę, wraz z głębokimi i szybkimi oddechami. Obie czuły się świetnie. Nie był to pierwszy raz, kiedy tak się pomiędzy nimi zadziało. Kochały to robić. Za każdym razem kochały jeszcze bardziej.

     W nocy ktoś otworzył drzwi do ich sypialni. Obydwie dziewczyny nawet nie pamiętały kiedy zasnęły i kiedy dzień stał się nocą. Gdy usłyszały dźwięk wejścia, obydwie podniosły się do siadu.

- Uciekła.

     Były w szoku. Wydawało im się to niemożliwe. Brzmiało tak, jakby był to jeszcze ich sen. Ale nic tam nie było snem. Ona uciekła.

Żadna z nich dłużej nie czekała. Stanęły do pionu i pobiegły sprawdzić. Faktycznie. Ona uciekła.

- Jak mogliście do tego dopuścić?! - krzyknęła nagle jedna, biorąc energicznie nóż który leżał na szafce. Podbiegła do informatora i wskazała nim na niego, jakby chciała mu przebić klatkę piersiową.

- Spokojnie... - powiedziała druga, próbując ją uspokoić.

- Jak mam być spokojna?! - spytała. - Jak, jeżeli przez to wszystko może się zjebać!

- Nic się nie zjebie, bo tego dopilnujemy. To lekki poślizg.

Kilka dni później ludzie dziewczyny znów przyszli do niej z niemiłą wieścią.

- Ona się nie podda. - powiedział. - Ona wyślę list. List do mafii. Ostrzeże ich.

...

- Może faktycznie tak będzie o wiele lepiej... - pomyślała ostatni raz przed snem, patrząc na swoją ukochaną przyjaciółkę, która już zdążyła zasnąć. A może nie przyjaciółkę? Może była dla niej kimś więcej niż przyjaciółką. Na pewno tak było. Ona była dla niej najważniejsza. Ona ją kochała. Kochała ją i kochała ją kochać.










———————————————————————————
Zmroziło wiem, ale miałam potrzebę na kolejny taki wątek

Przygody wielu debiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz